No tak, coś tak czułam, że czym jak czym ale kociętami to się zachwycać nie będziecie
W takim razie może profesjonalizmem Pani Prezes?
Sama dziś się zachwyciłam
Wiozłam swoje stado dzieci pozbawionych przedszkola (ech, wakacje
na wypas. I nieopatrznie zajechałam do garażu skąd zupełnie nieopatrznie zdecydowałam wyrzucić śmieci. I zupełnie przypadkiem, na miejscu karmienia tamtejszych kotów publicznych (2 urocze burasy, poserwisowane i dobrze karmione) ujrzałam mało uroczą tricolorkę. No trudno było mi sobie wmówić, że jej nie ma (stado darło się wniebogłosy - "mamoooo! patrz! nowy kotek!!!
) Ewentualnie wmawiać sobie "To na pewno kocurek"
Kocurek to mógłby tam sobie nawet pochodzić jednak myślenie o tricolorce jako o kocurku byłoby mocno naciągane.
Kląc w żywe kamienie rozejrzałam się po garażu - transportera brak. Wiadomo- szewc bez butów chodzi. Mój transporter dwa garaże dalej, u karmicielki, która nie dalej niż 3 tyg temu z tego samego miejsca pozyskała podobną tri. Teleportują się tu, czy co?
Niedoszły kocurek tricolor kręcił mi ósemki pod nogami kiedy ściągałam z wysokości ... krytą kuwetę. NA wierzch zamocowałam fachowo taśmą paczkę ręczników papierowych (zatkanie otworu na dachu), kota weszła bez walki, zakleiłam taśmą i do auta.
JAk zapewne łatwo się domyśleć z tak zabezpieczonego "transportera" kota wylazła jeszcze szybciej niż wlazła
przeszła po wszystkich obecnych w aucie kolanach. Potem po głowach
Młodzież była zachwycona (poszły się czesać plany uświadomienia im od najmłodszych lat, że jak się znajdzie kotka to potem trzeba pocierpieć
)Włączyła światła awaryjne. Pełen profesjonalizm
Ale cel uświęca środki - dała się grzecznie zanieść do lecznicy. Małpiego rozumu dostała dopiero jak zobaczyła stado przebywających tam kociąt. Zawyła nieludzko, wysyczała pół litra jadu i dostała tysiąca łąp. Na szczęście już blisko klatki. Uff.
Nawet nie czuję wyrzutów sumienia jeśli buchnęłam komuś kota - okazało się, że była w ciąży.