Przede wszystkim dzień dobry
Od tygodnia mam ocaloną z klaty schroniskowej znajdę (mieszkam za granicą i nie chcieli wydać do wynajętego mieszkania ale tak się w niej zakochałam że po zastosowaniu kilku wyrafinowanych sposobów kicia trafiła do mnie). Melinda ma około trzech lat, jest kotą idealną - mogłabym o niej opowiadać latami ale to nie jest temat mojego wątku na teraz.
Otóż jak zajrzałam małej w uszy, uznałam że ich zawartość wymaga odwiedzin u weta. Moim zdaniem to świerzb, ale wolę żeby zobaczył ją dobry lekarz (schroniskowy jak widać takimi drobnostkami nie jest zainteresowany) więc do takiego jutro idziemy (zauważyłam kanalię w sobotę wieczorem, a ciężko znaleźć otwartego weta w święta). Sytuacja nie jest bardzo zła - farfocle w głębi ucha, nie przybywa ich, po przeczyszczeniu uszu bardzo delikatną oliwką dla dzieci Meli już prawie się nie drapie, trochę trzepie główką. Wnioskuję, że nie ma tragedii także po tym, że zachowuje się normalnie, bawi się, mruczy, przytula, je jak dinożarł
, piaskownicę ogarnia, bardzo dzielnie znosi czyszczenie uszek.
Czy Waszym zdaniem mogę jej przeczyścić uszy drugi raz jednego dnia i może coś jeszcze? Nie chciałabym bardziej rozdrażnić sprawy żeby w czasie gdy będę jutro w pracy nie wydrapała sobie ranek. Przeczytałam już chyba cały internet w kilku językach na temat tego co jej może pomóc i mam trochę mętlik w głowie. Za wszelką pomoc z góry dziekuję i wraz z Meli pozdrawiam!