Nikt nie odbiera.
Moja znajoma, pracująca w gabinecie wet. ma z nimi takie doświadczenia, że podrzucali kota w potrzebie (np. KK albo na sterylkę czy coś tam), a potem nie kwapili się by zabrać go z powrotem. I tak lecznica bywała mini schronem dla tych bied. Potem ktoś z innej fundacji, z którą współpracujemy, brał kota na tymczas, a Koci Świat miał spokój
Ja ich rozumiem z jednej strony - są przekoceni; no ale, kto nie jest. Moim zdaniem, jak już się przygarnia i bierze jakąś odpowiedzialność, to nie powinno się potem tym kotem tak "żonglować", podrzucać dalej...nie?
A co myślicie o Jokocie? Tam są ludzie z doświadczeniem, ale czy ktoś by się podjął?
Do "DT u Magdy" nie piszę, bo tam mają z kolei dramat z kilkunastoma kotami, które mają iść na bruk...
"Kot jest jedynym stworzeniem, któremu udało się udomowić człowieka." (Marcel Mauss)