Witajcie Kociarze i Kociambry!
Ja również zaliczam się do szczęśliwie kotolubnych. Od 6 lat mam kocura - kastrata imieniem Filip. Rozpuszczony niemiłosiernie, domowy pupil. Wyrósł na ogromniastego, biało-czarnego "potwora".
W zasadzie żyło nam się bez problemów. Do ostaniej soboty. Przybyła do nas Fiona: 8 tygodniowa, tygryskowa królewna.
1 dnia spała w szafie i Filip dopiero pod wieczór zorientował się CO SIĘ STAŁO!.
2 dnia odbyło się popisowe fukanie, warczenie, ale na szczęście bezkrwawe. Teraz już nawet na nią nie warczy tak często,ale...
Chyba nas znienawidził, stracił apetyt, nie przychodzi się gilawić, nie chce spać na ulubionym fotelu, i stara się nie być z nami w jednym pokoju. Przeczytałam na forum żeby rozpieszczać 1kota, ale on się nie daje!!!!!. Nawet wołowiny odmówił!!!! Fiona wyjada mu z miski, a Filip smutno patrzy. Kiedy wczoraj zobaczył jak ona słodko śpi mi na kolanach to spojrzał na mnie tak ,że prawie płakałam .
Może za późno na dokocenie, może Filip za długo był sam? Czy on nam wybaczy? Może lepiej oddać Fionę?
Czekam na rady doświadczonych
Dzięki