Przepraszam jeśli łamię regulaminy, ale potrzebuję się szybko poradzić. Co prawda temat średnio pasuje do działu, ale w tym są [chyba] tematy o chorobach więc pomyślałem, że bardziej nada się do tego niż do ogólnego.
Nasza kotka ostatnio bardzo chorowała, wymiotowała, nie chciała nic jeść, szybko chudła. Na początku weterynarz orzekł, że to niewydolność nerek, robił jakieś zastrzyki. Nic to nie dawało, potem oznajmił, że to białaczka i kot jest do uśpienia... Pojechaliśmy do innej przychodni tam zrobili testy [na białaczkę] i wyszły niestety pozytywnie... kotka ma roczek i może pół roku, przygarnięta z ulicy, pewnie dostałą choróbsko przed tym jak ją przygarnęliśmy albo od razu od matki... Weterynarze oznajmili, że z taką ilością wirusów to nawet nie ma co próbować leczyć... I chciałbym się spytać czy jest jakakolwiek szansa mimo wszystko, że kot da sobie radę. Czytałem, że koty wychodzą z białaczki, ale nasza kotka jest już strasznie zniszczona... nie je z półtora tygodnia... strasznie schudła. Ma sens jakiś ją leczyć? I u nas byłby to to duży problem, do przychodni 100 km w tę i z powrotem...
Chciałbym się spytać jeszcze przy okazji, jak przebiega procedura uśpienia kota i czy jest możliwość, że my ją weźmiemy i gdzieś pochowamy, czy musimy ją oddać do utylizacji [wolelibyśmy żeby naszego kota nie utylizowano].