Witojcie piyknie Kochani
Krąży wirus koronkowy jak koronki z Koniakowa
krąży lub nie krąży to ja Wam powiem że nie mam czasu się nawet nad tym zastanawiać.
Latam jak mucha ciągle i nie mogę się zatrzymać.
Ciągle coś się dzieje i dzieje ,a najwięcej tego czego by człek nie chciał no taka karma cz cuś.
Duży bezpieczny w szpitalu rehabilitacyjnym,myślałam że odsapnę od stresów ,ale niiii ni ma bata .
Rudek do końca roku musi brać semintrę no i niestety zaczełey się poszukiwania leku którego za diobły nigdzie nie mogliśmy nabyć.Jest w Czechach ,ale granice pozamykane i dooopa.
Ciocia alessandra z Ciocią Edytką z Kociago Losu załatwiły lek ekspresowo
Dziękuję Kochane
alessandra opłaciła lek z funduszu bazarkowego na naszą rzecz
Edytka migiem załatwiła i wysłała i jesteśmy uratowani i Rudziszon kochany już dostaje lek
znowu myślę..odetchnę troszkę bo już powiem szczerze stres zaczał mi odbierać siły do tego pełnia księżyca która mi kpie w zad niemiłosiernie.
No i znowu doopa.
Młoda duża zaczęła mieć problem z zatokami i szczęką
o kurłaaaa knieczny zabieg w narkozie ,musi zadziałać chirurg szczękowy masakraaa
Niestety wszystkie badania na cito z problemami bo wirus i na dodatek se zapłać bo na nfz ni ma pana
we wtorek robiłam w galoty ze strachu bo to jej pierwsza narkoza.
Zalatwiłam transport i w drogę do miasta z dusza na ramieniu.
Gdy moda spała i usuwali żęby które uszkadzały kość szczęki ,a właściwie cholerne końskie korzenie były winowajcami,ja leciaam co tchu do weta po leki dla dziczków.
Wszystko skończyło się dobrze i tylko został niesmak że nfz nie zechce sfinansowac zabiegu.
Trudno nic nie wywalczysz pacjencie ,zapłać choćby na raty i tyle.
Oby tylko zdrowie wróciło do normy noooo.
Ja jestem emocjonalno fizycznym wrakiem .
Ból fizyczny jest coś za mocny ostatnio a do lekarza nie mam szans się dostać
dostałam ,ale kod do recepty na silniejsze leki przeciwbólowe,reszta to wielka niewiadoma bo nikt fizycznie nie sprawdzi dlaczego pogorszenie nastąpiło.
Muszę z tym sobie poradzić psychicznie i tyle mi zostaje na tą chwilę.
Dziczki uszy zafaflunione świerzbem,oczy zaropiałe i kupiłam leki by je znowu podratować.
Kiwaczki rehabilitujemy caly czas ostro,Milenka i Silwerek skaczą już jak kózki,a Pixi zaczyna się wspinać na wersalkę wooow ale to raduje bardzo.
O świcie wiewiórka Basia przyrąbała mi w noc szyszunią,tak się odwdzięćza za codzienna porcję orzeszków.
Ciągle sobie powtarzam
Nie gadaj z Bachą gdy jest na drzewiei nie gap się do góry
no i mam siostra skleroza ,a brata refleksu już dawno ni ma
Słońca wy moje
Dziękuję że jesteście i czytacie te wypociny
Mam taki plan żeby szarpnąć tylko dla siebie chociaż dwie godzinki dzisiaj i poczytać jakąś książkę
oby się udało bo mimo że święto to ja zasuwam jak zawsze do przodu bo nie mogę zawieść głodnych wiejskich kocich brzuszków
Kocham Was mocno
IWA ze spuchniętą kichawką
Bachaaaa już ja Ci pokażę