Zakładam wątek dla Ewy K. z Korsaka, z Pragi Północ, ponieważ chciałabym prosić o pomoc dla niej i jej kotów.
Pewnie sporo osób z forum zna Ewę osobiście lub ze słyszenia. Ja dawniej często robiłam tu dla niej bazarki. Były tu też wątki dotyczące jej kotów, ale nie mogę ich znaleźć. Znalazłam tylko wątek Ślepinki.
viewtopic.php?f=1&t=127553 Dla tych, którzy nie wiedzą o kim mowa opiszę krótko jej sytuację.
Ewa jest już starszą, schorowaną osobą. Karmi koty przez całe swoje życie. Dziesięć lat temu straciła mieszkanie, ponieważ nie dawała rady udźwignąć wszystkich wydatków: wyżywić własnego, ogromnego wówczas domowego stada, wolno żyjących kotów w swojej okolicy i nie tylko, wyżywić siebie i jeszcze opłacić czynsz itd. Przeprowadziła się wtedy do matki na Pragę i tu się poznałyśmy. Niedługo po tym jak ja zaczęłam karmić stado w Koneserze. Kiedy żyła jej matka, Ewa jakoś dawała radę, choć też bywały trudne momenty. Bazarki i pomoc dobrych ludzi ratowały sytuację. Od półtora roku Ewa jest już sama. Została z jedną emeryturą. Nie ma już tylu kotów co dawniej. Jakiś czas temu oddała jopop do adopcji 3 lub 4 koty (nie pamiętam dokładnie ile). W ciągu tego półtora roku odeszły jej 3 koty, z których 2 sama pochowałam. Ma więc teraz w domu ok. 15 kotów (zapytam dokładnie przy okazji) i kolejnych już nie zbiera z ulicy, bo zdaje sobie sprawę, że to ponad jej siły. Większość stare i schorowane, więc nieadopcyjne.
Ewa rzadko prosi o pomoc, ponieważ wstydzi się swojej biedy, ale ostatnio, kiedy wyłączyli jej światło, po prostu pękła, bo na dodatek nie miała już sama co jeść. Traf chciał, że godzinę przed tym byłam u niej i mówiła mi, że za trzy dni ma dostać emeryturę i musi zapłacić zaległe rachunki za prąd bo boi się, że jej w końcu wyłączą. No i nie zdążyła. Pewnie gdyby nie ten zbieg okoliczności wcale by mi o tym wszystkim nie powiedziała. Ani o innych kłopotach. Okazuje się, że na emeryturę wszedł jej już komornik, bo wzięła w banku niewielką pożyczkę na zaległy czynsz i nie dała rady jej spłacić.
Jak już mówiłam, Ewa nie lubi prosić o pomoc, ale teraz sytuacja ją przerosła. Zważywszy na to, że ona sama, jeśli tylko może nie odmawia nikomu pomocy, nie tej materialnej oczywiście, ale np. dzieli się karmą, bo bez przerwy wydzwaniają do niej karmicielki z prośbą o pomoc (jakby miała fundację) szuka domów lub możliwości kastracji czy leczenia kotów itd., nie będzie przesadą jeśli napiszę, że zna ją cała karmiąca koty Warszawa, a szczególnie to starsze pokolenie. I ci co ją znają wiedzą, że zawsze mogą na nią liczyć. Pomaga również psom, współpracując z dziewczynami z Dogomanii.
Znajomi pożyczyli jej na zapłacenie długów za prąd, ale jak dostała emeryturę zaraz ten dług oddała i teraz nie ma na czynsz i po prostu na życie. Ja na ile mogę wspomagam ją przetworami, których udało mi się w tym roku sporo zrobić. Ale mam do takiego wspomagania jeszcze i drugą karmicielkę, w równie trudniej sytuacji. Mam też rodzinę, dla której zrobione zapasy uszczuplam. Ale co tam, przeżyjemy, choć ja od ponad dwóch lat sama nie pracuję. A jak uda mi się coś złapać, znaczy jakąś robotę, to starcza akurat na karmę dla moich kotów. Na bazarki nie mam już co wystawiać. Dlatego bardzo proszę o jakąkolwiek pomoc dla Ewy.
Ewa zgodziła się, żeby podawać na pw jej nr telefonu, gdyby ktoś chciał się z nią bezpośrednio skontaktować. Jest gotowa zaprosić każdego kto zechce jej pomóc do domu, żeby pokazać jak wygląda sytuacja. Nie ma czego ukrywać. Potrzebuje nawet żwirku, bo od kilku tygodni wkłada do kuwet papier toaletowy, który też już jej się zresztą skończył. Gdyby ktoś zechciał wesprzeć ją finansowo podam na pw konto mojej córki, bo swoje zlikwidowałam, a Ewa boi się, że z jej konta komornik zabierze każdą dodatkową wpłatę.
Edit: Dodałam zdjęcia na s.3