nie umiem sie z tym pogodzić.
w ciągu dnia wiele razy mam odruchy, takie zachowania, które były wspaniałą kocią rutyną.
idąc do domu patrzę w okno, aby zobaczyć moje kochane futrzane Słonko, kiedy jestem wieczorem w łóżku wyczekuję aż do mnie przyjdzie.kiedy idę do kuchni patrzę mimowolnie na parapet i mam taką wielką chęć aby go przytulić.
nic mnie tak nie cieszy jak wcześniej. muzyka która byla moją miłością mnie nie cieszy.
Tata mój od półtora tygodnia w ogole muzyki nie słucha, a to jego życie praktycznie.
Jest mi tak źle, w sercu taka pustka...
Oglądam zdjęcia kotów, małych kociaków, ale one dla mnie mają oczy które nic do mnie nie mówią. Jedyne oczy jakie do mnie mówią to mojego Rufusika.
Strasznie tęsknię, tak strasznie tęsknię. I tak mi szkoda mojego kotka, tak mi ciężko sobie uświadomić ze takie radosne pełne energii życie, takie piekne życie już nie istnieje,
to takie niesprawiedliwe.
chyba już zawsze będę mieć taką ranę w sercu, nie umiem sobie wyobrazić że się z tym godzę albo że zapominam.
Jak sobie z tym wszystkim radzic?
Dziękuję Wam za slowa otuchy i pożegnania dla mojego Kocurka