Pierwsza doba minęła, uff, uff!
Goi się prawidłowo (choć to długie cięcie wygląda strasznie
)
Pulpet pierwsze pół nocy spędziła zawinięta w kocyk przytulona do mojego boku, a potem uznała, że jest jej za ciepło i przeniosła się do klatki (postawiłam klatkę na łóżku, obok siebie
). Rano wyraźnie chciała jeść, dostała łyżeczkę Animondy, ale ją zwróciła...
Popołudniu zażądała wypuszczenia, przedefilowała krokiem pająka przez całe mieszkanie (po drodze próbując strzepnąć wenflon z łapki) - prosto do miski z suchym. Dałam jej kolejną małą porcję mokrego, a jakieś pół godziny później zabrałam ją do weta.
O dziwo, była całkiem grzeczna (jeśli nie liczyć tego, jak naubliżała pani doktor
), pozwoliła się obejrzeć, wymacać,skłuć i zmienić kubraczek.
Po powrocie do domu zapakowała się do klatki z wyraźną ulgą i natychmiast zasnęła.
Przebudziła się po półgodzinie, zażyczyła sobie jeść i otwarcia klatki. Wyciągnęła się przytulona do mnie i obie zasnęłyśmy
Teraz ja próbuję nadgonić stracony czas, a ona znowu trochę zjadła i dalej śpi
Bardzo dziękuję za wszystkie dobre myśli i słowa otuchy! Mam nadzieję, że teraz już będzie z górki...