dziękuję Basiu,to prawda ,przyzwyczajamy się z tym bólem żyć .
Rodzice mieli być wieczni ,a już na pewno Grzegorz miał być niezniszczalny ,a on Go pokonał
taki wielki ,silny chłop ...to ja ta słaba .
Minęło 5 lat ,a ja wciąż widzę tą bezradność w Jego oczach ,jak chciał się podnieść i nie mógł .
Mówił co ja bym zrobił bez ciebie..a ja nic nie mogłam ,dokładnie tak samo kiedy odchodziła mama,tata ..nic ,być i patrzeć .
Niekończące się łzy ,głowa mi pęka .
Trzeba się ogarnąć ,zaraz przyjdzie syn ,nie musie wiedzieć ,nie musi widzieć.
Przywdziać uśmiech na usta .
Spotkałam dawną znajomą ,popatrzyła na mnie i pyta z troska w głosie
jak ty żyjesz z tej renciny ?
pytanie padło po 5 latach ,a przecież byliśmy b.dobrymi znajomymi i gdyby nie to przypadkowe spotkanie pewnie następne 5 lat by mnie mijała szerokim łukiem.
jak ? dobrze ,oczywiście że dobrze .
Nie dam satysfakcji użalania się nad sobą ,przywdziewamy więc uśmiech i jest ok.
Niestety w te dni pewnie wiele razy będę musiała widywać byłych znajomych ,a może i byłą rodzinę .