Aaaa nic nie pisałam, bo myślałam, że już nikt nie czyta tych moich wypocin
W ostatnim czasie wzieliśmy się za kastrację naszych maluchów, Gucio, Jerry i Kuba są już po zabiegach, a Sierotka jest umówiona na sterylizację w poniedziałek.
Orbisia jest za malutka, więc póki co jest po pierwszym szczepieniu i została zachipowana.
Do nowego domu pojechała Zośka, zamieszkała w Bytomiu z sympatycznymi, choć bardzo młodymi ludźmi i osiatkowanymi oknami
Ogólnie to mamy totalny przestój w adopcjach, nie dzwoni praktycznie nikt.... Nie wiem czy wszędzie tak jest, czy my po prostu mamy takiego pecha. Mamy 11 kotów, odmawiamy innym, bo jak? nie mam miejsca....
Fakt, przez godzine w naszym domu był jeszcze jeden kociak... kociątko, które znalazłam na ulicy, zarobaczone, z kocim katarem i ogromną biegunką... a mimo to maluch walczył jak lew przy złapaniu. okazało się jednak, że kociątko ma miejsce w lecznicy weterynaryjnej i przyjechały po niego 2 Panie i zabrały malucha ( nie wiem, co prawda jak chciały go złapać, bo nie miały klatki łapki, a na "gołe ręce" trzeba umieć łapać, ale były przeszczęśliwe, że kociak złapany
Wiem, że kociak był w stanie ciężkim, ale udało się go uratować.
Ogólnie u reszty stada całkiem dobrze, Tola nie ma już żadnych ran, przychodzi spać, do łóżka. U Tomaszka, Fruzi, Herścika wszystko dobrze, Marcel jest gruby i waży już 10 kilo
ale póki mamy Timbo nie mam jak go odseparować i odchudzać...