Prośbę mam do wszystkich, którzy mają ponadprzeciętne doświadczenie z wetami specjalistami.
Wzięłam ja sobie kotełka, Irenę, około 2-letnią, znalezioną przez kogoś pod Krakowem. Irena wyglądała na zdrową. Aż do pierwszej nocy u mnie w domu. Kiedy dostała ataku. Wyglądał ze wszech miar na atak padaczkowy. Nadmienię że wcześniej zrobiłam jej morfologię i profil nerkowy oraz test na FELV. Wszystko wyszło w normie, poza enzymami wątrobowymi, w tym ASPATEM, które były podniesione. Nieznacznie, ale jednak. Po ataku zabrałam ją do weta na Zamoyskiego. Zrobili kolejne badania krwi (tym razem wątroba wyszła okej), zbadali kupę - wyszły nicienie, ale tylko nicienie, nie glizdy, oraz uszy - wyszły świerzbowce. 3 września dostała pierwszą dawkę odrobaczania i lek do uszu, a także Synergal, witaminę B i Aspargin (potas+magnez). Ataki nadal się pojawiały, od 28 sierpnia do dzisiaj (11 września) było ich sześć (zaobserwowanych). Miała robionego rentgena, była badana pod kątem cukrzycy, miała badane hormony - wszystko wychodzi w normie. 25 wrzesnia jestem umówiona na echo serca, bo faktycznie czasem przy zabawie zdarza jej się sapać. Dzisiaj dostałam receptę na Encortonol i zalecenie, że jeśli nie będzie reakcji, zaczynamy kurację barbiturantami. Jednocześnie wetka powiedziała mi, ze pasuje zrobić kotu rezonans, przy czym najlepiej zrobić to we Wrocławiu lub w Warszawie. I tu moje pytanie - pomijając całą resztę, choć chciałabym usłyszec radę również na temat całej choroby - czy naprawdę w Krakowie nie ma/nie warto iśc do neurologa? Czy nie ma chociaż aparatury? Zeby badanie zrobić tutaj, a wyniki do analizy wysłac do Wrocławia/Warszawy?
Help bo nie wyrabiam.