Uff, wracam do normalnego życia.
Dzisiaj było ostatnie z serii szorowanie kuwet, czyszczenie wszystkiego co można wyczyścić i wymiana wszelkich posłanek.
Pralka chodzi na okrągło, tyle że prania nie mam już gdzie suszyć.
Maluchy mają od dzisiaj normalnie urządzony pokój z posłankami, kołderką, podusiami, kocykami, zabawkami i tylko czekamy jeszcze na drapak (maluszki dostaną taki w prezencie od Fundacji
)
Prawie wszystkie dzieciaki bawią się już razem, biegają i szaleją i tylko mała Sztil albo chowa się za gąbkowymi fotelami, albo wychodzi ze swojej kryjówki i na wszystkich buczy i syczy.
Ona jedna potrzebuje jeszcze trochę czasu, żeby poczuć się dobrze w tej grupie.
W kuwetach wciąż ładnie, więc powoli mieszam suchego Intestinala z Kittenem.
Duże koty też odnalazły się już w nowej rzeczywistości, okupują posłanka i drapaki w dużym pokoju i na balkonie.
Tu też wreszcie dzisiaj jest w kuwetach dobrze (przy podawaniu leków wszyscy mieli okropną s...czkę, aż trudno było sobie dać radę z utrzymaniem czystości, bo czasem nie zdążali dobiec do kuwety i brudzili podłogę
).
U Felviczków też nareszcie spokój, nikt nie ucieka jak tylko wchodzę do pokoju.
Na razie ogólnie jest ok, a jak długo -zobaczymy.
Chcę jeszcze raz podziękować wszystkim, którzy pomogli mi w przetrzymaniu tego trudnego czasu
Dzięki za możliwość wypłakiwania się w słuchawkę i za słowa wsparcia.
Jestem jaka jestem, przeżywam wszystkie kocie problemy zbyt mocno i to doświadczenie dało mi niezłego kopa.
Podawanie przez ponad tydzień leków w odpowiedniej dawce tak, żeby każdy kot zjadł to co powinien, a kilkoro zwiewało na sam widok miski, a potem ewentualnie strzykawki w moich rękach, z dnia na dzień było dla mnie coraz bardziej stresujące.
Aż śniło mi się w nocy
Potem albo rzyganie i kolejne dawki leku, albo ta potworna biegunka.
Najwrażliwsze nasze koty, a jest takich kilkoro, były tak przerażone, że albo uciekały w panice po całym mieszkaniu, albo wpadały w taki stupor, że sztywniały i nawet strzykawką trudno mi było im podać lek, a potem momentalnie zwracały.
Wiem, że byłam momentami okropna, czepiałam się, złościłam i odreagowywałam swoje emocje na Innych -przepraszam Kochani za to!
Ważne, że dzisiaj już wreszcie koniec....
do następnego razu