Zaczęło się od choroby mojego Gucia i założenia przeze mnie tego wątku: viewtopic.php?f=1&t=163706&start=45
Guciu odszedł, ale od tego czasu postawił na naszej drodze już 3 kociaki potrzebujące pomocy.
Lucky13 pisze:Guciu umarł wczoraj...
Serce mi pęka, nasz najdroższy, najmądrzejszy, najbardziej wyjątkowy kot...
Został dzisiaj pochowany na działce, tak jak Koszałek, Brajan, Gustlik i 2 koty działkowe...
Kiedy wracałyśmy z pogrzebu, znalazłyśmy dwa kociątka- jedno w całości pokryte niewyobrażalnymi ilościami larw much, leżało na betonie na działce, a te wstrętne, wielkie, błyszczące muchy na nim siedziały, latały wkoło niego... A on się nawet nie ruszał Oczyściłyśmy go z tego świństwa, teraz śpi.
Drugi kotek ma lekki katar i miał kilka kleszczy i innych nieznanych mi pasożytów.
Nie umieją same jeść, to całkowite maleństwa Ok. 4 tygodniowe. Moja mama właśnie zakupiła dla nich mleko początkowe dla niemowląt, będziemy karmić strzykawką.
Guciu postawił je na naszej drodze...
Lucky13 pisze:Kociątka były u weta. "Muszek" ma na spodzie ogona ranę(której wczoraj nie było), weci wyjęli z niej ze 20 wstrętnych, tłustych larw
Oba kotki zostały spryskane Fyprystem(ponoć można stosować go u kotów od 2 dnia życia, powiedzieli że im nie zaszkodzi), wypisali nam Gentamycynę(paprzą im się oczy). Podajemy im lizynę. Antybiotyku na razie nie dostały, mamy obserwować. Miały całą masę kleszczy i innego świństwa na sobie.
Powiedzcie mi, jak można stwierdzić, że larwy dostały się do środka? Weci powiedzieli, że się nie da, bo jest zbyt malutki żeby zrobić mu usg. Mieści się na dłoni.
Kociaczki to dwa chłopaki. Bury "Muszek" dochodzi do siebie i walczy z katarem, natomiast jego rudy brat radzi sobie doskonale. Mimo, że obydwa urodziły się jako dzieci dzikiej kotki to od samego początku nie było w nich nawet cienia dzikości.
Kociaki mają na działkach rodzeństwo i mamę(odkryte dopiero po zabraniu naszej dwójki do domu). Kotka okociła się na stercie desek w szufladzie i te dwa kotki musiały stamtąd powypadać.
Maluchy, które są na działkach to dwa buraski i bura szylkretka(która niestety jest chora). Wczoraj rano miałam chorą dziewczynkę zabrać, ale niestety matka gdzieś wyniosła dzieci a ja nie mam pojęcia gdzie. Poszukiwania trwają i mam nadzieję, że przyniosą oczekiwany skutek.
Sprawę utrudnia fakt, że w ogóle nie znam tych działek, ludzi i kotów. Miauczenie maluszków usłyszałyśmy z ulicy i tak do nich dotarłyśmy.
Kolejną moją podopieczną jest znaleziona dzisiaj czarna, mała koteczka. Maleństwo błąkało się pod moim blokiem i zaczepiało ludzi. No i cóż, trzeba było dzieciaka zabrać do domu. Musiała zostać przez kogoś wyrzucona, bo u nas w okolicy wszystkie koty są wysterylizowane. Poza tym jest w 100% oswojona, mruczy i ugniata. W ogóle nie boi się w domu.
Niestety koteczka ma uszkodzone, zamglone lewe oko. Prawdopodobnie było czymś zakłute. Ma też świerzba- wet wyczyścił jej uszy i podał preparat, za 10 dni trzeba powtórzyć. Poza tym jest przemiła i bardzo spokojna.
Poza powyższą trójką mam obecnie na stanie 6 dorosłych kotów.
Koty po doprowadzeniu do stanu używalności będą szukały domów, można się ustawiać w kolejce.