Hej wszystkim!! Od wetaa wróciłem już dawno (chyba o 12 już byłem z powrotem). Weterynarka pstawiła diagnozę, dała dwa zastrzyki, kazała go obserwować i wrócić jutro. Powiedziała też, że to jakieś straszne choróbsko (na szczęście to nie nosówka [bo tak przypuszczałem], bo inne kotki mogłyby się zarazić). Kotek czuje się już dużo lepiej, zaczął już jeść, jednak nie chce nartazie pić wody (chciał troszkę skubnąć, ale tylko sobie nosek zmoczył). Powoli wszystko wraca do normy... Jednak nie chciał jeść nic innego (no, prawie) nić suchej karmy kitekat
. Ona uzależnia... Kotek czuje sie już dużo lepiej, nie tylko dlatego, że odwiedził weta, ale także dlatego, że wczoraj zacząłem odpchlanie środkiem w areozolu, a dzisiaj uwieńczyłem dzieło pudrem insektobójczym (żeby nie podrażnić zbytnio jego skóry). Do obróżki chciałem mu też przypiąć adres, ale ja mieszkam na przedmieściu Warszawy (możecie nawet mówić że to wieś), a tutaj koty raczej się nie gubią... Oooo, znowu polubił mizianie
... Jest już jedna pani, chętna na kotka (ciocia mojej koleżanki), która chciałaby kota... hmm... to źle zabrzmi: "dla córki" (no, żeby córka miała towarzystwo). Jednak muszę się do nie przejechać i powiedzieć, że istnieje ryzyko, że kotek zachoruje. Będą też konieczne szczepienia, bo dom tej pani jest położony na skraju lasu, a nie wiadomo, co ta może czychać. Ale ponoć kotek i tak będzie spędzał wolny czas w domu. Aha, będę go bardzo często odwiedzał, bo będzie teraz mieszkał 1-2 km ode mnie (to niedużo)...
Aha i przepraszam, że tak późno napisałem, ale musiałem zająć się troszkę kotkiem...