cd opowieści o
Podziemiach PaniKa (str. 42, 43, 44, 52 i 53)
(a historia tego miejsca sięga 2o14 viewtopic.php?f=1&t=151980&p=10766337&hilit=Feli - str. 7o)----------------
poniedziałek wieczorem, 13.o7.2o15, ul. Felińskiego - po raz kolejny - to już 12 razpodjechałam sprawdzić klatkę w maglu nastawioną na
TęCoCycuszkamiMajta - pusto
wymieniłam wkładkę mięsną i mleczną
poszłam pod okienko zobaczyć jak maluchy
----------------
wtorek rano, 14.o7.2o15, ul. Felińskiego - po raz kolejny - to już 13 razpodjechałam sprawdzić klatkę w maglu nastawioną na
TęCoCycuszkamiMajta - pusto
wymieniłam wkładkę mięsną i mleczną
poszłam pod okienko zobaczyć jak maluchy
----------------
wtorek wieczorem, 14.o7.2o15, ul. Felińskiego - po raz kolejny - to już 14 razpodjechałam sprawdzić klatkę w maglu nastawioną na
TęCoCycuszkamiMajta - pusto
wymieniłam wkładkę mięsną i mleczną
poszłam pod okienko zobaczyć jak maluchy
----------------
środa rano, 15.o7.2o15, ul. Felińskiego - po raz kolejny - to już 15 razpodjechałam sprawdzić klatkę w maglu nastawioną na
TęCoCycuszkamiMajta - pusto
wymieniłam wkładkę mięsną i mleczną
poszłam pod okienko zobaczyć jak maluchy
----------------
środa wieczorem, 15.o7.2o15, ul. Felińskiego - po raz kolejny - to już 16 razpodjechałam sprawdzić klatkę w maglu nastawioną na
TęCoCycuszkamiMajta - pusto
wymieniłam wkładkę mięsną i mleczną
poszłam pod okienko zobaczyć jak maluchy
się z lekka wqrwiłam i zadzwoniłam do
Joli Dworcowejporadziła mi, żeby schować klatkę, postawić pachnące jedzenie i posypać podłogę mąką
(będzie widać ślady łapek)----------------
czwartek rano, 16.o7.2o15, ul. Felińskiego - po raz kolejny - to już 17 razpodjechałam sprawdzić klatkę w maglu nastawioną na
TęCoCycuszkamiMajta - pusto
poszłam na ryneczek i kupiłam mąkę
klatkę schowałam
kontener schowałam
i przygotowałam pułpkę
i poszłam pod okienko zobaczyć jak maluchy
wieczorem już mi się nie chciało jechać...
----------------
piątek rano, 17.o7.2o15, ul. Felińskiego - po raz kolejny - to już 18 razśladów łapek nie było
wymieniłam wkładkę mięsną i mleczną
poszłam pod okienko zobaczyć jak maluchy
----------------
piątek wieczorem, 17.o7.2o15, ul. Felińskiego - po raz kolejny - to już 19 razśladów łapek nie było
miseczek też nie było
pojawiły się natomiast jakieś szczątki mebli
wydłubałam z pod rozwalonej wersalki kontener - na szczęście nie pękł
ukryłam
poszłam pod okienko zobaczyć jak maluchy
spotkałam się z
PaniąKa i umówiłam się na sobotę rano na łapanie maluchów i
MałejBurejMatkiz domu zadzwoniłam do
Joli Dworcowejpowiedziała mi, że pewnie kocica uznała ten teren za spalony i postanowiła więcej się tam nie pokazywać
----------------
sobota o6:oo rano, 18.o7.2o15podjechałam stosownym wozem pod szkołę co by zabrać dużą klatkę
Joli Dworcowej i kontenery
wysiadłam z samochodu i lunęło
rozejrzałam się - wszędzie wokół czarne chmury
no to dzwonię do
PaniKa i mówię, że leje
a ona na to:
-
ale u nas niee paadaano to ja, że zaraz zacznie, i że ja dziś nie przyjadę, bo to nie mam sensu
-
noo truudnoo, szkooda bo na pewno by się dziś złaapaały - w odpowiedzi usłyszałam
a ja na to, że w deszczu to się mało przyjemnie stoi i pilnuje klatki
-
noo ale u nas nie paadaa - zajęczała mi do ucha
PaniKabyłam twarda i umówiłam się na niedzielę rano
- no jak Pani chcee - w słuchawce znowu zajęczało
(tutaj, gwoli wyjaśniena, muszę dodać, że PaniKa nie będzie pilnowała klatki, bo nie i już, chociaż mieszka na parterze i mogłaby)----------------
niedziela o6:oo rano, 19.o7.2o15, ul. Felińskiego - po raz kolejny - to już 20 razklatkę ustawiłam
MałaBuraMatka się pokazała
pokazał się też jeden kociak
(ustalone na 100% zostało, że są trzy kociaki - dwa bure i jedno biało-czarne)ukryta za krzakiem znowu trzymałam napięty zielony sznurek
kociak wchodził i wychodził
tańcował z trawką
tańcował z kaplslem
MałaBuraMatka bacznie obserwowała teren
kociak wchodził i wychodził
tańcował z trawką
tańcował z kaplslem
MałaBuraMatka bacznie obserwowała teren
a ja czekałam aż wyjdą wszystkie
ale się nie doczekałam
pociągnęłam za sznurek, kiedy maluch wszedł do klatki, co by pobawić się czerwonym sznurkiem
(Jola Dworcowa wkłada do środka piórka na patyku, ale ja o ich zapomniałam)przy wyjmowaniu z klatki uchlało mnie
toto w plec, ale nie było tak spektakularnie jak u
Ani, więc foty sobie nie zrobiłam
oto zdobycz
ustawiłam kontener i klatkę i czekam, może
MałaBuraMatka się skusi
ale się nie skusiła
zmartwiło mnie też, że nie wyszły do jedzenia pozostałe dwa
PaniKa wstała
(niedziela była, więc można sobie pospać dłużej, co nie?) i przyszła do mnie
i powiedziała, że wczoraj to ona widziała tego biało-czarnego jak leżał w trawie i, że go dotknęła, i on taki słaby już był
ale go nie złapala, bo nie wiedziała co by miała z nim zrobić
(wywarczałam sobie parę przekleństw po cichutku)a nocy słyszała miałczenie
i, że wyszła z latarką
i, że obszukała krzaki
i, że nikogo nie znalazła
tymczasem
MałaBuraMatka weszła do piwnicy i dość długo nie wychodziła
wsadziłam aparat do dziury
i już wiedziałam dlaczego
MałaBuraMatka pilnowała drugiego burego malucha, który miał zaklejone ropą oczy
PaniKa podeszła do okienka, zastukała w szybkę, zakiciała
ja kucnęłam przy okienku
umazałam sobie dłoń
Łikasem i czekam
czekam
czekam
wreszcie jest
nie widzi, ale węch ma
odwrócił łepek w moim kierunku i poniuchał
nie wyniuchał nic obcego i zaczął jeść
powolutku zaczęłam zbliżać rękę
bardzo powolutku
bo to nigdy nie wiadomo, który moment jest dobry do ucapienia
... no i spudłowałam, sekundę wcześniej postanowił się jednak schować - coś mu nie pasowało
się zwinęłam
(majdan do Magla) i pojechałam do
Tropazostawiłam
PaniKa kontener, jakby się pojawił biało-czarny
tak wyglądamy i mamy na imię
Dąbrówkaa tak sobie mieszkamy u
Cioci Joasiprzegląd techniczny wypadł dobrze, trochę szkliste jedno oko i nadrzerka na języku na wygojeniu - czyli wszystko przed nami
jakoś tak 11:15 była jak przyjechałam do szkoły coś tam podłubać, wieczorem miało być drugie podejście
jakbym pojechała do domu, to bym nie wstała aż do poniedziałku...
dokładnie 11:3o dzwoni telefon -
PaniKa -
Pani do mnie oddzwoni, boo ja niee mam nic na koonciee - wyjęczała
oddzwoniłam
- złapałam tego biało-czarnego!
- leżał w krzakachpatrzę na zegarek, jest 11:3o, a
Trop do 12:oo
więc mówię jej żeby wzięła taksówkę i pojechała do lecznicy, bo ma do niej 1o min. jazdy samochodem, a ja dobre pół godziny
- alee ja niee jestem ubraanaachciałam jej powiedzieć żeby chociaż majtki założyła, ale zrezygnowałam i wyłaczyłam się
zadzwoniłam do dr
Joasi i poprosiłam co by poczekała
zadzwoniłam po samochód i pognałam z
Dołów na
Dąbrowępo drodze dzwonię do
PaniKa, co by stała i czekała z kontenerem pod klatką
podjeżdżam -
to już 21 raznie ma jej
podbiegam pod drzwi, dzwonię
- zaaraazwychodzi, ale bez kontenera
-
gdzie kociak? - pytam
- aa w ogróódku postaawiłaammyślałam, żę ją zaj...bię
zostawiła kontener pod krzakiem
bez nadzoru
a cały wierzowiec nienawidzi kotów - przez nią, miągwę jedną
każdy mógł wziąć
coś tam jej powiedzaiłam, ale ona popatrzyła na mnie tymi swoimi maślanymi oczami i z uśmieszkiem na ustach, powiedziała:
- noo, przecież się nic niee staałooi dałam sobie spokój
PaniKa ma cały czas taki błąkający się uśmieszek na ustach
taki malutki, malusieńki
i kiedy się z nią rozmawia, to ma się wrażenie, jakby miała Cię w doopie
biało-czarny kociak leżał na skraju trawy tuż obok koła samochodu
(że też nie sprawdziłam tych krzaków rano...)gdyby to był dzień powszedni, już by Go coś rozjechało...
wsadziłam rękę do kontenera
dotknęłam
szmatka...
pognałam
(prawie) na sygnale na
Chojnyoczy jedna wielka ropa, a nosek musiałyśmy długo odmaczać
(nie ma się co dziwić, że nie przychodził do jedzenia)temperatura 40,6
odwodniony
po prostu ledwo żywy
(w duchu podziękowałam PaniKa, że poszła te krzaki sprawdzić - do wieczora mógłby już nie żyć)ślepka zostały wymyte, ale gałek ocznych nie zobaczyłyśmy
dostał schabowego pod skórę, antybiotyk i wcierkę na kark
(pchły skakły nam po stole)i dostała na imię
Brzezinkajak to niewiele potrzeba takiemu kociakowi żeby odżył... jeśli się w porę zacznie ratować, rzecz jasna
wyszłyśmy z dr
Joasią w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku
pojechałam do szkoły coś tam podłubać, wieczorem miało być drugie podejście
jakbym pojechała do domu, to bym nie wstała aż do poniedziałku...
jakoś tak 18:3o była, kiedy pojawiłam się na znowu na ul.
Felińskiego -
to już 22 razzaczynało kropić
nie poszłam więc do
Magla po majdan, bo
PaniKa powiedziała:
- szybko, szybko, boo zaaraaz zaaczniee paadaaćciemno się zrobiło i zaczęło kapć
no więc usadowiłam się znowu przy okienku
znowu się umazałam karmą
PaniKa pokiciała i zastukała w szybkę i... trzeci kociak wyszedł!
no to cap i do cycków przycisnęłam
PanAn powiedział, że mam refleks - przez grzeczność nie zaprzeczyłam
pognałam do
Magla po kontener i resztę majdanu
PanAn ze mną, co by mi pomóc
i
PaniKa za nami, nie bardzo wiadomo po co
przytachaliśmy wszystko i nastawiłam klatkę z kociakiem na wabia
i znowu czekam i znowu ze sznurkiem w ręku
a MałaBuraMatka tańcuje wokół
a kociak się drze
a PaniKa i PanAn udzielają mi dobry rad
a MałaBuraMatka tańcuje wokół
a kociak się drze
a PaniKa i PanAn udzielają mi dobry rad
a MałaBuraMatka tańcuje wokół
a kociak się drze
a PaniKa i PanAn udzielają mi dobry rad
a MałaBuraMatka tańcuje wokół
a kociak się drze
a PaniKa i PanAn udzielają mi dobry radnie wytrzymałam
zadzwoniłam do
MirkaZiarkaMuchomorka -
zabierz mnie natychmiast, bo się komuś może stać krzywda!przyjechał akurat w momenicie kiedy
MałaBuraMatka już prawie weszła do klatki
ale zaraz się wycofała i zniknęła w okienku
zwinęliśmy wszystko, zapakowaliśmy do
Magla i z kociakiem pognaliśmy do
Asa(po drodze MirkoZiarkoMuchomorko opowiedział mi, jak to PaniKa zaczęła mu opowiadać szczegóły wieczornej łapanki
- bo wie Paan, ona złapaała tego kociaaka i poleciaała do Maagla
- i nie sprzątnęła miskę z jeedzeeniem!
- i MałaBuraMatka się najaadła i teraz, to ona już do klatki nie weejdzie
- no i trzeeba było zrobić ścieeżkę...
no to MirkoZiarkoMuchomorko:
- no to trzeba było samej sprzątnąć
z tym swoim błąkającym się uśmiechem PaniKa na to:
- noo nie wieedziaałam...)w
Asie przgląd techniczny poszedł szybko
temperatura normalna, koopa w drodze, pchły skakały po stole
tylko znowu oczy w fatalnym stanie i cała nasada języka pokryta nadrzerką
kociak przenocował u mnie
a wieczorem w domu wypiłam całe dwa zimne piwa i na głodno poszłam spać
----------------
poniedziałek popołudniu, 2o.o7.2o15z
MarkiemIrokezem umówiłam się na transport
najpierw pojechaliśmy do
Tropaokazało się, że w lewym oku ma przpuklinę -
kiepsko to wróży - powiedziała dr
Joasiadostał antybiotyk, wcierkę na kark, krople do oczu i na imię
Borek (albo Buczek,bo chciałyśmy takie leśne żeby były)natomiast mała
Brzezinka odżyła
bardzo poprawiły się oczy, chociaż nie wiadomo czy będzie miała pełne widzenie
no i najlepsza wiadomość wczorajszego dnia -
Brzezinka jakby mogła, to nie schodziła by z rąk
i zaczęła mruczeć!
z tyłu od lewej
Dąbrówka i
Borek, z przodu
Brzezinkakociaki mają ok. 7 tygodni
ważą 5oo-6oo gr.
Dąbrówce zaczeło się ślimaczyć prawe oko
reszta ślepek na razie bez zmian
potrafią skorzystać z kuwety
i wściekle pałaszują...
zostawiliśmy maluchy pod fachowym okiem
Cioci Joasi i pognaliśmy na ul.
Felińskiego -
to już 22 raza potem do szkoły
muszę wszystko wyszorować i zabunkrować
na łapanie
MałejBurejMatki i
TejCoCycuszkamiMajta umówiłam się na pierwszy tydzień sierpnia
muszę odpocząć od tego miejsca....
----------------
a jeśli ktoś chciałby mi pomóc...
Fundacja For Animals - Łódź
71 1020 2313 0000 3802 0442 4040
z dopiskiem - koty Ewy
----------------
... mry!