Tygrys ma już 15 lat, ale jest energiczny. Wychował się w bloku z możliwością wychodzenia na dwór (3 lata), później mieszkał na wsi gdzie chodził wszędzie, 3 lata temu dołączył do mnie na studiach i mieszkamy w kawalerce, a na wieś jeździmy na weekendy. Kiedyś jadł whiskas suchy i w saszetkach i do tego whiskas na kłaczki. Czasami w kale pojawiała się krew. Od jakichś trzech miesięcy je Royal Canin Sterilised 12+. Kupy zrobiły się ładne.
Ostatnio złapał kleszcza na wsi i tam też weterynarz go wyciągnął. W środku tygodnia dostał Milbemax na odrobaczenie. Tydzień później znowu byliśmy na wsi, ale kleszcza znalazłem dopiero parę dni po powrocie i od razu do weterynarza też wyciągnięty. Dzień później znalazłem kolejnego i poszedłem do innego weterynarza. Tam kleszcz został wyciągnięty. Tygrys dostał zastrzyk jeśli dobrze rozczytuję pismo weterynarza "Meloven" 0,3ml. Dostał też Flevox przeciw pchłom i kleszczom jakby co w dawce dla zwierząt 2-10kg. (A sam ma równo 5kg.) Ta wizyta była w sobotę.
W nocy z soboty na niedzielę zwymiotował, wymiociny żółte, twarde (znalazłem rano i nie wiedziałem czy to on czy pies). Zachowuje się normalnie.
W nocy z niedzieli na poniedziałek zaczął kopać w kuwecie nagle przestał i zwymiotował obok kuwety. Też na żółto. Chwilę potem wrócił do kuwety i wypiął się, stękał i pojękiwał i zrobił bardzo twardą kupę. Po czym chciał jeść ale schowałem mu miskę.
Poszliśmy do weterynarza. Temperatura w porządku. Brzuszek wymacany i wszystko ok. Dostaliśmy pastę Malt CH na kłaki, z niechęcia ale zjadł. Dostał też parafinę 3ml wstrzykiwałem mu do buzi.
O 20 zwymiotował, wymiociny żółte, rzadkie. Chwilę po drugiej połowie dawki pasty i oddaniu moczu. Parafina "przyszła z apteki" dopiero po tym wymiotowaniu i wtedy mu ją podałem.
Teraz o 23.50 znowu zwymiotował, wygląda jak takie do połowy strawione jedzenie. Dodaję foto.
Szczepiony był przez pierwsze 3 lata, później jakoś tak wyszło, że nie, a przy ostatniej wizycie z kleszczami zaplanowaliśmy, że niedługo go zaszczepię.
Co to może być? Raczej niczego nie mógł połknąć. Pije normalnie, je normalnie, ma 15 lat więc sypia sporo, ale podrapuje dywan, mruczy, przytula się, nie jest jakiś osłabiony (tak na oko), jak pisałem temperatura w normie, weterynarz w brzuchu nic nie wyczuła. Stresu raczej nie było, chyba, że wizyta u wet, ale był spokojny.
Na kleszczowe choroby to nie wygląda, na panleukopenię chyba też. Co robić? Może kupić mu saszetkę Royala zamiast chrupków? Apetyt ma mimo wymiotowania.
Aaaa z kwiatków, to mamy tylko malutkiego cisa (3 cm sadzonka) i raczej nie interesował się nim, oraz tymianek na stole, do którego raczej też nie podchodził. Była też lawenda, ale zaczęła padać i poszła na parapet zewnętrzny.
Psiej karmy raczej też nie mógł zjeść (RC Gastrointestinal Low Fat / Hills ID Low Fat), bo pies je od razu całą porcję. Wodę podpija psu, z wanny i na końcu swoją :) Od paru miesięcy nie dostaje już żadnych resztek, typu surowe mięso przy krojeniu, chociaż prosi.
Proszę o pomoc
