Wychodziłam jak gdyby nigdy nic ze szkoły,było chłodne , październikowe popołudnie.Nagle usłyszałam cichutkie "miau" a potem coraz głośniejsze piski, więc ja ,jak to ja musiałam znaleźć stworzonko które tak płakało.I znalazłam .Dwa małe śliczne kotki wołały mamę ,jednego zabrała do domu koleżanka a drugiego ja....
Nie mogłam się opanować jak zobaczyłam jego pysia-taki jak nasz Feluś, który był już za TM...
Więc nie wiele myśląc wzięłam kociaka na ręce i zadzwoniłam do domu,żeby mamusia po mnie przyjechała ,bo niby jest zimno (oczywiście chodziło ,żeby sama go zobaczyła i nie było na mnie..), ale jakoś wyszło tak ,że musiałam iść przez pól miasta na pieszo .
Zdjęłam polarową czapkę z głowy i włożyłam mojego pisklaczka do niej,a wiało niemiłosiernie,ale cóż-kotkowi przecież musi być ciepło!a mi może głowę urwać.
Szłam tak przez to nasze miasto ,a ludzie patrzyli na mnie jak na głupią z czymś co piszczy w czapce.W drodze zastanawiałam się co zrobić żeby rodzice nie byli źli o 4 kota w domu-bo przecież wziąć jest prosto-tylko trzeba też kicię wychować i pielęgnować.
I tak doszłam z maluchem do naszego bloku-a kiciuś uśpił mi się w czapeczce ,a tak mu było dobrze ,że aż pampuchy gniótł -to było cudne.
Wsiadłam we windę i pojechałam na górę (wtedy jeszcze na 11 piętrze mieszkaliśmy).Weszłam po schodach to jedno piętro położyłam kota na wycieraczce , zadzwoniłam do drzwi i zbiegłam piętro niżej (przecież mamusia otworzy drzwi i weźmie kota i nie będzie na mnie!).
Ale co to ?Usłyszałam otwieranie drzwi wewnętrznych i....nic! Mamusia nie otworzyła drugich drzwi! Nie chce kota! Co zrobić?!
Nagle Franuś zaczął miauczeć pod tymi drzwiami i tylko usłyszałam otwieranie drzwi-i nie wiele się zastanawiając wbiegłam uradowana na górę,otwieram drzwi i co widzę?Mamusia siedzi w przedpokoju,patrzy na kota i ..płacze
.Franuś był tak podobny do Felusia ....I już obie wiedziałyśmy ,że kot zostanie.Franuś wszedł do domu jak król i poustawiał pozostałych domowników po kątach,a potem to jak zawsze weterynarz,opieka,i aklimatyzacja.
Początkowo koty były trochę złe ale po jakimś czasie przyzwyczaiły się .A nasza Bunia,która była jakoś tak miesiąc po sterylizacji przyjęła kota i nawet dostała laktacji!!!
Od tamtej pory kiciuś jest z nami i jest kochany!-choć całkiem inny od kotka Felka!