Chciałam tu na forum jeszcze raz serdecznie podziękować Monice Marcelibu.
Jest normalnie profesjonalistką - zaniosła Pani Doktor nawet zdjęcie Paka, żeby sobie mogła na niego popatrzeć. Na dodatek Pani za te konsultację nic nie wzięła
nadal jestem w szoku...
Niestety RTG przesłane ze zdjęcia w telefonie było mało szczegółowe, a w krwi za mało szczegółów. W każdym razie pani doktor wykluczyła artretyzm i kalici i to zapalenie stawów też. Nic się tam nie zgadza, bo kot ma pełen zakres ruchów, żadnych blokad, czyli jestem w punkcie wyjścia ;( tylko biedniejsza o te 6 stów które dałam za te badania i leczenie Paka w tej drugiej przychodni, (o pierwszej nie wspomnę).
Jak przekazała mi Monika, to może być 50 różnych chorób, od bardzo poważnych jak grasiczak do zupełnie niepoważnych, ale musza go tam obejrzeć i zbadać.
Co za tym idzie muszę go przywieźć do wawy. Monika zapisała mnie ja jutro na pierwsze wolne okienko na 13:15. Niestety okazało się że mój tata jutro jedzie gdzieś w celach zarobkowych, wraca późnym popołudniem - czyli nie mam samochodu
Myślałam już żeby jechać pociągiem (Pako nawet woli pociąg niż samochód) ale jutro mój mąż akurat pracuje, od (7:00 do 19:00)
- i nikt oczywiście już nie chce się zamienić - (wiadomo, sobota, każdy chce mieć wolne) a ja sama z tym 7 kilowym bambulcem nie dam rady. Toteż musiałam przełożyć wizytę. Chciałam nawet wziąć sobie wolne, żeby załatwić to normalnie w dzień, ale jak zadzwoniłam to dostałam termin na czwartek na 18:00, także późno. No trudno, może wezmę wolne i w Czwartek i Piątek, urlopu mam dużo, także nie mam co się martwić.
Pewnie taniej i lepiej byłoby od razu przyjechać do Warszawy - sobie będę pluć w brodę teraz. Usprawiedliwiam się że wyborze tej drugiej lecznicy w mińsku, przeważyło to że był Piątkowy wieczór, wróciłam z roboty do domu po 19:00, zastałam, leżącego i krzyczącego kota, któremu chciałam pomóc jak najszybciej. Do tego ta jego histeria i agresja ;/ teraz myślę że mogłam pojechać z nim w mińsku na zastrzyk i nie robić mu tam badań tylko w Sobotę na drugi dzień, na spokojnie pojechać do wawy, gdy jeszcze zastrzyk działał i mniej go bolało - no ale jestem mądra po szkodzie.
Na razie Pako czuje się dobrze, zwiewa tylko przed Łachu (ona go zamęczy).
Wczoraj marcin wyszedł do sklepu na godzinę i zamknął go niechcący w garderobie (oczywiście jak wszedł i zobaczył jednego kota to od razu spanikował, przewrócił dom do góry nogami
- a garderoba była na końcu - bo pako nigdy nie lubi sam siedzieć, zawsze jest gdzie koło człowieka).
Pako podobno był zachwycony tą godziną bez Łachu i wcale nie chciał wychodzić- wręcz spojrzał się z dezaprobatą że go odnaleziono. No i się biją o to kto ma spać w łóżku ;///