MIAUCZĄCY KOT I DUŻE PSY - CZY JEST NA SALI BEHAWIORYSTA?

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon lip 21, 2014 15:12 Re: NIE MAM JUŻ SIŁ DO MOJEGO KOTA...

krulewna pisze: I niestety jest bardzo zaborczy w tym swoim "chcę" i zwyczajnie nie daje żyć

ewar

 
Posty: 54904
Od: Wto lis 06, 2007 20:17
Lokalizacja: Stalowa Wola

Post » Pon lip 21, 2014 15:19 Re: NIE MAM JUŻ SIŁ DO MOJEGO KOTA...

ewar pisze:A ja bym jednak poszukała mu nowego domu.Z postów wynika, że nikt tego kota nie lubi, bo jest uciążliwy, bo miauczy, psy się denerwują..itd.Kot to wyczuwa, to delikatne stworzenie, jest mu źle i już.Być może były TŻ by go przygarnął? Miałby tam kocie towarzystwo, TŻ-a też zna.

Wszystko nie jest proste. Dlatego ja mało kiedy wydaję koty do wynajętych mieszkań bojąc się takiego zakończenia. I tego ,ze koty zostaną rozdzielone a z reguły nie idą na samotników. Miłość miłością ale ona kiedyś się może skończy wraz z końcem jekiegoś etapu i ukochany pupil zaczyna zawadzać a co gorsze nie spełnia "naszych" ludzkich oczekiwań. Z jednej strony wiemy ,że to tylko kot z drugiej oceniamy go przez nasz pryzmat spostrzegania. Zapominając jaki wpływ mamy na jego życie.
Pewnie,że trzeba rozważyc opcję nowego DS .A wzięcie małego do znajomego kota i ludzia może być dobrym pomysłem. Ale czy autorka będzie miała chęć iść tym tropem? Nie patrząc na przeszłość tylko patrząc na dobro kota. W ogóle nie podobają mi się pomysły podziału kotów po rozstaniu ,bo to mój a to twój. Czy ktoś popatrzył na koty i ich pragnienia? Przecież ktoś powinien ustąpić i oddać "swego" kota dla jego dobra.Rozdziela sie przyjaciół . To tak jak dzielenie się dziećmi przy rozwodzie. Złe określenie ?Może ale nie dla mnie. Przecież takie dzieci też mają problemy nawet jak optycznie na nie nie wyglądają. Te jednak w jakiejś dziedzinie życia wychodzą. I nie musi to byc od razu. Kot dostał mega pakiet zmian i reaguje jak reaguje .A dobre warunki nie maja tu nic do rzeczy.
Tak jak pisałąm i to podtrzymuję, nowy dom musi byc starannie dobrany, sprawdzony, kot wydany za umową adopcyjną ...tak by mu się krzywda nie stała a ludzie biorący kota z ew problemami mogli tym sprostać.
Wszak dając nasze tymczasy do DS uprzedzamy o wpadkach kuwetkowych i zdrowotnych... jakie kot może "dostać" pod wpływem stresu. Tutaj może wsio zadziałać do tego skumulowane.
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 55324
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 11 >>

Post » Pon lip 21, 2014 15:32 Re: NIE MAM JUŻ SIŁ DO MOJEGO KOTA...

Jestem dokładnie tego samego zdania. Również adoptowałam kocura mieszkając w wynajętym mieszkaniu, ale wiedząc, że kiedy wreszcie "na swoim" to będzie to mieszkanie przystosowane do kota, a nikt kota nie będzie przystosowywał do mieszkania. Nie rozdzieliłabym moich kotów za żadne skarby, odstawia się wtedy na bok własny egoizm, patrzy się na dobro kotów. Wiem, zdaję sobie sprawę z tego, że nie zawsze życie układa nam się tak, jakbyśmy tego chcieli, ale nie można zapominać o tym, że jesteśmy za zwierzę odpowiedzialni i to jemu ma być w głównej mierze dobrze, a nie nam. Jak słusznie tu zauważono, kot ten zdaje sobie sprawę z tego, że nie uczestniczy już w życiu właścicielki tak jak kiedyś, że są miejsca gdzie nie wolno mu przebywać, a przecież chciałby. Moim kotom nie przyjdzie do głowy żeby próbować wychodzić poza drzwi wejściowe, wiedzą, że ich świat jest tutaj, gdzie jesteśmy my. Szczerze, rozważałabym oddanie kota skoro ewidentnie żadne rozsądne rozwiązanie nie wchodzi w grę. Dla dobra kota, nie dla widzimisię właściciela.

kotelsonciorny

Avatar użytkownika
 
Posty: 1726
Od: Pt lis 22, 2013 13:05
Lokalizacja: Łódź - Widzew

Post » Pon lip 21, 2014 15:51 Re: NIE MAM JUŻ SIŁ DO MOJEGO KOTA...

Kot ewidentnie jest nieszczęśliwy, wie, że za drzwiami jest przestrzeń, do której nie ma dostępu i nie rozumie dlaczego.
Poza tym on wyczuwa... że Wy go po prostu nie chcecie :(

Miałam bardzo podobną sytuację mieszkaniową tylko w odwrotnej kolejności, bo przygarnęłam swojego kocurka jak mieszkałam jeszcze w domu rodzinnym.
Mieszkał ze mną w pokoju, mieliśmy wtedy psa, który również nie był przyzwyczajony do kotów i nie zdecydowaliśmy się na kontakt zwierzaków (psiak stary, już chorował na raka, bardzo łagodny, ale woleliśmy nie ryzykować).
Kocurek często miauczał pod drzwiami, bo chciał połazić po całym domu. Potrzebna była wtedy po prostu nowa organizacja domu i umówienie się z domownikami.
Tak więc, w czasie gdy kot buszował po domu, pies był na parterze a jak psiak właził na górę to kot wracał do pokoju, już na noc.
Rodzina szybko się przyzwyczaiła, każdy najpierw sprawdzał gdzie jest kot by wpuścić psa i na odwrót. Może i brzmi to strasznie nierealnie i uciążliwie, ale dało radę i zwierzaki były zadowolone.
Po roku zabrałam Muszu już do nowego mieszkania, które ma całe dla siebie (i dla drugiego kota), nawet nie myślą by wyłazić na klatkę schodową.

Smutno czyta się takie historie, żal zwierzaka, on pewnych rzeczy nie rozumie :( Nie rozumie dlaczego czasem go nienawidzisz i się złościsz.. (sorry, dla mnie też nie zrozumiałe).
Adoptując kota (tak mi się wydaje) zobowiązujemy się do tego by zapewnić zwierzakowi jak najlepsze życie, bezstresowe, szczęśliwe i przede wszystkim pełne miłości.
Mój Muszeron też nie raz dał mi popalić, gryzł, drapał jako kociak, też potrafił wyć pod drzwiami - jednak moim głównym problemem nie było wtedy moje samopoczucie tylko zdrowie i bezpieczeństwo kota.
Cel - zrobić wszystko by zapewnić kotu odpowiednie warunki. Sporo rzeczy trzeba było zmienić, dopasować, iść na kompromis, bo jak mój kot jest szczęśliwy to ja jestem szczęśliwa.

Nie potrafię nic doradzić, skoro tego kotka po prostu wszyscy mają dosyć.
Może rzeczywiście poszukać mu nowego, bezpiecznego domu...
Obrazek Obrazek Obrazek
Zapraszam na ubrankowo-butkowy bazarek <3 http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=27&t=164058
"Tyl­ko dwie rzeczy są nies­kończo­ne: wszechświat oraz ludzka głupo­ta, choć nie jes­tem pe­wien co do tej pierwszej" Albert Einstein

Rilla07

Avatar użytkownika
 
Posty: 4223
Od: Wto lip 30, 2013 17:49
Lokalizacja: małopolska

Post » Pon lip 21, 2014 17:16 Re: NIE MAM JUŻ SIŁ DO MOJEGO KOTA...

Amen, dla przedmówców. Dlatego moja reakcja była "alergiczna" na pierwszy post. Autorka przekazała mi własne emocje i jak byłam wcześniej spokojna tak nerwy mi się udzieliły. Też uważam, że ten kot zasługuje na to by mieć dom pełen miłości, uwagi, by mógł uczestniczyć w życiu rodzinnym i być tam gdzie dzieją się domowe, ważne sprawy. U mnie to salono-kuchnia. Bardzo współczuję temu kotu, jest mi go niewyobrażalnie żal. Nigdy nie zrozumiem ludzi, którzy pozbywają się własnych zwierząt - z wygody - i rozdzielania dwóch przyjaciół. Razem w biedzie raźniej. Ja też przenosiłam się z jednego mieszkania do drugiego i miałam dwa koty i dwa koty spakowałam i dwa koty zamieszkały na nowym. Tego ile jeden kot drugiemu dał w trudnych chwilach nie jest w stanie zastąpić człowiek.

ASK@ napisałam prawie to samo lecz w skrócie i wyszło, że wylewam wiadro pomyj - napisałam że feromony to powinna brać autorka i podtrzymuję stanowisko. Żal mi ściska serce za tym kotem. Sama mam dwa (trzy) i nigdy żadnego nie zamykałam - mało tego. Nawet, kiedy kot w domu był nowy i się bał to chciał siedzieć tu, gdzie wszyscy członkowie rodziny. Jakbym zamknęła go do pokoju to on by mi chyba umarł a łapki zdarł na drzwiach. Koszmarne życie ma ten kiciuś.
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23538
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Pon lip 21, 2014 17:49 Re: NIE MAM JUŻ SIŁ DO MOJEGO KOTA...

Koty nie potrafią mówić, ale się z nami komunikują.Trzeba się wczuć w ich sytuację i pomyśleć jak kot.One się nudzą, boją, tęsknią, tak jak ludzie.Wszystko już zostało napisane, co więcej można?

ewar

 
Posty: 54904
Od: Wto lis 06, 2007 20:17
Lokalizacja: Stalowa Wola

Post » Pon lip 21, 2014 18:01 Re: NIE MAM JUŻ SIŁ DO MOJEGO KOTA...

ewar pisze:Wszystko już zostało napisane, co więcej można?

Może dać jakąś konstruktywną radę jak bezpiecznie wprowadzić kota do domu z psami? Może poprosić do wątku kogoś doświadczonego?
Zamiast tych mądrości o zmianie domu lub drugim kocie do zamkniętego pokoju?

kitkowa

Avatar użytkownika
 
Posty: 2761
Od: Śro lut 07, 2007 20:52

Post » Pon lip 21, 2014 18:08 Re: NIE MAM JUŻ SIŁ DO MOJEGO KOTA...

kitkowa pisze:
ewar pisze:Wszystko już zostało napisane, co więcej można?

Może dać jakąś konstruktywną radę jak bezpiecznie wprowadzić kota do domu z psami? Może poprosić do wątku kogoś doświadczonego?
Zamiast tych mądrości o zmianie domu lub drugim kocie do zamkniętego pokoju?

wszak radzono sama radzilam skontaktować się z biohawerysta .A wszystko zależy od właścicielki i jej chęci .Nikt nie ma złych intencji ale w tym wątku jakoś autorce o swoje dobro chodzi chyba najbardziej .Nikt nie da złotej rady by już i teraz było dobrze .Jak znasz taką to ją powiedz .
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 55324
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 11 >>

Post » Pon lip 21, 2014 18:11 Re: NIE MAM JUŻ SIŁ DO MOJEGO KOTA...

kitkowa pisze:Może dać jakąś konstruktywną radę jak bezpiecznie wprowadzić kota do domu z psami?

Też obstawiam taka opcję. Byłaby najlepsza, ale autorka wątku zdecydowanie powiedziała,że to niemozliwe, bo nie ręczy za zachowanie dużego psa.
Dobrze wychowany/szkolony pies nie tknie niczego bez pozwolenia swojego opiekuna. Moze psom nalezałoby zorganizować szkolenie/behawioryste?
Forumowa Seiti też była pełna obaw co do zachowania swojej "żywej"( pobudliwej) i niby nieobliczalnej dużej suki, kiedy urtoała i przyjęła pod swój dach ok 3 tyg kociątko. A nie minęło kilka dni i juz mogliśmy ogladać zdjęcia dużego psa wraz z leżącym obok miniaturowym kociakiem. Widok przecudny!
Można? Można! :ok:

rysiowaasia

 
Posty: 2110
Od: Nie sty 30, 2011 17:47

Post » Pon lip 21, 2014 18:20 Re: NIE MAM JUŻ SIŁ DO MOJEGO KOTA...

Przecież on miauczy nawet jak jestem z nim w pokoju i nie ma nikogo w domu poza mną. Wezmę go na ręce, zacznę się bawić ale on i tak zaraz mnie oleje i pójdzie do drzwi miauczeć. Spędzam z nim prawie całą dobę, ponieważ pracuję w domu, w swoim pokoju. Ma prawie cały czas moje towarzystwo czynne jak i bierne, tak jak zawsze było wcześniej, pod tym względem nic się nie zmieniło. Albo zmieniło się dla niego na lepsze.

Co do jego "przyjaciela". W żaden sposób nie przeżył rozłąki. Szczerze mówiąc, to wręcz stał się bardziej radosny bez drugiego, gdyż całe życie był jedynakiem i przy Nowym trochę przygasł, bo go bardzo męczył (był młody) i często kończyło się to kocimi kłótniami. Odżył, znowu był jedyny w swoim rodzaju. Koty nie są zwierzętami stadnymi. Może inne koty reagują inaczej niż mój, nie ma jednej recepty na kota.

Widzę że macie się za ekspertów i wiecie, że mój kot jest nieszczęśliwy, podczas kiedy jest niesamowicie wesoły, radosny i beztroski. Ocenianie mnie i mojego kota swoimi kategoriami. Mój kot jest wyjątkowy. Bardzo łatwo się asymiluje, jest niezwykle komunikatywny. Wychowywał się z ludźmi i spędzał z nimi cały czas od maleńkiej kuleczki, a ja wkładałam masę pracy w to, żeby był jak najbardziej komunikatywny. I taki jest. Swoim zachowaniem bardziej przypomina psiaka niż kota, każdy kto mnie odwiedza jest zaskoczony że mam tak kontaktowego kota, który "gada", gdyż odpowiada na słowa, reaguje na imię, przybiega na zawołanie. Jedynym problemem jest jego zaborcza chęć wyjścia na zewnątrz. Nie ma tu żadnego kociego nieszczęścia, tylko zwykła zwierzęca ciekawość której dla jego własnego dobra nie mogę mu zapewnić!

Próbowałam wszystkiego, włożyłam lata pracy i serca dla tego kociaka, gdybym chciała się go pozbyć już dawno bym to zrobiła! Znalezienie mieszkania też nie było proste, dodatkowo Kociak ma problemy żołądkowe jeśli zje coś innego, wiele sił, energii i zmartwień było zanim dowiedziałam się, że ma wrażliwy brzuszek i nie akceptuje niczego innego oprócz wysokiej jakości suchej karmy. Jest dopieszczony pod każdym względem, daję mu wszystko co mogę i na co mnie stać! Wybudowałam mu wielki domko-drapak razem z TŻ żeby miał dodatkowe miejsce do zabawy. Nie jest niechciany! Czy jeśli dziecko doprowadza mnie do szału to też znaczy że jest niechciane?! Każdy ma chwile słabości! Ale jak widać wszyscy jesteście tacy idealni tylko ja jakaś dziwna jestem.

Bardzo niesprawiedliwie jest ocenianie mnie w kategoriach, że chcę pozbyć się kota z wygody i szukam aprobaty tutaj na forum. Jest to smutne, ale już zauważyłam ze to powszechne u kociarzy, że widzą świat w dwóch kolorach, bez odcieni.

A co do behawiorysty, bardzo chętnie skorzystałabym z porad. Gdybym nie szukała rozwiązania oddałabym kota bez pisania tutaj tych elaboratów, nie potrzebuję błogosławieństwa od obcych ludzi.
Natomiast nie wiem ile taka zabawa kosztuje. Teraz mam nieciekawą sytuację zarówno finansową jak i rodzinną, póki co zakup kocich feromonów będzie dla mnie dużym wydatkiem.

krulewna

 
Posty: 18
Od: Pon lip 21, 2014 7:16

Post » Pon lip 21, 2014 18:21 Re: NIE MAM JUŻ SIŁ DO MOJEGO KOTA...

ASK@ pisze:wszak radzono sama radzilam skontaktować się z biohawerysta .A wszystko zależy od właścicielki i jej chęci .Nikt nie ma złych intencji ale w tym wątku jakoś autorce o swoje dobro chodzi chyba najbardziej .Nikt nie da złotej rady by już i teraz było dobrze .Jak znasz taką to ją powiedz .

Gdybym ją znała z doświadczenia, to bym podpowiedziała :D Ponieważ takiej wiedzy nie mam, sugeruję skorzystanie z podpowiedzi osób doświadczonych lub behawiorystów (oczywiście tych z prawdziwego zdarzenia :wink: ).
Ja kompletnie inaczej odebrałam posty krulewny; nie oceniam jej, nie radzę oddania kota - bo póki co istnieje inne wyjście, a ona musi się przekonać, że to jest możliwe (w końcu na forum istnieje wiele wątków o życiu w symbiozie psów i kotów, czyż nie? :) ).

kitkowa

Avatar użytkownika
 
Posty: 2761
Od: Śro lut 07, 2007 20:52

Post » Pon lip 21, 2014 18:34 Re: NIE MAM JUŻ SIŁ DO MOJEGO KOTA...

Tak to już na miau jest, gdy w jednym wątku ktoś przyznaje, że jego kot nie ma idealnych warunków, to najczęściej powtarzająca się rada - oddać kota.
Gdy w innym zaś wątku ktoś z bólem przyznaje, że nie może zapewnić kotu warunków takich, jakie by chciał i może znalazłaby się taka osoba, u której kot miałby lepiej (oczywiście bez przymusu, jak się nie znajdzie, to kot zostanie) - miau oburzone, jak można własnego kota oddawać.

Trzeba się pogodzić z tym, że stosunek idealnych domów do kotów potrzebujących właściciela jest bardzo niewielki. Myślę, że ten kot i tak jest szczęśliwszy mając "swoje 34m kw." niż gdyby miał skończyć z głową w wiadrze - przed czym to właścicielka go uratowała. I myślę, że wiele spośród schroniskowych kotów wybrałoby miskę z whiskasem i jeden dostępny pokój, ale za to miłość swojego Dużego i częste pieszczoty zamiast schroniskowego boksu i wszystkiego, co się z tym miejscem wiąże.
edit: Gdyby sytuację w wątku odwrócić, "cześć, mogę uratować kota przed utopieniem, ale obawiam się, że jeden pokój z dużą ilością półeczek może mu nie wystarczyć" - na pewno większość postulowałaby za przygarnięciem kota twierdząc, że to zwierzę dla którego liczą się poziomy a nie metraż podłogi. Już nie jeden raz tak przecież bywało.


Niestety sama nic nie poradzę ze względu na brak doświadczenia w takich kwestiach. Czy dom znajduje się na ogrodzonej posesji, z której korzystają psy? Może kot mógłby się wybiegać po domu w czasie, gdy psy byłyby na zewnątrz? Albo zamknięte na ten czas w osobnym pomieszczeniu domu. Ktoś zaproponował też "drzwi-moskitierę" przed schodami, może dałoby radę takie umieścić?
Ostatnio edytowano Pon lip 21, 2014 19:00 przez Yocia, łącznie edytowano 1 raz

Yocia

 
Posty: 1597
Od: Sob sie 01, 2009 10:48

Post » Pon lip 21, 2014 18:44 Re: NIE MAM JUŻ SIŁ DO MOJEGO KOTA...

Tak, dom jest ogrodzony i robię tak, że jak psiaki wychodzą to puszczam Kicię, jednak jemu to nie wystarcza :( wcześniej mogłam jeszcze spać i jakoś w dzień dawałam radę ale teraz, kiedy budzi mnie o 3, 4, 5 nad ranem już nie mam sił :(

Rozmawiałam z rodzicami, będziemy za jakiś czas coś kombinować jak zablokować schody. Teraz akurat jest bardzo ciężki okres i wiele zmartwień i nikt nie ma głowy do przebudowy. Myślę że za kilka dni siądziemy i postaramy się pomyśleć jak zablokować schody, chociaż niestety może okazać się to trudne (ścianki przy schodach są nierówne, przez co drzwiczki musiałyby być ustawione pod skosem co jest oczywiście niemożliwe, trzeba będzie się mocno nagłowić jak to ugryźć.)

krulewna

 
Posty: 18
Od: Pon lip 21, 2014 7:16

Post » Pon lip 21, 2014 18:51 Re: NIE MAM JUŻ SIŁ DO MOJEGO KOTA...

krulewna pisze:Przecież on miauczy nawet jak jestem z nim w pokoju i nie ma nikogo w domu poza mną. Wezmę go na ręce, zacznę się bawić ale on i tak zaraz mnie oleje i pójdzie do drzwi miauczeć.


Jest po prostu ciekawy życia z drugiej strony drzwi. I, prawdę mówiąc, nie sądzę, aby feromony to zmieniły.

Jesteś pewna reakcji psa na kota? Może spróbuj, trzymając psa krótko na smyczy, puścić kota do wspólnego pomieszczenia. Zabezpiecz ewentualne drogi ucieczki, aby kot nie poszedł w długą, w razie, jak się przestraszy. Niech ma wolną drogę do pokoju, który zna i w którym na co dzień przebywa. Czy pies jest nauczony posłuszeństwa? Zna komendy 'nie rusz', 'stój'? Warto z nim popracować, jeśli nie. Może wcale nie będzie tak źle, jak się obawiasz? Spróbuj, mając psa cały czas na smyczy, przyzwyczajać zwierzaki do swojej obecności. Codziennie trochę czasu. Niech się poobserwują z bezpiecznych pozycji. Jeśli pies nie będzie wykazywał agresjii, może niech za którymś razem (z początku w kagańcu?) powącha kota - o ile ten mu na to pozwoli.

krulewna pisze:Natomiast nie wiem ile taka zabawa kosztuje.


Poszukaj może jakiejś fundacji pro-zwierzęcej w swojej okolicy. Może będą mogli pomóc w znalezieniu w miarę niedrogiego, a sensownego behawiorysty.

A póki co, jak proponuje Yocia, może pozwól kotu wyjść 'na chatę', gdy psy są na zewnątrz?

Próbuj, ja tam trzymam za Was kciuki.

megan72

 
Posty: 3473
Od: Śro kwi 18, 2007 12:41
Lokalizacja: Cymru

Post » Pon lip 21, 2014 18:57 Re: NIE MAM JUŻ SIŁ DO MOJEGO KOTA...

krulewna pisze:Rozmawiałam z rodzicami, będziemy za jakiś czas coś kombinować jak zablokować schody. Teraz akurat jest bardzo ciężki okres i wiele zmartwień i nikt nie ma głowy do przebudowy. Myślę że za kilka dni siądziemy i postaramy się pomyśleć jak zablokować schody, chociaż niestety może okazać się to trudne (ścianki przy schodach są nierówne, przez co drzwiczki musiałyby być ustawione pod skosem co jest oczywiście niemożliwe, trzeba będzie się mocno nagłowić jak to ugryźć.)


Boję się, że to może nie rozwiązać problemu. Kot i tak będzie chciał być tam, gdzie centrum życia domowego. Zmieni się jedynie miejsce miauczenia. Tym bardziej, że już się z 'topografią' terenu zapoznał, i doskonale wie, że jest jeszcze kawał domu, do którego zabraniać mu się będzie dostępu. Przed taką przebudową zróbcie może jakąś prowizorkę na próbę (np. z siatki z drzwiami na suwak) - żeby nie wpędzić się w koszty, które nie przyniosą efektu.

megan72

 
Posty: 3473
Od: Śro kwi 18, 2007 12:41
Lokalizacja: Cymru

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue i 139 gości