MM93 pisze:Szwagier w jaki magiczny sposób ukarałbyś osobę za kastrację dachowca ? Sąd by cię wyśmiał. A przecież zawsze osoba kastrująca mogłaby się tłumaczyć, że myślała iż dachowiec bezpański i popełnia dobry uczynek ... ; ).
Co do naszej polskiej wsi masz rację ... Dlatego zawsze można wykastrować kota bez zgody sąsiada. I nie jest to jakaś wydumana ingerencja, tylko wyższe dobro. KOTA. A uczucia tłuszczy względem jajników kociastych mała mnie obchodzą. Bo skoro można bez konsekwencji skatować kota łopatą czy w ramach eutanazji powiesić psa na drabinie, to niby dlaczego nie wolno wykastrować zwierzaka, bez zgody "właściciela" ? A no wolno.
Także piano jeśli masz możliwość ciachnąć te kotki, to nawet się nie zastanawiaj.
Hola.
Rozumiem Twoje pobudki, ale zasadniczo nawołujesz do naruszania cudzej własności bo ... prawdopodobnie jest to bezkarne? Nie tędy droga. Po pierwsze, czy zasięgałaś porady prawnika w przedmiotowej sytuacji? Orzecznictwo sądowe czasem znacznie odbiega od intuicyjnego odbioru sytuacji. A odbiór społeczny takich działań może zrobić więcej szkody niż pożytku - wykastrujesz jedną kotkę a zabagnisz opinię całemu środowisku.
Jest też kwestia powikłań operacji - dlatego podpisuje się zgodę na operację. Ryzykujesz życiem cudzego zwierzęcia, nie wiedząc, czy np. brak kastracji nie jest spowodowany przeciwwskazaniami do narkozy.
Opisane przez Ciebie przypadki bezkarnego znęcania się to dowód na słabe egzekwowanie prawa a nie argument aby je lekceważyć
Poza tym, nawet nierozsądny właściciel nadal ma prawo decydować o swoim zwierzęciu. Właściwą drogą jest edukacja a nie działanie za plecami.
Jest też oczywiście prawdą, że zaniedbane kotki właścicielskie są nieraz kastrowane bez wiedzy właścicieli, przez przypadek, jako wolnożyjące. Ale stanowczo nie chciałbym propagować takiego rozwiązania jako działania programowego