Zaginął Scooby - rudy bez ogonka
Napisane: Wto cze 03, 2014 22:06
witam
Dzisiaj się zarejestrowałem bo szukam zewsząd pomocy. Od 6 dni poszukuję mojego zaginionego kota - jest to rudy wykastrowany kot o imieniu Scooby, ma 4 lata.
Kilka zdań co się wydarzyło:
Mieszkam na wsi w domu jednorodzinnym z ogrodem. Jest to osiedle domków, takich domków jest ze 40-50. My akurat mieszkamy w skrajnym rzędzie i z jednej strony mamy łąki i obecnie pola rzepaku. Scooby ma 4 lata, jest rudy, ma skórzaną brązową obrożę ale bez adresówki i bez chipa (adresówkę kiedyś zgubił), no i najbardziej charakterystyczna rzecz: ma krótki około 8-10cm ogonek, taki kikut, kiedyś miał wypadek i ogon trzeba było amputować. Scooby jest wykastrowany, jest kotem wychodzącym. Do tej pory jak poszedł się włóczyć do nie wracał na góra jedną noc czy noc+dzień. Teraz nie ma go już 6 dni.W nocy z 29 na 30 maja (środa na czwartek) około 2:00 kota wypuściłem jak zwykle na ogród przez drzwi tarasowe. Rano go nie było ale to jeszcze nie zaniepokoiło nikogo. Do wieczora nie wrócił więc wieczorem zrobiłem pierwszy obchód osiedla - cisza, zero. W piatek rano nadal go nie ma. Znowu obchód i znowu cisza. Podrukowałem ogłoszenia gdzie napisałem, że jest rudy, ma obroże i że nie ma ogona (taki specyficzny kot jest z pewnoscią jeden u nas), ogłoszenia wiszą na osiedlu oraz we wsi w wielu uczęszczanych miejscach. Wczoraj dodatkowo na całym osiedlu i w promieniu około 500m do wszystkich skrzynek na listy wrzuciłem ulotki z informacją o poszukiwaniach. Na razie zero telefonów. Codziennie chodzę i go szukam, wieczorem po zmroku raz też łaziłem z puszką suchej karmy i brzęczałem tym - nic. Oprócz tych ulotek pytałem wielu sąsiadów czy coś wiedzą. Jeden sąsiad mieszkający na mojej ulicy 3 domy dalej powiedział, że w nocy kiedy go wypuściłem słyszał jakby u siebie przed domem walkę kotów, mówił, że było ostro bo aż ich to pobudziło. Rano żadnego śladu jednak nie zauważył. Po tej informacji obszukałem całą jego działkę, pod krzakami itp., oraz całą inną działkę naprzeciwko tego sąsiada bo pomyślałem, ze to moze tam jednak ta bitwa była - zero śladów walki itp.
Czytam w necie o poszukiwaniach, co robić itd ale czuję bezradność. Co dalej robić ? Samochód żaden go raczej nie rozjechał, do ruchliwej ulicy jest z 400-500m i w tamtym kierunku nigdy nie chodził. Mimo to obszedłem ją dzień po zaginieciu wzdluż na odcinku chyba z 1,5 km sprawdzajac pobocza i rowy i nic. Zawsze łaził po sąsiędzkich ogrodach oraz pobliskiej łęce gdzie polował. Rozmawiałem z innym sąsiadem, który ma owczarki niemieckie żeby szczerze odpowiedział czy coś złego sie u niego nie wydarzyło. Odpowiedzał wg. mnie szczerze ze nic nie było.
Jedynym zatem tropem jest chyba ta kocia walka z nocy, w której zaginął. Tutaj mam wiele niejasnosci i pytań. Czy koty mogą aż tak mocno walczyć zeby jeden zagryzł drugiego ? Czy tylko się podrapią i pogryzą ? Czy jeżeli Scooby jest wykastrowany to inny miejscowy niewykastrowany kot był w takiej walce silniejszy ? Czy możliwe jest, że ten inny kot mógł tak poturbować i przepędzić mojego Scoobiego, ze ten uciekł gdzieś daleko i nie wie jak wrócić ? Albo boi się wrócić ? Gdzie dalej szukać ? Na tych łąkach w pobliżu mojego domu oraz domów gdzie była ta walka ? Czy w przeciwnym kierunku w głębi osiedla ? Pomóżcie ! Podpowiedzcie coś ! Dzieciaki lamentują, ja zresztą też tylko o tym myślę i nie mogę skupić się na niczym innym nawet w pracy.
Pozdrawiam
Dzisiaj się zarejestrowałem bo szukam zewsząd pomocy. Od 6 dni poszukuję mojego zaginionego kota - jest to rudy wykastrowany kot o imieniu Scooby, ma 4 lata.
Kilka zdań co się wydarzyło:
Mieszkam na wsi w domu jednorodzinnym z ogrodem. Jest to osiedle domków, takich domków jest ze 40-50. My akurat mieszkamy w skrajnym rzędzie i z jednej strony mamy łąki i obecnie pola rzepaku. Scooby ma 4 lata, jest rudy, ma skórzaną brązową obrożę ale bez adresówki i bez chipa (adresówkę kiedyś zgubił), no i najbardziej charakterystyczna rzecz: ma krótki około 8-10cm ogonek, taki kikut, kiedyś miał wypadek i ogon trzeba było amputować. Scooby jest wykastrowany, jest kotem wychodzącym. Do tej pory jak poszedł się włóczyć do nie wracał na góra jedną noc czy noc+dzień. Teraz nie ma go już 6 dni.W nocy z 29 na 30 maja (środa na czwartek) około 2:00 kota wypuściłem jak zwykle na ogród przez drzwi tarasowe. Rano go nie było ale to jeszcze nie zaniepokoiło nikogo. Do wieczora nie wrócił więc wieczorem zrobiłem pierwszy obchód osiedla - cisza, zero. W piatek rano nadal go nie ma. Znowu obchód i znowu cisza. Podrukowałem ogłoszenia gdzie napisałem, że jest rudy, ma obroże i że nie ma ogona (taki specyficzny kot jest z pewnoscią jeden u nas), ogłoszenia wiszą na osiedlu oraz we wsi w wielu uczęszczanych miejscach. Wczoraj dodatkowo na całym osiedlu i w promieniu około 500m do wszystkich skrzynek na listy wrzuciłem ulotki z informacją o poszukiwaniach. Na razie zero telefonów. Codziennie chodzę i go szukam, wieczorem po zmroku raz też łaziłem z puszką suchej karmy i brzęczałem tym - nic. Oprócz tych ulotek pytałem wielu sąsiadów czy coś wiedzą. Jeden sąsiad mieszkający na mojej ulicy 3 domy dalej powiedział, że w nocy kiedy go wypuściłem słyszał jakby u siebie przed domem walkę kotów, mówił, że było ostro bo aż ich to pobudziło. Rano żadnego śladu jednak nie zauważył. Po tej informacji obszukałem całą jego działkę, pod krzakami itp., oraz całą inną działkę naprzeciwko tego sąsiada bo pomyślałem, ze to moze tam jednak ta bitwa była - zero śladów walki itp.
Czytam w necie o poszukiwaniach, co robić itd ale czuję bezradność. Co dalej robić ? Samochód żaden go raczej nie rozjechał, do ruchliwej ulicy jest z 400-500m i w tamtym kierunku nigdy nie chodził. Mimo to obszedłem ją dzień po zaginieciu wzdluż na odcinku chyba z 1,5 km sprawdzajac pobocza i rowy i nic. Zawsze łaził po sąsiędzkich ogrodach oraz pobliskiej łęce gdzie polował. Rozmawiałem z innym sąsiadem, który ma owczarki niemieckie żeby szczerze odpowiedział czy coś złego sie u niego nie wydarzyło. Odpowiedzał wg. mnie szczerze ze nic nie było.
Jedynym zatem tropem jest chyba ta kocia walka z nocy, w której zaginął. Tutaj mam wiele niejasnosci i pytań. Czy koty mogą aż tak mocno walczyć zeby jeden zagryzł drugiego ? Czy tylko się podrapią i pogryzą ? Czy jeżeli Scooby jest wykastrowany to inny miejscowy niewykastrowany kot był w takiej walce silniejszy ? Czy możliwe jest, że ten inny kot mógł tak poturbować i przepędzić mojego Scoobiego, ze ten uciekł gdzieś daleko i nie wie jak wrócić ? Albo boi się wrócić ? Gdzie dalej szukać ? Na tych łąkach w pobliżu mojego domu oraz domów gdzie była ta walka ? Czy w przeciwnym kierunku w głębi osiedla ? Pomóżcie ! Podpowiedzcie coś ! Dzieciaki lamentują, ja zresztą też tylko o tym myślę i nie mogę skupić się na niczym innym nawet w pracy.
Pozdrawiam