No to moja pierwsza od dłuuuuuuuuuuugiego czasu wolna sobota, więc co? Kota do transportera i heja, do weta na kontrolę.
Sharon uprzejmie przytył, całe 350 gram
Naprawdę, pożerając przez miesiąc udka z kurczaka, surową wołowinkę i inne specjały.... waga 3650, czyli mniej niż Milka(*), której waga zadka z całą resztą oscylowała w pobliżu 6 kg
Żadnego rzężenia w klatce piersiowej, płuca bez wody, oczywiście niedomykalność zastawki słyszalna, ale pod kontrolą. Ma dobry apetyt ( tylko po wadze tego nie widać), żadnych problemów z narządami wewnętrznymi. Siooo i kupa konkursowe, lepiej waniają niż Marcelowe odpadki utylizacyjne. No serio, po Marcelu muszę uchylać okna.
Ćwiczy zapasy z Marcelem, nigdy nie słyszałam, żeby któryś warczał na drugiego czy go przeganiał. Bianka, jak się zapomni,czyli średnio 3 razy dziennie, to też gania za nimi.
Nadal nie można określić, jak długie życie przed nim, bo wada jest istotna i nieodwracalna.
Leki, jakie przyjmuje to aktualnie 1 maleńka porcyjka wieczorem. Niby nic, ale jednak mam świadomość, że ma nikłe szanse na dom. Stary, ze sterczącym futrem, z niewydolnym sercem, nie można dopuścić do obrzęku płuc i na dodatek raz na parę miesięcy trzeba wątrobę sprawdzić, czy sobie z lekami radzi. Tak go pewnie widzi spora część "ludzi".
A mnie wciąż jest ciężko uwierzyć, że on ma tyle lat i że jest tak chory. W trakcie zabawy w ogóle tego nie widać.
Sharuś popołudniowo
Męskie zajęcia sportowe, znaczy mecz w tv, a my tu sobie drzemiemy. W tle doopa Marcela. Nie patrzcie na bałagan, ja naprawdę byłam tydzień poza domem
Tak się nakibicowaliśmy, że ho,ho, teraz spamy sobie, a w tym celu używamy klaty TŻ-ta, czy jak mu tam.