W zwiazku z tym, ze "reklamuje" bialaczkowce szukajace domu, chcialabym wiedziec czy ktos mial bezposrednio do czynienia z przypadkiem zarazenia zaszcepionego przeciwko bialaczce rezydenta przez bialaczkowego "przybysza"?
Mam drugiego bialaczkowego kota, Sabinki sa szczepione co roku, uwazam, ze sa bezpieczne. Mialam tez do czynienia z grupa kotow z malego mieszkania, w ktorej byl jedeb bialaczkowiec, a przebadane koty z grupy bialaczki nie mialy (nie wszystkie byly przebadane). Wiem, ze zarazic sie nie nie jest tak latwo.
Chcialabym jednak wiedziec, czy w ogole ktos mial do czynienia z zarazenie w takiej sytuacji?
(oczywiscie nie bedzie to mialo wplywu na moj kotostan, gdyby sie ktos martwil. Chcialabym jedynie z czystym sumieniem moc pisac, ze nie zetknelam sie z przypadkiem zarazenia rezydentow w takiej sytuacji).