Serdeczne pozdrowienia zez wywczasowiska Biernatkowego przesyłamy my
.
Donoszę uprzejmie, że Bestia ma się znakomicie. Ciągle domaga się spacerów, bo jej się bardzo spodobało chodzenie na ląży. Ląża ona składa się zez: smyczy w kolorze żółtym, czarnego sznurowadła, smyczy w kolorze czerwonym, kolejnego sznurowadła i kolejnej smyczy, metalowej tym razem (ciężkiej jak jasny piorun). Metalową ową smyczą przypinam Bestię do płotu i wilno jej chodzić na odległość rozwijalną zez wszystkiego tego połączonego, co czyni z ochotą. Poluje na mrówki i wszystko co lata, ostatnio upolowała gołębie pióro, które zabiła już kilka razy.
Zastanawia mnie jedno - jak jej towarzyszę na tym trawniku (wiecie, leżak, książka, czytanko, opalanko), to jest ok, żadnych protestów, a jak tylko zniknę z pola widzenia, to chwilę jest spokój, a potem udaje się w kierunku, w którym zniknęłam, aż jej ląża oczywiście pozwoli. Jak już dalej nie może, to siada i ryczy, ze porzucona została
. No i nie wiem czy pozwolić chodzić jej luzem, czy nie.
Chyba jednak nie pozwolę, bo jeszcze ciachnięta nie jest i jakby mi poszła w tango, to mogłoby się powiększeniem rodziny zakończyć.
Tu w okolicy koty różne oswojone chodzą luzem i przychodzą z chęcią zaprzyjaźnienia się, ale Bestia je strasznie goni. Za płotem mogą sobie być, ale jak przyjdą na trawnik, to chce je zjeść, qrka, kot obronny, warczący głośno a wyraźnie. Nie wiem co ona taka nietowarzyska się zrobiła.
Jedzonka nerkowego zjada całą porcję dzienną i twierdzi, ze to za mało dla takiego kota, coto ma tyle obowiązków - spać, bawić się, łapać mrówki, muchy, komary i motylki, miziać się co chwilę. A siłę daje jej to taką, ze ho, ho, nabita taka się zrobiła. Prawdziwa bestia
.
Zdjęć nie ma, bo się aparat znowu popsuł, łobuz jeden
. Jakiś felerny chyba jest.
Zaglądnę tu znowu, jak się na wycieczkę do kafejki odległej strasznie udam, teraz musze kończyć donosy, bo mi autobus zwieje.
Buziaki, się trzymajta ciepluchno