Śmiem wątpić
Dziś nie jest dobry dzień. Dowiedziałam się o śmierci Piotra Salvadoredali67
Dla mnie był to bliski przyjaciel, był też kociarzem honoris causa
. Szczęśliwy posiadacz kilku kolejnych bernardynów z odzysku, m. in. z Palucha, zaangażował się w walkę z kocią bezdomnością. Sam nie mógł mieć kota, wiec jego znaleziska zazwyczaj trafiały do mnie
, ale pomagał jak mógł: transportem, zawsze bezcennym, pomocą w robieniu zastrzyków i kroplówek (w tym mnie, kiedy jeszcze sama nie umiałam). Woził mnie z Gołąbką [*] w ostatnim okresie jej życia, obsługiwał różne łapanki, w tym legendarne na Cytadeli i pod PKiN, pomagał w transporcie do lecznicy kotom z DT w Łomiankach ...
Kilka kotów z mojej listy to jego zdobycze. Spieraliśmy się o imiona - powiedziałam, że Alfonsa i Adolfa będzie sam wyadoptowywał ...
Uczulony na koty - kiedyś wchodząc do lecznicy wyczuł, że piętro niżej, w gabinecie za 2 parami drzwi jest trikolorka. Była. Wszystkie trikolorki go kochały
.
Zdrowie nigdy mu nie dopisywało, kilka lat temu nastąpiło znaczne pogorszenie. Nie mógł często prowadzić. Po zeszłorocznej operacji była nadzieja na poprawę. Cały czas powtarzał, jaka to była satysfakcja pomagać łapaczom, świadomość, ze kolejne kotki nie będą rodzić. Bardzo chciał wrócić do chociaż okazjonalnego pomagania. Obiecywałam sobie, że jak tylko zdrowie mu pozwoli, wyciągnę go w tym roku na łapankę, nawet jako widza, żeby poczuł motywację i poczuł frajdę. Nie zdążyłam
Dziś rano Córka mnie powiadomiła, ze zmarł. Rozmawiałam z nim dosłownie tydzień temu. Nadal nie mogę w to uwierzyć.
Mam nadzieję, że dziś wreszcie poszedł na długi spacer ze swoimi bernardynami i Gołąbką lecącą kłusem z zadartym ogonem