























Przez 10 lat pracowałem w przedsiębiorstwie, broniłem go przed myszami i szczurami.
Byłem wzorowym pracownikiem nigdy się nie spóźniałem zawsze byłem na posterunku
nie chorowałem. Nie narzekałem spałem po kontach bez względu na pogodę.
Za miskę strawy zagryzałem wszystkie szkodniki. Lata mijały i na uszkach zagnieździł mi się
świerzbowiec, mimo że swędziało a kawałki uszek odpadały ja dalej walczyłem z gryzoniami.
Świerzbowiec zaczął drążyć kanaliki uszne co spowodowało opuchliznę wewnętrzną,
i ucisk na bębenek a co za tym idzie uszkodzenie błędnika. Mimo że się zataczałem dalej chodziłem, prosząc ludzi o
pomoc ocierałem się o nich, jakoś nikt nie mógł mnie zrozumieć. Zaczęli odtrącać odpychać
a i byli tacy co kamieniem rzucili.
Byłem już niepotrzebny – zrozumiałem po co komu stary schorowany i szczerbaty kot .
W końcu padłem i już nie mogłem chodzić jak konałem na środku ulicy zawieziono mnie do schroniska . Tam udzielono mi pomocy weterynarze dwoili się i troili ale w końcu postawili mnie na nogi teraz już chodzę no może już nie tak jak za młodu ale na kolana wskoczę.
Delikatnie się zataczam, mimo że nie mam już świerzbowca uszka dalej bolą i swędzą.
Myślałem że za lata służby i ciężkiej pracy dla człowieka na starość istota rozumna
zapewni mi ciepły kącik i miękką poduszkę da miską jadła przytuli i pogłaska . Okazało się że w podziękowaniu wyrzucono mnie jak starą szmatę ,potraktowano jak
starego rupiecia już nikomu niepotrzebnego
Teraz zostałem sam i się tułam czy jest ktoś kto zechce starego kota
Chciałbym mieć swoją panią , pana który przytuli udostępni kawałek poduszki , pogłaska.
Ja odwdzięczę się mruczeniem i mizianiem i wygrzeję kolana .
Chcesz mi pomóc dzwoń do Marka 606 135 362
Ącha obowiązuje umowa adopcyjna na Krakowskie Schronisko dla Bezdomnych Zwierząt.