Muszę to gdzieś napisać i trafiłam tutaj.
Ziuta (10 lat) i Tosiek (3 latka) - sierściuchy dwa najbardziej kochane na świecie
2,5 roku temu straciłam Jaśka. Miał prawie 16 lat i nowotwór jamy brzusznej.
Została z nami 7 letnia Ziuta, która Jaśka znała całe życie i popadła w depresję.
Myśleliśmy, że robimy dobrze ratując niespełna 3 miesięcznego Tośka przed schroniskiem i przynosząc go do domu (od naszego Weta - dostali go od straży miejskiej w sylwestra - chyba niechciany prezent pod choinkę). Ziuta na jego widok dostała kociego kataru - leczenie trwało 4,5 miesiąca + depresja, ale po jednym i drugim nie został żaden, nawet najmniejszy ślad.
Został Tosiek, bo jego oddanie nie uleczyłoby Ziuty, prawda?
Tosiek był po wszystkich możliwych testach wet i był zdrowym kociakiem, tak wesołym, grzecznym i przytulaśnym, że coś niesamowitego. I taki jest nadal.
Jego zabawy i inteligencja, szybkość uczenia się zadziwiają nawet kociarzy z doświadczeniem kilkukotowym i kilkunastoletnim.
Jak to się stało, że w ogóle dowiedzieliśmy się o chorobie Tośka?
Zaczęło się od tego, że prawie rok temu postanowiliśmy odchudzić Ziutkę, bo wyglądała jak pancernik. Fakt nasza to była wina, bo ona jest obżartusem a my dawaliśmy jej sporo jedzenia (2 x dziennie).
Ziuta schudła w ciągu 8 m-cy prawie 1,5 kg, to bardzo dużo jak na kota. Fakt wcześniej była zapasiona i ważyła 5,5. Ale to wysoki kot, o długich nogach i bardzo delikatnej budowie ciała, wiec tragicznie nie wyglądała.
Niemniej, schudła powiedziałabym spektakularnie, więc postanowiliśmy zrobić jej kompleksowe badania. Zrobiliśmy je kilka dni temu.
Wykazały, że Ziuta jest 100% zdrowa, po prostu dzięki diecie osiągnęła swoją właściwą wagę i wygląda jak szczupły, zdrowy drapieżnik.
Jakby przy okazji zabraliśmy Tośka. Zrobili mu badanie krwi i rentgen. Rentgen nic nie wykazał, natomiast ze względu na młody wiek Tośka, niepokoiły niektóre wyniki krwi.
Tosiek ma 2,5 roku, wiec tym bardziej to martwi. Je karmę dla kastratów, w ogóle odżywia się bardzo regularnie i zdrowo, więc skąd takie wyniki?
Wczoraj ponowiliśmy badanie krwi i lekarz zrobił Małemu USG. Dzisiaj wyniki krwi potwierdziły, że (nie pamiętam co) 2 wartości przekroczyły dopuszczalne parametry.
U mojego Tosia zdiagnozowano białaczkę kocią. Nie napisze co dokładnie było nie tak, bo w szoku nie zapamiętałam wszystkiego.
Tosiek 10 października 2013 r. skończył 2 latka (teraz ma trochę ponad 2,5).
USG nie wykazało żadnych zmian w organach wewnętrznych, Tosiek nadal ma apetyt i lubi się bawić. Jest lekko puchaty (tłuściutki) ale to taka też jego uroda bo jest niedużym krępym kociakiem.
W każdym bądź razie nie chudnie, nie traci apetytu i wigoru.
Nic się nie dzieje z organami wewnętrznymi (tylko to badanie wskazuje na niewielka nieprawidłowość w nerkach?! Kurde nie pamiętam...
),
Lekarze do których chodzimy od 14 prawie lat są naprawdę świetni, ale chyba będę chciała skonsultować wyniki jeszcze z jakimś wybitnym specjalistą, który specjalizuje się w wirusach u kotów, a zwłaszcza białaczce najlepiej z Warszawy.
Ziuta miała robione tydzień temu badania krwi, ale nie pod kątem białaczki. Muszę je powtórzyć jutro lub po jutrze.
Być może okaże się, że poznamy przyczynę spadku jej wagi. Mam nadzieję, że to nie to, że to tylko dieta.
Mam nadzieję, że białaczka Tosia jest w początkowym stadium i da się go „podleczyć”, bo to chyba nie jest u kotów choroba uleczalna. A może jest?
Czy mój Tosiek, który zachowuje się jak zawsze, dokazuje, je i bawi się, tylko te 2 wskazania przemawiają za białaczką ma szanse na długie i szczęśliwe życie?
Strasznie się martwię o Ziutę. Mam nadzieje, ze na próżno. Tak dobrych wyników jak teraz nie miała od dawna.
Próbowałam tutaj na forum czytać o specjalistach, sposobach leczenia i przebiegu choroby, ale te posty są takimi tasiemcami, że niewiele danych znalazłam, chociaż naczytałam się mnóstwo wzruszających historii.
Ogromnie mi przykro, że w większości tragicznych.