Konkurs Klubu Ślepaczków-DO ZAKMNIĘCIA -dziękujemy

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw paź 23, 2014 15:54 Re: Konkurs Ślepaczków - Historia mojego ślepaczka

Spoko, Ciotka - mam jedną stronę,no, jeszcze pół - streszczam się maxymalnie.
Nie strzelaj - przydasz się jeszcze :mrgreen:
Miguś
Prawo i Sprawiedliwość jest najbardziej mściwym gangiem politycznym w Europie./Davies

Obrazek
"Lepiej czasem zapalić małą świeczkę, niż przeklinać mrok.."

morelowa

 
Posty: 23020
Od: Sob gru 19, 2009 10:38
Lokalizacja: Wrocław

Post » Czw paź 23, 2014 16:23 Re: Konkurs Ślepaczków - Historia mojego ślepaczka

morelowa pisze:Spoko, Ciotka - mam jedną stronę,no, jeszcze pół - streszczam się maxymalnie.
Nie strzelaj - przydasz się jeszcze :mrgreen:
Miguś



tiaaa, przynajmniej do rozdania nagród, a potem już mogę :wink: :mrgreen:

alessandra

Avatar użytkownika
 
Posty: 26437
Od: Pon maja 07, 2007 13:04
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Post » Czw paź 23, 2014 19:30 Re: Konkurs Ślepaczków - Historia mojego ślepaczka

Troszkę człowiek się oddali popracować, a tu nagrody-niespodzianki się pojawiają. Kajtuś jak najbardziej zasługuje.

Jakby co to ja się mogę też rozpisać. :evil:

O, np. Kajtuś jest uzależniony ... :mrgreen:
Ten kto poznał Kajtka-Bezmajtka wie, że kocha on wszystkich ludzi i wszystkie zwierzątka. Jest ogrodnikiem, kucharzem, zmywa naczynia, czasami posprząta, itp. :wink: :ryk: :ryk:
No dobra, tak naprawdę to wszystko tylko nadzoruje. Sam osobiście jednak potrafi pocieszyć jak nikt inny. Jeśli tylko łza pojawi się na moim licu to Kajtunio od razu się przytula i od razu człowiekowi lżej na duszy się robi.

Mój ci on, jedyny i najlepszy. :1luvu:
Obrazek**Obrazek**"Zdobyć przyjaźń kota nie jest rzeczą łatwą. Nie lokuje on swych uczuć nierozważnie: może zostać Waszym przyjacielem, jeśli jesteście tego godni, ale nigdy waszym niewolnikiem."Théophile Gautier

Petka

 
Posty: 14372
Od: Nie cze 22, 2008 23:31
Lokalizacja: Poznań

Post » Czw paź 23, 2014 19:43 Re: Konkurs Ślepaczków - Historia mojego ślepaczka

Ale Ci się dobrze trafiło! A jak się łza pojawi na kajtusiowym licu to co robisz?
Chyba, że on nie ma żadnych powodów...
Prawo i Sprawiedliwość jest najbardziej mściwym gangiem politycznym w Europie./Davies

Obrazek
"Lepiej czasem zapalić małą świeczkę, niż przeklinać mrok.."

morelowa

 
Posty: 23020
Od: Sob gru 19, 2009 10:38
Lokalizacja: Wrocław

Post » Czw paź 23, 2014 19:48 Re: Konkurs Ślepaczków - Historia mojego ślepaczka

Myślę, że nie skłamię jak napiszę, że nie ma powodów by z Kajtusiowego oczka łzy się toczyły.
Mam nadzieję, że się nie mylę i Kajtunio mógłby to potwierdzić. :201461

Już się nie mogę doczekać historii Migusia, ras ras i powinna się tu pojawić.
Obrazek**Obrazek**"Zdobyć przyjaźń kota nie jest rzeczą łatwą. Nie lokuje on swych uczuć nierozważnie: może zostać Waszym przyjacielem, jeśli jesteście tego godni, ale nigdy waszym niewolnikiem."Théophile Gautier

Petka

 
Posty: 14372
Od: Nie cze 22, 2008 23:31
Lokalizacja: Poznań

Post » Pon paź 27, 2014 13:55 Re: Konkurs Ślepaczków - Historia mojego ślepaczka

Mamy już pełną odsłonę nagród :D - kusimy i zapraszamy do udziału w konkursie- naprawdę warto :ok:

Peciu, Kajtuś za odwagę chciałby różową czy zielona myszkę? :wink:
ObrazekObrazek
ObrazekObrazek

Klub Ślepaczkowy

 
Posty: 1404
Od: Czw maja 05, 2011 14:56

Post » Wto lis 04, 2014 17:01 Re: Konkurs Ślepaczków - Historia mojego ślepaczka

..z lasu , czyli Rolfik
Trzęsąca się, niewidoma kupka nieszczęścia , zagrzebana w ziemi i ostatkiem sił przeraźliwie płacząca w pustym lesie..pustym?...na szczęście dla niego jednak nie..szum silnika , ktoś sie zatrzymał, ktoś wysiadł i poszedł za tym przeraźliwym wołaniem o pomoc, zupełnie przypadkiem ..przypadek, a może raczej łut szczęścia, może przeznaczenie, że gdzieś tam w okolicy Rawicza ktoś zatrzymał się chwilę w lesie, zabrał przerażone futerko i zawiózł do schroniska do Wrocławia... ile niezaplanowanych i dziwnych zdarzeń musiało się spleść, aby to jedno małe stworzenie dostało szansę na życie , a wystarczyło by aby ktoś akurat tu się nie zatrzymał, nie poszedł za głosem, zostawił, bo ma swoje sprawy i dalszą podróż przed sobą...
Miejsce postoju tak, to łut szczęścia lub przeznaczenie, ale jeszcze potrzebny człowiek z sercem, który się pochyli nad małym ślepym brudaskiem. Człowiek.
Zatem jak nazwać tego, który ślepego, przerażonego kota wyrzuca czy zakopuje gdzieś w lesie?...Kota, który musiał mieć dom, bo był wykastrowany, grubiutki.
Powiedziano,że ma ok. 8 lat tak staro i źle wyglądał mimo krągłego ciałka. Wsadzono do króliczej klatki na gazety i tak sobie był ...i znów łut szczęścia, bo gdzieś tam na zapleczu dojrzała go wolontariuszka i widząc to roztrzęsione nieszczęście bez namysłu zabrała ze sobą.
Za kratkami był 3 dni -znów los ? przeznaczenie? a może mały koci anioł czuwał nad tą duszyczką?
A po miesiącu już był własny dom :201461
Kiedy zawitał do mnie, moje trzy kocury oczywiście podniosły bunt- konkurencja w domu :evil: , ale rozbroił je kompletnie tym,że na ich prychnięcia, wygięcia i to wszystko, co koty stosują , aby postraszyć przeciwnika- on po prostu podszedł do każdego, obwąchał, przytulił sie :D
efekt- najstarszy mój kocur , herszt bandy po prostu ....zbaraniał :lol:
i tak Rolfik wszedł do rodzinki :lol:
Kotek ze straszną traumą(przez wiele lat wpadał w panikę , jesli usłyszał,że ktos idzie w butach), z objawami neurologicznymi (kłopot z tylnymi nóżkami, oczopląs) i w zasadzie niewidomy (oczka poprawiły się z czasem-brak stresu, opieka, leki), z pewnością był domowym kotkiem ( wykastrowany stara metodą), po pól roku odważył się wyjść w obecności obcego człowieka,do dziś boi się ludzi, przeważnie zmyka jeśli ktoś przychodzi i tylko nieliczne osoby mogą go zobaczyć a pogłaskać tylko domownicy :wink:
jak jest? Rolfik widzi światło/cień, tym tłumaczyłam radzenie sobie "w terenie", ale tak naprawdę, nawet kotki które nic nie widzą, nie maja problemów z normalnym życiem na swoim obszarze, muszą go tylko poznać :wink:
w zasadzie czemu ja się dziwię- wszak wiadomo że koty są po prostu doskonałe :D wszytsko jest kwestią czasu i łagodności z naszej strony,koty mają tak niesamowicie wrażliwa psychikę, potrzebują czasu, aby móc zapomnieć to, co złe, Rolfik przez pierwsze tygodnie płakał przez sen,trząsł się ze strachu, musiałam go budzić i tulić, zapewne straszne przeżycia pojawiały się jeszcze we śnie... teraz to łobuziak jakich mało, z fenomenalna łatwością wygrzebuje ciastka kocie z szafki ,jest największym łobuzem, kto zaczepia koty i wymyśla najdziksze zabawy- oczywiście ślepaczek, a chłopakom w to graj, bo jak coś zmalują, wysyłają jego na negocjacje do mnie, Rolfik zrobi minkę niewiniątka a na takiego biedaczka przecież nie mogę się gniewać, no nie? :wink:
Obrazek
Nauczył się nawet łapać muchy 8O
Wszyscy pozwalaliśmy mu na wszystko i zaskutkowało to kompletnym brakiem posłuszeństwa, a żeby się nie gniewać jak coś zbroi, zaczyna się turlać, i masz babo placek - z takim kotem trudno być poważnym :lol:
Najważniejsze, że wie,iż nie wróci już do niego jakikolwiek strach.
Obrazek
Ostatnio edytowano Czw lis 06, 2014 14:24 przez alessandra, łącznie edytowano 3 razy

alessandra

Avatar użytkownika
 
Posty: 26437
Od: Pon maja 07, 2007 13:04
Lokalizacja: Dolny Śląsk


Post » Wto lis 04, 2014 20:40 Re: Konkurs Ślepaczków - Historia mojego ślepaczka

Luna.
Tak banalnie, że aż nudno. Czterotygodniowy szkrab, z powikłaniami po herpesie. Oczywiście syzyfowa walka. Oczywiście na jedno oko nie widzi. Oczywiście na drugie tylko częściowo. Oczywiście jest paskudnie niegrzeczna i rozpuszczona. Oczywiście mam mnóstwo szczęścia, że przeżyła i tłucze mi systematycznie zastawę stołową. Oczywiście, że kocham tego gizda pierońskiego. Nuuuudy, nie? Zatem tej panience już podziękujemy i nie weźmie udziału w konkursie :wink:

Ale był ślepaczek, który nie był nudny.
Który nauczył mnie pokory. Izydor. Wtedy lat: 10. Kot, któremu zrobiłam wielką krzywdę swoją nadgorliwością.
Trafił do naszego schroniska w środku stycznia, na obserwację pod kątem wścieklizny. Stary, brudny, zużyty, śmierdzący. Nie oszukujmy się: brzydki. Postrzępione w wielu walkach uszy, nadpalone słońcem. Pusty oczodół. W drugim bielmo? zrosty? Przyjęliśmy, że nie widzi. W końcu po dwóch tygodniach obserwacji, można było go zacząć ratować.
I na jego nieszczęście, zaczęliśmy… Od ratowania oka. Bez szczegółów powiem tyle: dziś już wiem, że takich oczu, ze zrostami od 10 lat, się nie ratuje.Się nie dotyka!
W konsekwencji Izydor stracił oboje oczu i oczodoły zostały zaszyte.
I tu zaczęła się gehenna starego, przerażonego, niewidomego już zupełnie kota, którego dokądś zawieziono, gdzieś zamknięto, w nowe zapachy, w nowe hałasy. Zaczął się przeraźliwie bać dotyku.

Pierwsze trzy miesiące każdego wieczora spędzałam czas na podłodze w łazience (gdyż tam zamieszkał), pielęgnując go, dając zastrzyki, lekarstwa, mówiąc do Dorka, dbając o urodę, czytając książki, ba! pracując nawet, bo „wklepywałam” dokumenty do lapka. Izydor mógł oczywiście poruszać się po całym mieszkaniu, ale się bał. Kiedy po trzech miesiącach przypadkiem wychyliłam się z kuchni i zobaczyłam Dorka w przedpokoju, popłakałam się.
Od tej pory zajmowało Dorkowi 2-3 tygodnie zdobycie kolejnych paru metrów. W czerwcu „znalazł” kuchnię. Tu znów postanowił zostać na dłużej, z powodów bliskich kociej naturze. I nagle okazało się, iż Izydor potrafi wejść na szafkę, do zlewu, coby ukraść rozmrażającego się kurczaka, czy przez okno wyjść na balkon. Ta kuchnia zatrzymała go trochę w ekspansji terytorialnej, a możliwość wyjścia przez okno na podgrzane balkonowe płytki, dawała pełnię szczęścia.
Na przełomie lipca i sierpnia dotarł do pokoju.
We wrześniu odkrył tapczan.
Pod koniec września pozwolił się, tam, na tapczanie, po raz pierwszy od wielu, wielu miesięcy dotknąć. Pogłaskać...

Izydor był kotem, przy którym mówiło się szeptem i człowiek zamierał tam, gdzie stał. Kiedy Dorek wychodził z łazienki , obojętnie: domownicy czy koci rezydenci, graliśmy w grę : „czarownica patrzy!” Znacie, prawda? :mrgreen: Żeby go nie spłoszyć, żeby nie przestraszyć, żeby nie stracić tych jego malutkich osiągnięć w zdobywaniu przestrzeni.

W październiku zdecydowałam: pora staruszkowi znaleźć jego własny dom, na dożycie.

I wiecie co? Znalazłam. Niedawno świętowaliśmy rok, odkąd „poszedł na swoje”.

Ulubione czynności na dzień dzisiejszy: jedzonko i spanie w betach. Każde nowe zdjęcie Izydora, które dostaję, to kot w pościeli. Zrobił się grubiutki, waży 6 kg i już nie przypomina tamtej, umierającej, futrzastej szmatki.

Można rzec: sukces! Ale ja osobiście uważam, że to była porażka. Bo uczyniliśmy kota całkowitym kaleką. Zabraliśmy mu wzrok w imię nauki i pseudonaukowych eksperymentów. Bo zawiniłam niewiedzą i brakiem stanowczości. Bo ja też się na nim „uczyłam”…

Obrazek

Obrazek
Obrazek

Jestem zbudowana z pamięci moich rodziców i dziadków, wszystkich moich przodków. Są w tym, jak wyglądam, w kolorze moich włosów. I jestem zbudowana ze wszystkich, których w życiu spotkałam, którzy zmienili sposób mojego myślenia. Więc kim jestem „ja"?

Kamakolo

Avatar użytkownika
 
Posty: 1658
Od: Śro gru 30, 2009 8:21
Lokalizacja: Katowice

Post » Śro lis 05, 2014 23:39 Re: Konkurs Ślepaczków - Historia mojego ślepaczka

Przeczytałam Wasze historie i się poryczałam :(
Każdy z Was jest zwycięzcą dla mnie, trudno tu okreslić jakiekolwiek kategorie... Chyba, że ilość wylanych łez ze wzruszenia, że są tacy WSPANIALI ludzie na świecie!

j.szmudrowska

Avatar użytkownika
 
Posty: 178
Od: Sob lip 28, 2012 21:56

Post » Czw lis 06, 2014 11:05 Re: Konkurs Ślepaczków - Historia mojego ślepaczka

Jak byś chciał łzami mierzyć, to jest ryzyko, że się odwodnisz.. :(
Cieszyć sie trzeba jak sie dobrze kończy :D
Prawo i Sprawiedliwość jest najbardziej mściwym gangiem politycznym w Europie./Davies

Obrazek
"Lepiej czasem zapalić małą świeczkę, niż przeklinać mrok.."

morelowa

 
Posty: 23020
Od: Sob gru 19, 2009 10:38
Lokalizacja: Wrocław

Post » Czw lis 06, 2014 11:11 Re: Konkurs Ślepaczków - Historia mojego ślepaczka

No, dobra, dobra :mrgreen:

JESTEM KOTEM , KTÓRY LATAŁ SAMOLOTEM!
Kotem Migdałem. Z jednym okiem. Opiszę sam bo niby skąd Duzi mają wiedzieć jak się taki kot czuje?
Szedłem kiedyś .. chciałem powiedzieć :wlokłem się kiedyś, łapka za łapką, malutki taki, głodny, zmarznięty, wszystko mnie bolało, a oko najbardziej. Wpadło wam kiedyś coś do oka, wpadło? I jak było? No, to sobie wyobraźcie , że wpadła wpadła wam gorąca igła...Pewnie kiedyś miałem kocią mamusię, nie pamiętam. Tego jak mnie karmiła i myła też... Nie wiem dlaczego byłem sam na tej ulicy wielkiej i groźnej.. Bałem się przeraźliwie i tak bardzo chciałem, żeby nie bolało i żeby coś zjeść, i żeby było cieplej, i żeby przyszła mama ..
Obrazek
Cały byłem chory , to się podobno nazywa kk. I jak się tak wlokłem to mnie jakaś baba złapała, podniosła, gdzieś wsadziła – o mało nie zszedłem na zawał! Jakby mi mało było. Zaniosła do innej baby. Postanowiłem się bronić bo jestem facetem! Miałem pazurki, ząbki i... sssssssyk. Syczałem tak w każdem możliwej chwili , że potem mnie przezywały Smokiem. Jakbym był smokiem to bym im dopiero pokazał. Ta Ciotka się nazywa Kotika, bo ona koty wszystkie do ratowania zgarnia z ulicy i leczy. W Gdańsku to podobno jest. Mnie też leczyła, coś wpychała do pyszczka, coś do oka – tego co go już prawie nie miałem..I dawała dobre jedzenie! Więc przestałem na nią syczeć i nawet nauczyłem się mruczeć. Chyba się za pewnie poczuła bo zawlokła mnie gdzieś , gdzie coś mi zrobili z tyłu , ale przy okazji zrobili porządek na twarzy, czyli z tą dziurą po oku. Znowu się czułem jak głupek z taką tubą na karku, bałem się, że tak zostanie. Ale była tam też taka ciotka co się nazywa Fanszeta i ona mi to czasem zdejmowała, żeby nie przyrosło.
I zaczął się cyrk, czyli szukanie dla mnie jakiegoś domu, miejsca, człowieka ? Nikt nie chciał takiego kota bylejakiego .. bez oka, czarno-biały, chudy, półdziki..
Znalazła się taka co trochę też pewnie ślepa jest i powiedziała 'niech przyjeżdża' . To się nazywa 'kupowanie kota w worku' ... Łatwo powiedzieć. To gdzieś okazało się być na drugim końcu .. czegoś.. daleko,. jakoś tak daleko podobno i nijak nikt nie chciał, żebym był jego pasażerem.
Szukali, szukali aż się nawinęła taka ciotka Myrzapl co leciała samolotem z tego Gdańska do jakiejś Warszawy i postanowiła mnie wziąć do towarzystwa. No, to tylko ludzie mogą mieć takie pomysły, żaden kot by na to nie wpadł. Nadal byłem mały ale nabawiłem się wielkiej klaustrofobii – zamknięty w transporterze, w zamkniętym, kiwającym się samolocie. Prawie się porzygałem. I w dodatku Warszawa to nie był kres podróżowania, nie , nie ma tak łatwo w kocim życiu.
W Warszawie przejęła – samochodem - mnie inna baba, ciotka iwona66 . Miła była, dobre słowa mówiła, karmiła – to pozwoliłem się miziać, bo myślałem, że ona mnie kocha na zawsze. Okazało się, że owszem kocha , ale musi oddać tej co czeka i jak już się przyzwyczaiłem do takiego fajnego domu, to znowu mnie wsadzili do jakiejś klatki [ to jakieś takie hobby tych dużych, żeby co chwilę kota wsadzać do pojemników??] i następna ciotka, Ania z Warszawy, która jechała do jeszcze innego miasta czyli Wrocławia samochodem, postanowiła zrobić coś z drogą [podsłuchałem] i przejechać przez Opole. To Opole to miał być koniec podróżowania.
No. Jak już dotarłem, w byle jakiej łazience otworzyły baby ten pojemnik, to pomyślałem – oooo, nie, nie ma tak dobrze, żadne mizianki, oglądanie kota, nie będę się przyzwyczajał.. i prosto z pojemnika szurnąłem pod takie duże, niskie, co podobno to wanna jest. Miałem dość podróżowania i mam go dość do tej pory!
Swoją najnowszą dużą babę oglądałem jakiś czas w poziomie całą, bo leżała koło tej wanny i kiciała. Mały nadal byłem, ale na byle kicianie nie dałem się nabrać. Niestety, choć nie wyglądała z tym wszystkim na najmądrzejszą, to się okazało , że ma być moją matką. Zastępczą. Podobno takie też kochają..
Tak kochają, że w łazience trzymają, gdzie w drzwiach były dziury, w które syczała, pluła i warczała jakaś kocia potwora. Jak już MZ [matka zastępcza] wypuściła mnie z tej łazienki, to się okazało , że mieszka tu jeszcze … kotka!! Morelka. Chciałem się zaprzyjaźnić.. Ech.. Próbuję do dziś . To już jakieś 3 lata!! Ludzie, koty – ile można się wściekać? Ja jestem grzeczny kotek, miły, ale Morelka mnie nie lubi. Nie gryziemy się, nie bijemy, czasem się nawzajem pogonimy, pomachamy łapkami, ale nie mam do kogo się przytulić.
Do MZ nie będę za bardzo się przytulał. Poleżę sobie na kolanach, wystawię mój śliczny brzucholek, pomruczę, ale bez przesady wszystko. Jeszcze pamiętam to przerzucanie mnie w pojemnikach tu i tam. Nie pozwolę sobie obciąć pazurków, bo nie wiadomo do czego mi się jeszcze mogą przydać. Bardzo się boję ludzi, bardzo. Nie jestem odważnym kotkiem, różnych rzeczy się boję. Morelka się nie boi ludzi ani rzeczy, a ja potrafię nawet rolki papieru takiego z łazienki się przestraszyć.
Prawie nikt mnie nie widział poza Morelą i MZ. Jak słyszę, że ktoś puka to uciekam do takiej swojej norki i się zagrzebuję, zasłaniam i tylko czekam aż pójdzie. Już nie chcę się przeprowadzać i przyzwyczajać!!. MZ mówi do mnie Migusiu, Misiu, a czasem tak, że tu nie powtórzę bo może jacyś tacy co ratują koty chcieliby mnie zabrać. Do Morelki też tak mówi – niezrównoważona jest chyba. Ale już się na niej znam i wiem czego się spodziewać, więc zostanę.
To pa :D Ciotki
Obrazek
Prawo i Sprawiedliwość jest najbardziej mściwym gangiem politycznym w Europie./Davies

Obrazek
"Lepiej czasem zapalić małą świeczkę, niż przeklinać mrok.."

morelowa

 
Posty: 23020
Od: Sob gru 19, 2009 10:38
Lokalizacja: Wrocław

Post » Czw lis 06, 2014 11:26 Re: Konkurs Ślepaczków - Historia mojego ślepaczka

Wzruszajace ogromnie. A w jakim czasie glosowanie?
aktualny wątek viewtopic.php?f=46&t=213932
***** ***

zuza

Avatar użytkownika
 
Posty: 84883
Od: Sob lut 02, 2002 22:11
Lokalizacja: Warszawa Nowodwory

Post » Czw lis 06, 2014 12:00 Re: Konkurs Ślepaczków - Historia mojego ślepaczka

A czy moja Lilu, znaleziona jako ślepaczek, obecnie "ślepaczek niebardzo" (w dużym stopniu odzyskała wzrok, choć nie całkiem) też się nadawa żeby wziąć udział w konkursie :?:

wiata

Avatar użytkownika
 
Posty: 269
Od: Wto lip 17, 2007 13:38
Lokalizacja: Rybnik

Post » Czw lis 06, 2014 14:09 Re: Konkurs Ślepaczków - Historia mojego ślepaczka

A czy ja mógłbym coś opowiedzieć? Od razu zaznaczę, że wcale nie jestem ślepaczkiem, po prostu świat jest teraz ciemniejszy i mniej wyraźny niż zeszłej jesieni, nie wiem co mu się stało.
Maksio
Obrazek]Obrazek

Modjeska

 
Posty: 5853
Od: Pt mar 31, 2006 20:52
Lokalizacja: Zalesie Górne

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: aassiiaa, aga909, magnificent tree, ryniek i 516 gości