Wczoraj zmarł mój kochany kot Maciek/Kitusia i Marysia <3

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw cze 05, 2014 21:24 Wczoraj zmarł mój kochany kot Maciek/Kitusia i Marysia <3

Edit dn.: 11.06.2014 r.
Maciuś - ok. 2001 -2014, pierwsze lata prawdopodobnie u jakiejś babci, 1 rok w schronisku, 4,5 roku u nas w domku.
Postanowiłam edytować ten post, aby tutaj napisać, że wątek rozwija się również w stronę opowieści o mojej Kitulce, a teraz nowym dokoceniu. Dlaczego nie zakładam nowego wątku? Bo wszystko co się teraz dzieje jest wynikiem utraty najwspanialszego Skarbu pod słońcem. I we wszystkim co się teraz dzieję uczestniczy Maciuś, w naszych myślach, w moich sercu, na zawsze. Nauczył mnie tak wiele. Zmarł na raka nerki, z przerzutami na wątrobę, krezkę, jelita i nie wiem jeszcze co. Został pochowany tak godnie jak żył - na Cmentarzu dla Zwierząt w Bytomiu Miechowicach.
___________________________________________________________________________________________________________________________________________________
Nie pisałabym, gdybym nie była na emocjonalnym dnie. Wczoraj zmarł mój kochany kot Maciek. Nie zmarł samoistnie a z choroby na stole operacyjnym. Miał ok. 13 lat. Nie wiem dokładnie, bo w wieku 8 lat wzieliśmy go ze schroniska do mojej kotki też 8 letniej jako towarzysza. Z nami był 4,5 roku tylko i aż, aż tak długo że został moim adoptowanym synkiem, moim słoneczkiem najsłodszym na świecie. Myślałam, że mam jeszcze kilka lat przed sobą, przed nami, z moim synusiem. Dzięki temu co przeczytałam wiem, że mogę tak bez obaw mówić. 5 dni temu poczuł się źle, ogólnie było podejrzenie że ma niewydolne nerki. Byłam u pani weterynarz, dostawał kroplówki, wyniki się poprawiły. Przedwczoraj poczuł się bardzo źle, stracił apetyt i nagle dopadła go anemia. Wczoraj zaczął tracić przytomność, miał niedotlenienie mózgu. Do wczoraj nikt nie podejrzewał, że to coś tak poważnego. Jechałam z nim taksówką na cito do innego weta na usg i rentgen - dopiero teraz choć badam go odkąd u mnie jest. Okazało się że ma guza na nerce wielkiego jak sama nerka. Dostał tlen. Moje dzieciątko bało się, ale było już obojętne. Tuliło się do mnie przez te wszystkie badania. I dali mi wybór - uśpić czy operacja podczas której się okaże czy da się operować czy nie. Gdzie leczyłam go odkąd u mnie był i nikt nie mówił jak szłam na kroplówkę że kota pożegnam! Kazałam operować! Do ostatniej chwili, do ostatniego tchu. Pani weterynarz zadzwoniła, że rak obrósł nerkę, wątrobę, krezkę i jelita. I Maciuś zmarł z wykrwawienia we śnie. Czy nie dało się tego uniknąć? Odpadł mi kawałek serca. Nie daje już rady ze sobą! Szlak mnie trafia jak pomyślę że usg i rtg były robione kiedy on umierał. Dlaczego nie wcześniej?! Dlaczego ja sama nie nalegałam na te badania? Szliśmy na kroplówkę radośnie, choć mój Maciuś już nie domagał, ale wierzyliśmy że pani doktor da leki i po sprawie a pożegnałam kota na zawsze, kota którego miałam mieć jeszcze kilka lat. Nie mogę sobie z tym poradzić - ciągle beczę, tulę jego kocyk w którym jeszcze czuć jego zapach.
W sobotę będzie miał pogrzeb na cmentarzu dla zwierzątek przy schronisku. Wciąż leży w gabinecie, teraz w chłodni. Tak dużo chciałam mu jeszcze dać a tak odszedł wcześnie. Nie zdążyłam go nakochać aż tyle ile bym chciała gdybym wiedziała, nie wypuszczałabym go z objęć!!! Tak mi ufał, a umarł zbyt wcześnie. Nie unikałam weterynarza, więc dlaczego tak się stało :(((
Mam jeszcze kotkę kochaną - mam ją od dziecka też już około 13 lat. Jest szalona, zdrowa. Po Maciusiu i tym bólu, który mi towarzyszy nie chciałam więcej kotów. Za bardzo boli. Ale moja Kitulka wciąż szuka Maćka, siedzi sama i nie wie co się dzieje, widzi że płaczę jak bóbr. I kiedy spojrzałam jej w oczy to pomyślałam, że gdyby dać jej kolejnego towarzysza to by zajęła myśli kimś innym - ale nie wiem czy ona będzie potrafiła jeszcze jakiemuś kotkowi zaufać, czy pokocha innego kota. Maciek był jedynym w jej życiu. Był dobry, czuły, cierpliwy, kochany. Nie wiem co robić, nie chcę trzymać Kitulki samej w mieszkaniu ani chwili.
Stały się też dziwne rzeczy - paranormalne - wczoraj leżałam bez okularów i kiedy zrobiło się ciemno to moje ubrania na fotelu ułożyły się w kształt leżącego Maćka. Były idealne - główka z czapeczką kolorową, plecki, nóżki. Nawet mój maż to zobaczył i zaburzył ten kształt. Ja patrzałam na "Maciusia" godzinę chyba, tak nagle mi się to pokazało. A dziś spojrzałam w oczy mojej Kitulce i ona ma oczy żółte, Maciuś miał zielone. I kiedy spojrzałam w oczki to jedno było żółte a drugie było zielone. Myślałam że mam halucynacje, ale nie, potem jej przeszło. Co o tym myśleć? Co mój Maciuś chce mi powiedzieć?
Ostatnio edytowano Czw wrz 11, 2014 16:04 przez klaudiafj, łącznie edytowano 14 razy
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23538
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Pt cze 06, 2014 1:10 Re: Wczoraj zmarł mój kochany kot Maciek

za Maciusia [*].
Przykro.boli jak kochane futro odchodzi.

anka1515

 
Posty: 4111
Od: Nie gru 25, 2011 16:05

Post » Pt cze 06, 2014 1:25 Re: Wczoraj zmarł mój kochany kot Maciek

Serdecznie współczuję. Szkoda Maćka :(
Obrazek
Misia [*] u mnie 28.04.2017-14.06.2018

Meteorolog1

Avatar użytkownika
 
Posty: 3717
Od: Sob lis 23, 2013 0:42
Lokalizacja: Olesno (opolskie)

Post » Pt cze 06, 2014 10:05 Re: Wczoraj zmarł mój kochany kot Maciek

Bardzo Ci współczuję odejścia Przyjaciela..... [']

A różne dziwne rzeczy się zdarzają, możesz o tym poczytać tu: viewtopic.php?f=8&t=124011

Bazyliszkowa

Avatar użytkownika
 
Posty: 29521
Od: Wto sty 31, 2006 15:47
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt cze 06, 2014 10:33 Re: Wczoraj zmarł mój kochany kot Maciek

Serdecznie współczuję .... Maciuś[']
Obrazek
Maciuś ['], Kubuś ['], Filemon ['], Pimpuś ['], Maksiu ['], Nikitka ['], Tosia ['], Filip ['] :( kiedyś się spotkamy
To i owo na dług u weta - viewtopic.php?f=20&t=216152

ametyst55

 
Posty: 21541
Od: Pon sie 16, 2010 14:04
Lokalizacja: niedaleko Kraków

Post » Pt cze 06, 2014 10:37 Re: Wczoraj zmarł mój kochany kot Maciek

Nie daje sobie rady z tym bólem, który rozrywa mnie od środka. Za szybko to się skończyło. Za szybko. Myślałam, że mamy jeszcze trochę lat przed sobą, że to przejściowe niedomogi. A nie że będę go chować w grobie. W domu tak pusto, tak żałobnie, tak smutno. Coś pękło, coś się skończyło. Nie ma już tej radości w atmosferze. Jest przygniatający ciężar - co jeszcze mogłam zrobić, dlatego sama nie nalegałam na badania, dlaczego... wszystko nie tak. Moja Kitulka patrzy na mnie, snuje się jak cień. Nie wie dlaczego daje jeden talerzyk. Jedzonko nie smakuje już tak jak smakowało, gdy były dwa talerzyki i przybrany braciszek przy śniadaniu. Nie wiem czy pisałam - naszego Maciusia mieliśmy ze schroniska. Jako "8letniego" kotka, bo nikt nie wiedział ile ma latek. Nawet jedna wet się pukała w czoło że wzięliśmy starszego kota. A my chcieliśmy starszego, bo moja Kitulka też jest w tym wieku - była, bo już kilka lat minęło. Był z nami 4,5 roku. Choć codziennie przytulałam go, całowałam, mówiłam jak go kocham, to mam wrażenie, że za mało. Czasem traciłam cierpliwość do niego i teraz mam do siebie o to żal, bo też umiał być uparty, jeszcze nie nałożyłam do miseczki, Kitek czekał, a on już głowę tam wkładał, żeby jeść. Dziś sobie nie mogę darować, że mogłam choć raz stracić cierpliwość, powiedzieć coś ostrzejszym tonem, choć to nie było często. Ale dziś gdyby mi go zwrócili nosiłabym na rękach cały czas. Traktowałam równo moje dwa koty. Nie były o siebie zazdrosne, wręcz przeciwnie. Choć poznały się w wieku 8-10 lat. Dla mojej Kitulki to był jedyny przyjaciel jakiego miała i znała. Nawet jak się nie bawiły razem to patrzyły co drugi robi, to było najważniejsze - jak drugiego nie było w pobliżu to szukały się skontrolować, gdzie jest i co robi ten drugi. Teraz ta metoda nie działa. Kitulka zajrzała wszędzie i Maćka nie ma. Boże taka byłam pewna, że mam jeszcze te kilka lat. Jak żyć... :( co z moim Kitkiem? Czy dokocenie to dobry pomysł? Idę dziś do pani weterynarz - chce jej zadać pytania, które tłuką mi się w głowie. Może pomyśli że zwariowałam. Może tak. Ciągle ryczę, nie jem, tule kocyk pełen kłaków, które wcześniej doprowadzały mnie do szału a dziś oddałabym całe mieszkanie zakłaczone za dzień z Maciusiem. Niech mi odpowie - dlaczego nie można było wykryć tego guza wcześniej, dlaczego guz zabił Maćka a był czas - 4,5 roku odkąd go miałam na diagnozę i leczenie. Maciek przeszedł przez ręce dwóch weterynarzy. To nie powstało przez noc. Sama mogłam coś zauważyć. Nie mam komu powiedzieć o mojej tragedii - tylko mężowi. Rodzina jakoś olała ten temat. A jutro odbieram Maciusia i jedziemy na cmentarz. To choreeee, nie chce mi się żyć :((( Ręce takie puste gdy nie ma w nich mojego Serduszka, patrzącego ufnie swoimi oczkami. Zabiłam go, bo sama nie nalegałam na badania pod kątem raka, on wierzył że robię co mogę, że te wizyty u weterynarza mają sens, a nie miały, bo mu nie pomogły :(((((
Ostatnio edytowano Pon cze 09, 2014 15:23 przez klaudiafj, łącznie edytowano 1 raz
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23538
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Pt cze 06, 2014 11:11 Re: Wczoraj zmarł mój kochany kot Maciek

Współczuję :(

Maciek [']
"...nie wiem, nie znam się, nie orientuję się, zarobiony jestem!"

http://diakrytyczne.pl/

dzika ruta

Avatar użytkownika
 
Posty: 1971
Od: Pon mar 17, 2014 12:03

Post » Pt cze 06, 2014 11:30 Re: Wczoraj zmarł mój kochany kot Maciek

Tak strasznie mi przykro.
Przytulam mocno
Maciusiu [*]

Wybacz,że to napiszę ale Twoja Kitka co zostałą cierpi podwójnie. Widzi co sie z Toba dzieje i teskni za Maciusiem. Prosze utul i jej smutek.
Wiem co piszę bo jak odszedł Tigerek, Żuczek, Bisek...pogrążałąm sie w rozpaczy i dopiero słowo/gest bliskich, ból innego kota przywracało mi świadomość. Boli cały czas, tęskonota jest cały czas,nie pocieszę więc. Tylko teraz mogę z uśmiechem Ich wspominać.
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 55372
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 11 >>

Post » Pt cze 06, 2014 12:05 Re: Wczoraj zmarł mój kochany kot Maciek

Przykro mi :( ja też mam Maciusia i tym bardziej mi przykro, że ktoś swojego stracił.

margoth82

 
Posty: 1409
Od: Pon lut 15, 2010 21:10

Post » Pt cze 06, 2014 12:23 Re: Wczoraj zmarł mój kochany kot Maciek

klaudiafj - współczuję straty Przyjaciela. :(
Ale nie obwiniaj się. Kot chorował tylko 5 dni. Nowotwór był bardzo zaawansowany, biedak nie miał szans, nawet gdybyś miała czas zareagować. :(
Tak, to nie dzieje się z dnia na dzień. Badania profilaktyczne nie były wykonywane.
Ale zazwyczaj bada się mocz i krew (morfologia, biochemia). A nawet gdy się to robi, wyniki mogą nie wskazywać na nowotwór (znam taką sytuację). O robieniu USG czy RTG zwierzętom, u których nie ma podstaw by podejrzewać chorobę, w ogóle nie słyszałam. Gdyby człowiek mógł przewidzieć, że się przewróci, to by się wcześniej położył. :(
Wzięłaś ze schroniska 8-letniego kota, dałaś mu dom i miłość, wszystko.
Więcej dla niego zrobić nie mogłaś.
[*] dla Maciusia.
:cat3: Kot. Nie dla idiotów!

Gretta

Avatar użytkownika
 
Posty: 34277
Od: Wto lip 18, 2006 12:53
Lokalizacja: "wesołe miasteczko" ;-(

Post » Pt cze 06, 2014 13:34 Re: Wczoraj zmarł mój kochany kot Maciek

Dziękuję Wam!!!

Kitulkę tulę ile wlezie, daje jej smakołyki - staram się być ciągle przy niej, mam taką możliwość, nie wychodzę do pracy na wiele godzin. Odkąd miałam Maciusia miałam też działalność i pracowałam w domu, więc miałam przyjemność być niemal 24h na dobę z kotkami - wiadomo, że wciąż się w domu nie siedzi, ale te wszystkie godziny w pracy na etacie zamieniłam na bycie kocią mamą i pracę w domu - to mnie cieszy, że byłam prawie w każdej sytuacji przy Maciusiu!

Byłam u weterynarza - płakała ze mną. Wizyta mi pomogła, bo upewniła mnie, że Maciuś był bardzo szczęśliwy i że naprawdę nie było szans na ratunek. I nie było możliwości reakcji wcześniej, gdyż ten rak mógł się zacząć 3-4 tyg temu - tylko, tak mało - i usg i rtg by tego nie wykazało w początkowym stadium. Powiedziała też, Maciuś nie cierpiał długo, bo reakcja moja była natychmiastowa i że to zostało wykryte w miarę wcześnie, choć zmiany były bardzo duże.

Powiedziała mi też - kiedy jej powiedziałam o tych dziwnych przypadkach, że ubranka ułożyły się w kształt i kolor Maciusia i że mój Kitulek miał oko jedno żółte a drugie zielone, powiedziała że Maciuś przy mnie jest i nie może odejść, bo widzi jak cierpię, ale że to nie jest dla niego dobre, takie zawieszenie między światami, że muszę dać mu odejść. Dam, nie chcę żeby moje cierpienie go tu przy nas trzymało, skoro może odejść do nieba. Ale to jutro po pogrzebie. Dziś dam sobie ostatni raz czas na wtulenie się w jego kocyk... Jutro go pożegnam. Dał mi tyle, że Boże ja mu nie dałam chyba nawet połowy.

Zaczynam myśleć też o kolejnym kotku. Nie chciałam, ale to samo przyszło. Moja Kitulka miałaby znowu na kogo się złościć i miałaby kociego towarzysza. Można się użalać, załamywać, myśleć o sobie, ale w schronisku dzień w dzień czekają koty marzące o domu, którym każdy dzień dłuży się nieszczęśliwie. Tak jak czekał mój Maciuś - czekał rok... rok na swoją rodzinę. Weterynarz powiedziała, że to najlepszy pomysł. Ja wiem, że nie zastąpię Maćka, nie chcę, bo Maciek jest tylko jeden, ale każdy kot jest tylko jeden i ten "nowy jeden" na pewno wniesie w nasze życie mnóstwo bałaganu i radości i zaabsorbuje nas swoją obecnością. Wtedy może to mieszkanie znowu będzie mieszkaniem, a nie grobem w którym teraz żyjemy.

Chciałam też dodać w jaki sposób zdobyłam Maćka - nie jestem zwolennikiem wybierania zwierząt na wygląd, tak jak się własnych dzieci nie wybiera, jaki wpadnie do brzuszka losowo taki będzie. Dlatego posłałam męża do schroniska i miał 3 warunki - zabrać kota, który ma około 8-10 lat, który jest kotem domowym i niewychodzącym i samca. Tamta Pani poszła i z wielu kotów sama wylosowała Maciusia - powiedziała: no to Maciuś! I dała mężowi. Do przyjazdu do domku mojego Słonka nie wiedziałam jaki to kotek. Pokochałam takim jakim był - moim Maciusiowym Słonkiem :**** [*] Długo nie wierzył, że zostanie u nas. Cały rok lub nawet 1,5 roku. Wciąż żył schroniskiem i czekał na dzień, kiedy go oddamy lub wyrzucimy. Ale taki dzień nie następował. Kiedy jechaliśmy do weta płakałam, bo wiedziałam że on się boi, że już nie wróci. Mówiłam mu do łebka, że ja go nie idę oddać, tylko jedziemy do pani doktor. Aż powoli, powoli nadszedł dzień, kiedy już nie zawieszał się w ponurych rozmyśleniach i w końcu po długim czasie zapomniał o traumie i coraz bardziej zaczął się rządzić. W końcu zaakceptował że on jest członkiem naszej rodziny na zawsze i każda wycieczka była dla niego radością, bo wyglądał ciekawie przez szybę samochodu. Było, jakby był z nami od zawsze! A Kitulkę mam od dziecka, póki co jest zdrowa, szalona i nie zaznała strasznego życia, jakie miał mój Maciuś, który trafił do schroniska, bo był kotem starszej pani, ale pani umarła i kot został wyrzucony na dwór. Jacyś inni ludzie przywieźli go do schroniska, a po roku mąż przywiózł go do nas. Los wylosował nam Maciusia!

Dziękuję Wam za każde dobre słowo :*
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23538
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Pt cze 06, 2014 14:49 Re: Wczoraj zmarł mój kochany kot Maciek

Bo nie da się zastąpić kota kotem, ale można zaprzyjaźnić się z innym kotem.
Trzymajcie się wszyscy!
:cat3: Kot. Nie dla idiotów!

Gretta

Avatar użytkownika
 
Posty: 34277
Od: Wto lip 18, 2006 12:53
Lokalizacja: "wesołe miasteczko" ;-(

Post » Pt cze 06, 2014 15:27 Re: Wczoraj zmarł mój kochany kot Maciek

Wzruszająca historia i piękna zarazem.
Bardzo współczuję utraty przyjaciela :( To bardzo boli, długo się goi, ale ważne, że kotek pozostanie w sercach już na zawsze.
Maciek miał cudowny dom, wspaniałą rodzinę i odszedł za TM szczęśliwy [*]
Będzie teraz Was obserwował zza chmurek i czuwał nad Wami.
Obrazek Obrazek Obrazek
Zapraszam na ubrankowo-butkowy bazarek <3 http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=27&t=164058
"Tyl­ko dwie rzeczy są nies­kończo­ne: wszechświat oraz ludzka głupo­ta, choć nie jes­tem pe­wien co do tej pierwszej" Albert Einstein

Rilla07

Avatar użytkownika
 
Posty: 4223
Od: Wto lip 30, 2013 17:49
Lokalizacja: małopolska

Post » Pt cze 06, 2014 16:21 Re: Wczoraj zmarł mój kochany kot Maciek

Rilla07
piszę w wątku viewtopic.php?f=8&t=124011&start=165 o tym czego doświadczyłam od niego w ciągu trzech dni od jego śmierci...

Po przeanalizowaniu wszystkiego na moment - nastrój mi się dźwignął. Moja Kitka jest bardzo wyczulona na moje nastroje - nie wiem jak to robi. Więc jak lekko zostałam podniesiona na duchu przez Weta i Wasze historie to zaczęła szaleć, biegać, musiałam bawić się z nią w gonić i szukać, choć z pokrojonym sercem starałam się śmiać, a potem znowu mój nastrój siadł. I jej też - od razu idzie na stołek w przedpokoju. A ja tulę się do poduszki Maciusia, w której czuć jego zapach. A ona samotna do tego krzesła - oczywiście miękkiego z jej kocykiem. Dobrze, że mogę być z nią teraz w każdej chwili, choć każda jest pogrążona w swoim bólu i na przemian raz ja pocieszam ją a raz ona mnie. Ten kot, Kitulek jest ze mną od dziecka, była w najgorszych chwilach mojego życia od 14 lat do teraz i jest zdrowa i młodziutka. Kochana - jestem jej taka wdzięczna, moja najlepsza, najlepsza przyjaciółka - nigdy nie miałam lepszej!
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23538
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Pt cze 06, 2014 16:29 Re: Wczoraj zmarł mój kochany kot Maciek

"Koci Aniołek"
Anna Bogucka

A gdy koteczka odeszła
hen, do kocich aniołków
położona została
pośród wspomnień i fiołków
i powojnik niebieski
latem nad nią się wije
no a wiosną jej kwitną
krokusy i leluje
a gdy koteczka odeszła
hen, do aniołków kocich
radość się we mnie skryła
smutek z tęczy wyskoczył.

Przytulam Cię mocno :(
Maciuś [*]
Ciągle jeszcze istnieją anioły. Nie mają wprawdzie ładnych skrzydeł, lecz ich serce jest bezpiecznym portem dla wszystkich, którzy są w potrzebie.
Phil Bosmans

nermal

 
Posty: 52
Od: Wto sty 01, 2013 1:51

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Silverblue i 286 gości