Witam wszystkich ,
zarejestrowalam sie bo potrzebuje od Was pomocy, wparcia, fachowej porady.. Jestem obecnie w koszmarnej sytuacji.. otz wszystko wyglada tak.. Jakis czas temu poznalam milosc mojego zycia ( tak mi sie wydawalo) a przyznam ze nie jestem gowniara tylko dojrzala kobieta 39 lat. On tez dojrzaly mezzyzna 40l. Historia piekna itd. ale do sedna.. Oboje kochamy zwierzeta.. do tej pory ja sama nie moglam sobie pozwolic na posiadanie kociaka nawet bo mam male mieszkanie kawalerke i to jest jeden pokoj z aneksem wiec zadnej oddzielnej sypilani, prauje po 8 godz itp... Zamieszkalismy razem u mnie ( on ma tak samo male mieszkanie ale ja wolalam abysmy mieszkali u mnie)..Wszystko bylo pieknie i zdecydowalismy sie kupic sfinksa bo ja zawsze marzylam o takim kotku.. tym bardziej ze planowalismy wieksze mieszkanie...razem podejmowalismy decyzje , myslelismy o plusach i minusach.. Moj ukochany kupil nam kicie - byla dla nas jak coreczka.. ale zaczelo nas serce bolec ze zostaje po tyle godzin sama w domu i do tego jak wracal chciala abym cala uwage skupiala na niej jak to u sfinksow bywa...pomyslalam ze dobrze byloby aby byal druga kicia dla towarzystwa,.. wiec zdecydowalismy ze kupimy druga kicie.. i w zasadzie bylo super.. tylko ze z dnai na dzien moj ukochany wyprowadzil sie bez slowa, nie podal zadnych powodów nawet o kicie nie zapytal... Do tej pory finansowal wszystko dla kici bo to byly jego ukochane coreczki.. jedzenie, piasek weta itp a to malo nie kosztuje..... i teraz zostalam sama z kiciami... kocham je nad zycie tylko nie jestem z nimi w stanie wytrzymac juz... W nocy budza sie tak 3-4 i zaczynaja ganiac po calym mieszkaniu lacznie z moja glowa.. i tak po 3 godz bez przerwy,,, ledwo wstaje do pracy, chodze na rzesach, placze w nocy bo nie daje rady , w mieszkaniu mam wciaz balagan bo wszystko porozrzucane, one skacza na moje plecy i wspinaja sie po mnie w najmniej oczekiwanych momentach... sa kochane a ja nie daja juz rady..wyrzuty sumienia mnie wyniszczaja ze w ogole moge myslec o taakim wyjsciu.... nie wspomne ze finansowo tak samo.. takie zachowanie nie jest reakcja raczej na wyprowadzke mojego ukochanego bo juz troche czasu minelo.. chcialabym znalezc im dom.. najchetniej nie w bloku... i pod warunkiem ze ktos zaadoptuje je dwie naraz...i ze bede miala kontakt z nowymi wlascicielami.. Ktos mi powiedzial ze kicie tak bardzo nie przyzywaja rozstania ( mam je ok 6 m-cy) one nawet roku nie maja) ze kicia jak ma jedzenie i troche czulosci to bedzie jej dobrze.. ja nie wiem czy tak jest.. porazdzcie co robic??? bo kazde wyjscie wydaje mi sie zalosne... pomozcie i doradzcie.. moze ja jako czlowiek mierze uczucia kotek swoimi uczuciami i niepotrzebnie? pomozcie.. prosze...