Popiołeczek już po szyciu. Niemal od razu zaczął się dość gwałtownie wydłubywać z kołnierza, wpychając łapkę do środka
Zdjęłam kołnierz, i choć to takie niemęskie, założyłam chłopakowi sterylkowy kubraczek. Na razie mogę sobie na to pozwolić, bo na najbliższe dni pan doktor sfastrygował oprócz skóry także gazik (żeby osłonić ranę). Potem będziemy się martwić...
Mały cwaniak natychmiast załapał, że należy mu się litość i współczucie - urządził koncert w drodze z lecznicy i na wejściu do domu.Przestawiłam jego klatkę do sypialni - i natychmiast zrobiło się zbiegowisko! Wszyscy mu bardzo współczuli - dostał buziaki i darmowy przegląd klatki od Pablita, Miśka i Ptasiek ciekawie zaglądali na łóżko z poziomu podłogi, nawet Bezik zajrzał przez próg, żeby sprawdzić, co to za zamieszanie
Mały był wychłodzony, ale nie chciał sam leżeć pod kocykiem. Co innego, kiedy położyłam go obok siebie i drapałam za uszkiem - od razu się rozluźnił
Teraz wreszcie zasnął (choć próbował jeszcze zawodzeniem zawrócić mnie, kiedy wychodziłam z sypialni).
Doktor był zaniepokojony tym, jak Popiołek oddychał podczas zabiegu, zalecił wykonanie RTG. Dobrze też byłoby powtórzyć badania krwi, bo te robione w szpitaliku były kiepskie - musimy sprawdzić, czy i na ile się poprawiły...
Ale to nie jedyna zmartwienie - wczoraj popołudniu w klatce w łazience wylądował wolnożyjący Grodek, jeszcze dochodzi do siebie po ubiegłotygodniowych zabiegach, a trzeba już było zwolnić miejsce w szpitaliku, żeby nie mnożyć kosztów...
Grodek jest przepięknym, wielkim kocurem o smutnym wyrazie pyska. Jest przestraszony, nie agresywny, ale ciągnie się za nim opinia podwórkowego drania, więc na razie nie pakuję
nieuzbrojonych rączek do klatki
A zmartwienie jest takie, że ten kawaler jeszcze nie siknął
Mam nadzieję, że niebawem
zaskoczy, bo kupa już była