Moja mama dokarmia koty na osiedlu Zielony Romanów. Osiedle to jest na granicy Łodzi i Aleksandrowa Łódzkiego.
Koty są wykastrowane, ale jak to bywa pojawiła się, nie wiadomo skąd, nie wiadomo kiedy, nowa kocica.
Mama wyśledziła, że kotka ma trzy-cztery kociaki, które siedzą pozbawionym tablic rejestracyjnych gruchocie stojącym na środku osiedla.
Do wczoraj Mama myślała, że tylko ona wie o tych kociakach, a okazało się, że jest o nie na osiedlu awantura na dwadzieścia cztery fajery. Z różnych względów nie będę przytaczać historii ze szczegółami.
W środę ma przyjechać Pani ze Straży dla Zwierząt - już po porozumieniu się z moją Mamą - i spróbować łapać te kociaki.
Jednak Pani ta przypuszczalnie nic nie wskóra, bo chce łapać wczesnym wieczorem, kiedy jest pełno ludzi, a już raz nastraszyła kocicę i kociaki. Pani ta ma słabe pojęcie o kotach.
Na złapanie kociaków w samochodzie z wielu względów nie ma szans. Po pierwsze jest to własność prywatna, po drugie ten samochód jest zdezelowany, pozbawiony tapicerki. Wystraszone kociaki mają w nim mnóstwo niedostępnych dla ludzi kryjówek. Trzeba zaczaić się z klatką na zewnątrz samochodu.
Mama ma ustalić godziny, w których kociaki wychodzą, a im starsze tym częściej będą wychodzić.
Mojej Mamie potrzebne jest wsparcie najlepiej osoby doświadczonej w łapaniu kociąt, ale tak po prawdzie, to mojej Mamie jest potrzebne po prostu wsparcie. Bo jest z tym wszystkim sama.
Proponowałam Mamie, ze przyjadę, ale Mama mówi, że to jest bez sensu, bo nie zanosi się na jednorazową akcję. Poza tym Mama musi dać sygnał, że wie kiedy łapać kociaki, a ja nie jestem pewna, czy akurat wtedy będę mogła przyjechać. Stąd prośba o pomoc kogoś, kto ma bliżej.
Miejsce dla kociaków jest, także bez obaw