Jakieś trzy tygodnie temu w piwnicy zamieszkał młodziutki, czarny kotek. Nie muszę dodawać, że nie jest tam mile widziany. Dozorczyni nieustannie, z premedytacją sadysty zamyka wszystkie okienka
. Dzisiaj znowu to zrobiła. Powiedziałam jej, że skazała żywe stworzenie na śmierć i będzie je miała na sumieniu. Ona oczywiście twierdzi, że kota tam nie ma, bo: "chodziłam, waliłam miotłą w drzwi (boksów) i nie wyszedł". No cóż, ja też bym nie wyszła
. Według niej w piwnicy okropne śmierdzi kocim moczem i właśnie przed chwilą sprzątnęła całą masę odchodów. Byłam tam z koleżanką dwa dni temu (uprzejma lokatorka dała nam klucze, żebyśmy mogły pootwierać okna), owszem śmierdzi, ale ludzkim moczem, a kupy nie było ani jednej. Teraz mogło się zdarzyć, że zanieczyścił piwnicę, bo przecież go uwięziła.
Kotek jest cały czarny, wiek ok. 4 - 5 miesięcy, ma piękne, zdrowe złote oczka. Jest zupełnie sam, bez stada. Myślę, że ktoś go wyrzucił (wakacje
), ale tu do końca nie jestem pewna, bo jest bardzo płochliwy. Czy możliwe jest, żeby tak młody kotek/kotka odłączył się od stada i szukał nowego terytorium? Na dodatek budynek jest w chwili obecnej tynkowany, jest głośno, niebezpiecznie, kręcą się robotnicy.
Umówiłam się ze sprzątającą budynek "miłośniczką kotów"
, że otworzy jedno okienko na kilka dni, a ja w tym czasie pożyczę klatkę-łapkę i dzieciaka złapię.
A teraz meritum sprawy.
Czy ktoś może mi pożyczyć klatkę-łapkę, wytłumaczyć obsługę tego urządzenia, a może w ogóle pomóc w odłowieniu? Nie mam żadnego doświadczenia w takich akcjach.
Szkoda czarnuszka, prawda?
.
Jeszcze jedno, chodzi o ustawę i wszelkie inne przepisy dotyczące kotów wolnobytujących, proszę o podanie, gdzie tego szukać. Muszę mieć jakiś oręż w ręku
.