wczoraj miałam farta
wyszłam na spacer z Caillou, i jakaś kobiecina (młoda) na takim podwóreczku miedzy kamienicami miała spuszczonego psa
-pies taki w typie amstaffa, ale mieszany -coś w stylu mojej Sweetie, ale większy pysk
i jak pies zobaczył Caillou to galopem przebiegł żeby ją zjeść , no chociaz ugryźć -chyba z nim mało chodzą na spacery
dałam Caillou za siebie i robiłam obroty żeby zawsze Caillou była z tyłu -bo pies usiłował a to z jednego boczku ją dopaść, a to z drugiego złapać zębami
chwilę dłuższą trwało, zanim kobiecina przestała go wołać i wydzierać się i po prostu przyszła po niego
Caillou wcale nie chciała być za moimi plecami i zamiast być cicho-to pyskowała do psa
ona z tych, co raczej sie postawią niz uciekną -ale na smyczy nie miałaby szans
a nie mogłam jej spuścić, bo to było blisko dużej, ruchliwej ulicy
poza tym ona jest dobra w pokazach wściekłości, puszeniu się , udawaniu wściekłego psa , przystawianiu zębów do piej szyi i wywrotkach-ale jak pies gryzie naprawdę to jest zaskoczona
no i wyobraźcie sobie -miałam szczęśliwy dzień
tamten pies mnie nawet nie drasnął
chociaż mógł mnie pogryźć zupełnie bez problemu