Do Urzedu Miasta wybralam sie z nadzieje, ze jest tam Straz dla Zwierzat, gdyz tak powiedziala mi jedna z dwoch pan, ktorych telefony podala mi
cypisek.
Kiedy zadzwonilam do tej pani i powiedzialam, ze oprocz niewykastrowanego kocurka jest jeszcze ciezarna koreczka ale pani kierowniczka TOZ-u powieidziala, ze nie przyjmuja ciezarnych kotek - wowczas pania powiedziala, ze porozmawia ze Straza dla Zwierzat i Schronisko bedzie musialo ta koteczke ciezarna wziac. Zapytalam ja jeszcze, czy aby napewno w Swinoujsciu jest Straz dla Zwierzat i potwierdzila, ze jest. Byl to piatek 3 pazdziernika i pani ta wybierala sie na zebranie do TOZ-u. Na zebraniu tym opowiedziala panu Adamowi, ktory zajmuje sie lapaniem kotow z ramienia TOZ-u i dostalam od niego sms o tresci: Prosze o kontakt w sprawie kotow. Oddzwonilam a wtedy on powiedzial mi, ze skoro juz jestem umowiona z ta pania, to on nie bedzie potrzebny - ale ta pani tylko sie ze mna umowila ale nie przyszla.
Bedac w Urzedzie miasta pytalam o Straz dla Zwierzat ale nikt o takiej strazy nic nie wiedzial i skierowano mnie do (imie i nazwisko zanane mi) pani w Wydziale Ochrony Srodowiska, ktora zajmuje sie sprawami bezdomnych kotow. Porozmawialysmy sobie, obiecala, ze zadzwoni do p.Adama zeby przywiozl mi ta obrozke i smycz na co odpowiedzialam, ze sama kupie, bo wkrtoce wyjezdzam i zbyt dlugo juz czekam, ten pan obiecal, ze zostawi obooze i smycz w recepcji ale nie zrobil tego. Mysle, ze chcieli zebym sobie wrocila do domu i dala im spokoj.
Praktycznie caly czas zajmowalam sie kotami i nie widzialam zadnengo z nacietym uszkiem tak jak mowil wet co oznaczaloby, ze kot jest wykastr/wyster. A juz dobilo mnie stwierdzenie, ze dzika ciezarna kotka - musi sobie radzic sama - bo w schronie nie ma dla niej miejsca.
Zadaje sobie caly czas pytanie - dla kogo sa Schroniska dla Zwierzat? Czyzby dla ludzi, zeby pod plaszczykiem ochrony zwierzat mogli zajmowac sie lewymi interesami sprzedajac na boku karme przyznaczona dla zwierzat w schroniskach?