Boję się kastracji

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt lis 21, 2014 20:38 Re: Boję się kastracji

:ok: trzymam!!!

Asia777

 
Posty: 254
Od: Czw mar 27, 2014 12:28

Post » Pt lis 21, 2014 22:08 Re: Boję się kastracji

Czy ktoś wie gdzie mogę kupić jakąś niedrogą książkę odnośnie kastracji kotów?

anna84

 
Posty: 890
Od: Pt maja 30, 2014 14:43
Lokalizacja: podkarpacie

Post » Pt lis 21, 2014 22:56 Re: Boję się kastracji

anna84 pisze:Czy ktoś wie gdzie mogę kupić jakąś niedrogą książkę odnośnie kastracji kotów?

Raczej nie możesz, ale w necie znajdziesz aż nadto informacji.

felin

Avatar użytkownika
 
Posty: 26000
Od: Wto sty 06, 2009 0:04
Lokalizacja: Wrocław

Post » Sob lis 22, 2014 10:22 Re: Boję się kastracji

Już po "egzekucji" Gustawkowych jąderek. Są dla nas stracone, zostały u weta. :mrgreen: :piwa:
Droga do weta była nieciekawa, bo Gustawek płakał przez całe 18 km. Jak kiciałam , to przestawał. Na miejscu chwilę poczekaliśmy na chirurga, potem pielęgniarka nas zawołała, doktor zbadał wiewiórka mojego i zanim się obejrzałam dał mu w pupinkę zastrzyk. Gustawcio tylko miauknął i wylądował u mnie na rękach do zaśnięcia. Ponosiłam go chwilkę (bez głaskania, bo głaskanie wybudza), a gdy już spał przyszedł doktor i zabrał go na zabieg. Kazali mi iść na kawę, a jak kić się wybudzi, obiecali zadzwonić. Wróciłam o 20.00. O 20.30 pielęgniarka wyszła i powiedziała, że wszystko przebiegło prawidłowo, a Gustawek jest już wybudzony i czeka w transporterze. Siedziało moje kochanie całe skołowane, skulone z miną napuszonego pawia. Trzecie powieki mu było widać...Wet powiedziała, że to normalne po znieczuleniu i do rana ustąpi. Powiedziała też, że :
-mogę mu dać pić po powrocie, ale pewnie nie będzie chciał, bo dostał kroplówkę z NaCl,
-jeść ma dostać rano,
-leki przeciwbólowe będą działać do niedzieli,
-nie przemywać rany, nie dotykać miejsca po zabiegu (ma pod ogonem srebrną plamę - czy to zejdzie z furta????),
-ma zrobić siku w ciągu 24 godz, należy się niepokoić, wtedy gdy kot nie będzie chciał pić i jeść dłużej niż dobę i gdyby nie sikał dłużej niż dobę,
-o 30% ograniczyć ilość podawanej karmy, dawać mokre, ograniczyć suche jedzenie, unikać ryb, dawać karmę dla kastratów.
Jak wracaliśmy do domu siedział sobie cichutko, miauknął może ze dwa razy. W domu włączyła mu się szwendaczka. Nawet za bardzo się nie zataczał, tylko tylne łapki miał sztywne i stawiał drobne kroczki. Jak tylko przysiadł to Orbiś od razu się wziął do lizania Gustawkwego futra. Orbiś zachowywał się jak uosobienia współczucia. :201461 W nocy Gustawek spał spokojnie. Nie zamykałam go w transporterku, bo płakał, jak był zamknięty... A rano obudziły mnie, jak zwykle to bywa, odgłosy walki. Gustawek mordował mojego kapcia, to jego największy wróg :twisted: Nie wiem dlaczego, bo to zwykły, zupełnie nieagresywny "kroks", obecne dość mocno pogryziony zębami.
Głodny był Gustaw bardzo: śniadanie wciągnął w dwie minuty (pół puszki cosmy). A potem, jak zwykle była zabawa w ganianego z Orbisem, z tupaniem i wrzaskami. Na karate nie pozwoliłam. Zabroniłam też dzieciom noszenia Gustawka.
Muszę uważać, żeby go nie utuczyć. Mam jeszcze spory zapas karmy dla kociąt. Wet mówi, że pozom hormonów płciowych we krwi będzie powoli spadał i przez najbliższy miesiąc mogę Gustawowi dawać kociakowe jedzenie, a potem już nie, bo ono zawiera za dużo białka. Tyle, że Gustawek nadal rośnie...W tej chwili Gustawek chodzi i śpiewa swoje godowe pieśni. Z czasem kuwetka ma odzyskać wcześniejszy zapach... Pewnie wtedy zacznie się sprawa z Orbisem :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Dzięki za kciuki :201494

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

Post » Sob lis 22, 2014 11:04 Re: Boję się kastracji

Z tą karma dla kastratów to bym nie przesadzała, bo to trochę chwyt marketingowy.
Nie wiem, czym karmisz Gustawa, ale wystarczy ograniczyć ilość, bo po kastracji jest tendencja do tycia i obserwować kuwetę, czy dobrze sika. Gdyby były problemy z sikaniem, to wtedy dopiero wkroczyć z karmą leczniczą. Dobrze, żeby jadł mokre, a jeśli suche, to powinien dużo pić.
A sreberko zejdzie. Kiedyś miałam kota (biało-rudego), któremu po kastracji wet posmarował "pole zabiegowe" na zielono. Biedny kot nie mógł sie domyc przez dobrych kilkanaście dni.
Obrazek

miszelina

Avatar użytkownika
 
Posty: 13512
Od: Nie maja 06, 2007 13:31
Lokalizacja: Krakow

Post » Sob lis 22, 2014 11:58 Re: Boję się kastracji

Gustaw i Orbis jedzą mokre almo nature, cosma, Applaws, czasem Hills, czasem RC 3-4xdz głownie z drobiem lub wołowiną, cały czas mają też dostęp do suchego Applaws, albo RC kitten, albo Hills, albo sanabelle kitten. Dostają też Gerber delikatny indyk lub kurczak. Orbis je i rośnie intensywnie we wszystkich kierunkach, Gustawek raczej degustuje i przybiera na długości szybciej, niż na wadze. Miał lamblie, biedaczek i one go wykańczały + ciągłe leczenie tych lamblii najpierw Aniprazolem, a potem Metronidazolem. Surowe mięsko im przestałam dawać, bo wet zabroniła. Gotowane kiedyś jedli, a teraz jak im podsunę, np kurczaczka gotowanego, to patrzą na mnie z miną kota głęboko skrzywdzonego i miauczą:"Dlaczego chcesz mnie otruć, przecież cię kocham???". Za rybami raczej nie przepadają, czasem w akcie wielkiej łaski zjedzą trochę ryby, ale tylko z rączki, z talerzyka nie smakuje. Rączka musi być moja, inna się nie nadaje. Wiem, są rozpuszczone, jak dziadowski bicz... Ale ja nie wiem, nie umiem ich nie rozpuszczać.
Nawet palenie rzuciłam, żeby mi stykało na te rarytasy.

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

Post » Sob lis 22, 2014 12:10 Re: Boję się kastracji

Z tą karmą dla kastratów to jest chwyt marketingowy i tyle.
Poza tym, kot nie ma jeszcze roku i ciągle intensywnie rośnie, więc nie ma co mu ograniczać.
Ja do roku daję żarcie dla kociąt, niezależnie od tego czy delikwent ma jeszcze jajka czy nie; potem zmieniam na normalną karmę dla dorosłych i tylko dawkuję w zależności od tego, czy któryś nie robi się zbyt "puszysty".

A czemu mają nie jeść surowego mięsa, przepraszam? Przecież to najbardziej odpowiednie żarcie dla kota.

btw, tendencja do tycia jest bardziej sprawą genetyczną niż związaną z kastracją; podobnie jak słynne kocie "falbanki" pod brzuchem - niektóre mają, choć nie są grube, inne nigdy nie mają, a jeszcze inne są tłuste i też nie mają.

felin

Avatar użytkownika
 
Posty: 26000
Od: Wto sty 06, 2009 0:04
Lokalizacja: Wrocław

Post » Sob lis 22, 2014 12:36 Re: Boję się kastracji

Weci często twierdzą, że podawanie surowego mięsa może być przyczyną infekcji pasożytniczych. Nie twierdzę, że jestem przekonana, że tak jest, pewnie się zdarza czasami. Ale od czerwca walczyłam z lambliami (a to pracochłonne zajęcie) i ta lekarka w końcu mojego kociaka wyleczyła. To jej słucham.
Pani. od której mam Orbisa jest weterynarzem, ma swoją lecznicę w Żyrardowie. Mówiła, że w ramach programu studiów miała praktyki w rzeźni i zobaczyła, co tam się dzieje, jak przebiega ubój zwierząt i ćwiartowanie mięsa. Dlatego nie zaleca podawania surowego i swoim kotom (a ma wielkie stado) nie podaje.

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

Post » Sob lis 22, 2014 12:47 Re: Boję się kastracji

lilianaj pisze:Weci często twierdzą, że podawanie surowego mięsa może być przyczyną infekcji pasożytniczych. Nie twierdzę, że jestem przekonana, że tak jest, pewnie się zdarza czasami. Ale od czerwca walczyłam z lambliami (a to pracochłonne zajęcie) i ta lekarka w końcu mojego kociaka wyleczyła. To jej słucham.
Pani. od której mam Orbisa jest weterynarzem, ma swoją lecznicę w Żyrardowie. Mówiła, że w ramach programu studiów miała praktyki w rzeźni i zobaczyła, co tam się dzieje, jak przebiega ubój zwierząt i ćwiartowanie mięsa. Dlatego nie zaleca podawania surowego i swoim kotom (a ma wielkie stado) nie podaje.

Wiem co się dzieje w rzeźniach, bo kiedyś zdarzyło mi się w takim miejscu pracować (na linii produkcyjnej, że tak powiem), ale głowę dam, że robale - jeśli są - pojawiają się na wcześniejszym etapie.
No ale każdy robi jak chce.
Moje koty od zawsze (czyli ponad 40 lat) jedzą surowe mięcho i nigdy z tego powodu nie miały żadnych sensacji.

felin

Avatar użytkownika
 
Posty: 26000
Od: Wto sty 06, 2009 0:04
Lokalizacja: Wrocław

Post » Sob lis 22, 2014 14:38 Re: Boję się kastracji

Tak, wiem, że w naturze koty nie polują na gotowane kurczaki, tylko na surowe myszy i to jest dla nich najbardziej naturalny pokarm. Co prawda na surowe krowy koty nie polują także. O surowym jedzeniu dużo można znaleźć na barfnym świecie. To naprawdę zachęcające, ale jak się idzie z kłopotami do weta, poleconego zresztą i sprawdzonego, do tego nie taniego niestety i porady tegoż weta okazują się trafne i kot zdrowieje, to warto go słuchać...Chociaż też żałuję, że Gustawek i Orbisek nie jedzą surowizny. Dla mnie to był wygodny sposób karmienia: nakupiłam mięcha, pomieliłam w maszynce, dodałam to i owo, poporcjowałam po 20 dag i do zamrażarki. Na obiad dla kotów wystarczyło rano wyjąć torebkę do rozmrożenia. Może kiedyś...W końcu całe życie przed moimi kociętami. Na razie niech rosną, nabierają sił i odporności. Póki co kocięta dostają puszki z wysoką zawartością mięsa w mięsie.
Wyznam szczerze, że nienawidzę lamblii. :evil: To chyba jedyne istoty, które darzę tego typu uczuciami.

Gustawinek zjadł obiad. Rano latał z Orbisem, w ciągu dnia dużo śpi.

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

Post » Sob lis 22, 2014 14:40 Re: Boję się kastracji

Znaczy Gustawek czuje się dobrze :)
Obrazek

miszelina

Avatar użytkownika
 
Posty: 13512
Od: Nie maja 06, 2007 13:31
Lokalizacja: Krakow

Post » Sob lis 22, 2014 14:47 Re: Boję się kastracji

Wygląda na to, że TAK> :ryk:

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

Post » Nie lis 23, 2014 7:22 Re: Boję się kastracji

Karmy filetowe typu applaws i cosma to karmy uzupelniajace, mozna je podawac raz na jakis czas, jak jakis przysmak.
Jezeli chcesz je podawac codziennie, musisz je dotluscic chociazby maslem i dodac suplementy.
03.07.2010 ['] Prezes. Kocham Cię.
26.11.2020 ['] Murziłka
12.05.2022 ['] Tiger
22.03.2024 ['] NW SP Dongalas Glitne DSM


Dom bez kota jest jak człowiek bez duszy... Nie ma w nim życia.

Prawdziwa miłość nie potrzebuje słów. Albo milczy. Albo MRUCZY!

wistra

 
Posty: 9375
Od: Nie paź 08, 2006 17:11
Lokalizacja: Kraków

Post » Nie lis 23, 2014 8:11 Re: Boję się kastracji

Ok. Dziękuję za radę. Orbis i Gustaw na śniadanie, obiad i kolację dostają co innego, dostęp do suchego mają cały czas. Kiedyś jadły chętnie Animondę Carny, ale im się znudziło i teraz nawet nie powąchają. To nie są zwolennicy diety ujednoliconej. Muszę im zmieniać, bo ciągle tej samej nie chcą jeść.
Gustawek czuje się dobrze. :mrgreen: To wspaniały kotek: pełen godności, a jednocześnie kochający i mruczliwy. :1luvu:

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

Post » Nie lis 23, 2014 22:02 Re: Boję się kastracji

Nie wiem, czy mój wątek podczytuje ktoś z Koterii...Pewnie nie, bo dla nich kastracja, to rutyna i nie ma czego się bać. Ale chodzą mi po głowie pewne myśli...
Moje kocięta mają dużo szczęścia: były zaplanowane, chciane, wyczekane, wypieszczone. Zero przeżyć traumatycznych. To po prostu dar od losu dla nich, taki dług do spłacenia dla mnie. Staram się pomagać zwierzętom, które miały mniej szczęścia w życiu.
Gdzieś czytałam o Koterii, o tym, że kastrują wolno żyjące koty, że ledwie przędą finansowo, że robią też zabiegi komercyjne. Była też prośba, żeby u nich kastrować własne zwierzęta, bo to pozwoli im nie zbankrutować. Pamiętałam o tym, gdy szukałam chirurga dla Gustawa. Zadzwoniłam na Chrzanowskiego do lecznicy Koterii. Cenę mieli bardzo niską: 70 zł (na Powstańców Sląskich 101-180-220 zł, w Toris 150zł+ wizyta kontrolna za 50, Canfelis-też coś ok 200 z wizytą przed kastracją, moja wet 140). W lecznicy Koterii zabiegi są wykonywane tylko w dni powszednie. Kolejek nie ma. Trzeba przywieźć kota w godz 10-11, odebrać po zabiegu można w godz 16-18. Nie ma możliwości przywiezienia kota z badaniami na sam zabieg, poczekania 2-3 godz do wybudzenia i zabrania do domu. Żadnych negocjacji, sztywne ramy. Musiałabym się zwolnić z pracy, ewentualnie wziąć urlop, żeby zawieźć kota na kastrację i resztę dnia spędzić w domu gryząc pazury, czy aby z moim kotem jest wszystko dobrze. Po co kot ma siedzieć w lecznicy 5-8 godzin :?: :?: :?: i się niepotrzebnie stresować.? Bo postanowiono, że o 10 jest zbiórka? Przecież im więcej czasu kot przebywa w lecznicy, tym większa szansa, że coś niezdrowego może tam podłapać. Z kotem, jak z dzieckiem.
Przecież podniesienie jakości nie musi się wiązać z wysokimi kosztami, czasem wystarczy po prostu współpracować z właścicielem.
Oczywiście zrezygnowałam z pomysłu kastracji w tej lecznicy. Lepiej zapłacić drożej i mieć pewność, że zarówno właściciel, jak zwierzę będą traktowani indywidualnie, stres u kota będzie ograniczany do minimum, chirurg się przedstawi i od razu zbada kota, powie, co i jak. Myślę, że w Koterii nie byłoby szans na to, żeby Gustawek zasnął na moich rękach przed zabiegiem, żeby się nie denerwował.

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], jodanka i 304 gości