Od dluzszego juz czasu drapak przechylał się bardzo niepokojąco w jedną stronę, a od kilku dni przechył byl juz jakieś 30 stopni. Wzięłam się dzisiaj za to znajdując przypadkowo w nocy (szukając myszki z ogonem, ukochanej, ktora wpadła podczas zabawy) klucz odpowiedni do tych wkrętow/skrętow.
Dla mnie , mega nie technicznej, jest ogromnym sukcesem doprowadzenie drapaka do pozycji pionowej i w miarę stojącego sztywno, a nie falującego jak kajak na wodzie. Nawet już Milena bała sie wskakiwać , a jak zobvaczyłam dzisiaj rano Nutkę w akcji to stwierdzilam, ze to ostatnie chwile, bądź drapak podzieli los poprzedniego (ktory złamał się w dwoch miejscach). O maly wlos a sama bym zlamała jedną część, ale dzieki stoickiemu spokojowi i powolnym wykręcaniu udał się uniknąc nieodwracalnego nieszczęścia
znow jest spokoj na jakis czas, a Milena od razu wskoczyla lekko na górną półkę. I wyraźnie szukala upadłej budki.
Mikunia troszkę zjadła. Znalazłam u niej dwa strupki - zmiany martwicze po zastrzykach. Przy kręgoslupie. No nic, moze nie będzie widac łysych plackow. A jak nie to i tak ją kocham