Wróciłam do domu. Ogrynię zamknęłam rano w pokoju, bo ona przejmuje przywództwo po Rysiu i bije Tosię. Bałam się, żeby jej nie skrzywdziła, bo Tosia jest kotem spolegliwym. Rysio ją owszem, czasem szturchnął albo popchnął, ale przed zapędami Ogryni bronił. Czasem jego biła Ogrynia, czasem on ją. Ale było bezkrwawo. Natomiast teraz, Tosia się Ogryni boi.
Nikt mnie powitał w drzwiach, nikt mi nie wskoczył na kolana gdy usiadłam na sedesie... czy na krzesełku zdejmowałam buty. Nikt nie przebiegł warcząc przez przedpokój.
Zastała mnie cisza grobowa, jakby w domu nikogo nie było.
Otworzyłam Ogrynię, jest trochę wystraszona tym kilkugodzinnym więzieniem, jakoś nie goni Tosi. Dostała jeść swoje ukochane świąteczne nerki. Świąteczne dlatego, że są od święta.
Tosia natomiast jeść nie chce. Nawet suchej karmy. Mam małą paczuszkę purizonu, może zje, bo ona woli suche.
A Rysio. Rysio spoczywa juź we śnie wiecznym. Nie w Koniku, niestety.
Nie chowają już na starym cmentarzu, gdzie rosną drzewa, jest las i do przejścia od przystanku jest ok. 500 m. Chowają na cmentarzu nowym. A ten cmentarz to szczere pole. I dojście dużo dłuższe. Właściciel za nic nie chciał wygospodarować miejsca na starym cmentarzu, mimo że wiem, iż są tam organizowane pochówki w grobach starych, o które nikt nie dba i za nie od dawna nie płaci.
Pochowałam Rysia w ogrodzie u mojej siostry. Nie są między nami stosunki takie, jakie zazwyczaj powinny byc między siostrami, ale wolę żeby był u niej niż na jakimś polu.
Siostra zapaliła mu na grobie śliczną maleńką lampeczkę, taką na baterie (bo chadzają tam sąsiedzkie i własne koty) i pięknie się świeciła, gdy odjeżdżałam do domu. Ja do specjalnie uszytej przeze mnie tkaniny bawełnianej, w której Rysio został pochowany, włożyłam jeszcze jego ukochane piórka, którymi się bawił i ulubioną kocią kiełbaskę.
Odebrałam teź dziś kartę informacyjną z lecznicy. Rysio był dwukrotnie reanimowany. Za pierwszym razem skutecznie, za drugim już nie.
A w domu? Cisza dzwoni w uszach.
I smutno jak cholera.
P.S. Zapyta ktoś, czemu nie złożyłam Rysia na mojej działce? Nie lubię jej, bo jest mi tam smutno. Widzę miją mamę, ciocię, moje psy. A ich już nie ma. Będę kiedyś musiała ją zostawić. Nie może nikt kopać świeżych grobów. Ostatnia była pochowana Babunia. Jeszcze nie minęły dwa lata.