Tak jak podejrzewałam, karmicielka nie chciała nawet do mnie zejść. Twierdzi, że nic nie wie o kociakach. Zapowiedziałam, że przyjdziemy je złapać. Postałam chwilę w piwnicy, kiciałam, dałam dobre jedzonko ale brzdące nawet nie dały znaku życia
Być może karmicielki faktycznie nie wiedzą o ich istnieniu. Widziałyśmy je dwa razy przez okienko, wychodziły dopiero wtedy gdy karmicielka wychodziła z piwnicy.
Pod Andersena 5 była również bura kotka której ciągle złapać nie możemy, pod nos saszetkę jej dałam ale tradycyjnie jedzenie miała w nosie
A już był plan, że biorę ją za kark i do torby
Na Andersena 2 pojawił się nowy kot do złapania, bardzo podobny do kota z drzewa z pierwszego okienka. Gdyby akurat nie siedziały obok siebie to pomyślałabym, że to właśnie on. Burasy i marmurki się kręciły ale nie wiem czy wśród nich była ta kocica do złapania.
Jutro idziemy po kociaki i burą kotkę. Może się poszczęści