Nie ma to jak zrobić sobie długi weekend ... miałam dziś wizytę lekarską, więc wzięłam urlop. Rano załatwiłam kocie zakupy
, w południe poszłam z CDT na szczepienie a Krokietem na krew. W międzyczasie zobaczyłam martwego kota [*] na trawniku i dzwoniłam aby zabrano zwłoki. Zdążyłam chwile odpocząć, kiedy okazało się, ze komuś jest niezbędna Morka, teraz zaraz, natychmiast. Na tyle niezbędna, że w toku adopcji zawiózł mnie do lekarza, bo już bym nie zdążyła.
Lekarz przewlókł mnie na lewa stronę i dał zwolnienie na jutro każąc wypoczywać. A nawet mu nie mówiłam, co robiłam cały dzień ...
Krokiet poniósł sobie mocznik i kreę (82 i 2,3
). Objechałam.
Morka mieszka z Panem, któremu niedawno zmarła Mama. Ma ożywić dom i przepędzić smutne wspomnienia. Z całą pewnością za kilka dni Pan będzie miał zupełnie inne problemy, bardziej przyziemne, co codziennego zwalczania