Wczoraj po powrocie z Wawy poszłam karmic koty.
Przy okienku gdzie załapałm przedwczoraj Dymka-2 ( http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=16586 ) stało duże pudło. Z wyciętymi małymi dziurkami, wyłozone trocinami. Puste.
Serce mi sie ścisneło bo oczywiście nie wiadomo CO w tym pudle było i co sie z tym czyms stało. Rozejrzałam się- nic nie widac.
Nałożyłam kotom jedzenie i poszłam do domu.
Dzisiaj , po powrocie od Marty podjechała samochodem od razu żeby nakarmić dziczki.
To samo pudło stało przed wejściem do sklepu , który tyłem przylega do bloku z dokarmianymi piwnicami. Przeds klepem samochód a pod nim .... kilka maluszków
3-4 większe i jedno zupełne maleństwo...
I akurat to maciupenstwo udało mi sie złapac gdy wyjrzało zza koła...
inne rozpierzchły sie na wszystkie strony.
Malucha zapakowałam do koszyka ( woze teraz non stop w samochodzie bo, jak widac, nigdy nic nie wiadomo) i poszłam karmic . Patrze a przy otwartym okienku w bloku vis a vis tez stoi pudło.....Podchodze... trociny i plastikowa miseczka...
Ktoś hurtowo pozbywa sie kociaków licząc na to, że uchowaja się przy stałym dokarmianiu piwnicznym
Maluszek jest ogólnie w niezłej kondycji. Jedno oczko troszke ropieje ale juz podałam dicortineff. Zamieszkał w koszyku piknikowym. Ma tam, mini kuwetke i stołówkę. Jest szary w prążki.
Ale to jeszcze nie koniec przygód...
Godzine wczesniej, gdy wracałam do Lublina z Karczmisk , w miejscowości Matczyn, przy zywopłocie okalającym dom opieki dla niepełnosprawnych dzieci zoabczyłam idącego powoli i dosc chwiejnie rudego kota. Zqawróciłam samochód i podjechałam . Kot siedział nieruchomo przy krzakach. Podeszłam, zakiciałam... kot miauknał i ruszył w moja stronę.
Od tego widoku zamarło mi serce: kocina była krańcowo wychudzona, miejscami wyłysiała, z wielkim ni to strupem, ni odbarwieniem na boku.
Zawiozłam ja z miejsca do kliniki. Byłam przekonana, ze albo spadła z okna albo potracił ja samochód. Na to wskazywał jej chód.
W klinice wetka stwierdziła, ze kotka ( bo to kociczka) nie ma siły iśc z ... głodu!!!
Zajrzałam do pyszczka: na 16 zebów przednich( 4 kły i 12 siekaczy) był tylko jeden. Kieł, ułamany i bardzo pozółkły...
Kicia nie miała czym jeść ani upolować jedzenia...
Została do jutra w klinice, na pobranie zeskrobin z róznych miejsc, odrobaczenie i odpchlenie, bo pcheł miała olbrzymie ilości.
Potem- zobaczymy.
Na jej szczęscie jest pieknie umaszczona;: bezowo-kremowo-jasnoruda.
Moze trafi sie jakiś dom...