Ratunku, pchły! :(

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie cze 20, 2004 22:02 Ratunku, pchły! :(

Nasze koteczki (2 m-ce) niewiadomo skad (nie wychodza na zewnatrz, prawdopodobnie maz przywlokl na ubraniu ze wsi) zlapaly pchly
:( Zauwazylam je przez przypadek, bo male cos sie drapaly. Zaaplikowalismy im Frontline (Spot-on), polecony przez sprzedawce przy
lecznicy. Ma ponoc 24-godzinne dzialanie. Minelo bodajze dwa dni, a dzis znalazlam u jednej z nich kolejna pchle. W dodatku zywa.
Sytuacja zaczyna mnie martwic, zwlaszcza, ze maluchy, ktore dotad mialy kosz u nas w pokoju, musielismy ze wzgledu na posciel
przeniesc do innego pomieszczenia i zamknac im dostep do wiekszosci innych pokoi.
Brrr.. pchly. na sama mysl mnie wszystko swedzi. Posprzatalismy i wypralismy wszystko, z czym kociaki mialy stycznosc,
odkurzylismy dywany. Sama juz nie wiem, co jeszcze zrobic. jest straszliwie malo srodkow przeciw pchlom dla kotow, a nasze male
lokatorki wygladaja na straszliwie niezadowolone z przeprowadzki, nie mowiac juz o samym fakcie pchel. Mam kilka pytan. Czy pchly
moga przejsc na ludzi? Jak dlugo zyja takie pozostawione jajeczka? Czy mozna je jakos usunac np. z dywanow? Jak zapobiec inwazji
tego swinstwa w naszym mieszkaniu??
Blagam o pomoc! :cry:

Enea

 
Posty: 5
Od: Nie cze 20, 2004 21:57
Lokalizacja: Kraków

Post » Nie cze 20, 2004 22:12

Moja Antonina też przywlekała do domu pchliska. Pomogło zaaplikowanie na grzbiet takiego preparatu w kropelkach i wypranie kocich legowisk, kocy oraz porządne odkurzanie. Z tego co wiem to pchły raczej na człowieka nie wchodzą nasza krew im nie smakuje czy cuś. Może sie zdarzyć że się jakaś pomyli i ugryzie człowieka :wink:

aguś

 
Posty: 2594
Od: Czw sty 29, 2004 20:51
Lokalizacja: Cz-wa

Post » Nie cze 20, 2004 22:14

Dyzio co prawda nigdy pcheł nie miał, ale naszą suczkę odpchlamy zawsze Frontlinem w sprayu albo w kropelkach na grzbiet, działa na pchły 3 miesiące, na miesiąć na kleszcze.

Pozdrawiamy
Mariola i Dyzio Obrazek Obrazek

Dyzia

 
Posty: 8
Od: Śro cze 16, 2004 17:26
Lokalizacja: Świdnica

Post » Nie cze 20, 2004 22:34

Wlasciwie zaaplikowalas srodek? Kotki sie nawzajem nie wymyly?

Jesli wszystko bylo tak jak trzeba - to Frontline powinien zadzialac - to bardzo skuteczny srodek.
Jednak pchly nie gina od samego zblizenia sie do kota - musza sie bezposrednio "skontaktowac" z preparatem - dotknac do niego.
Gdy Frontline wniknie juz w gruczoly lojowe - to dziala jeszcze troszke wolniej niz tuz po aplikacji gdy jest stezony na skorze.
Byc moze zlapalas pchle ktora dopiero wskoczyla na kota i dopiero co miala kontakt z preparatem. Minie kilka, kilkanascie minut zanim zacznie byc oslabiona, mniej sprawna, ospala - a dopiero wtedy zginie.

Blue

 
Posty: 23497
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Nie cze 20, 2004 23:42

Owszem, srodek zaaplikowalam zgodnie z instrukcja, kotow nie kapalam one tez sie nie wylizywaly. Srodek aplikowalismy dwa razy - to malenstwa i nie trzeba bylo takiej ilosci. A pchla po dwoch dniach jeszcze zywa wlazla na kota? W domu? Ech... sama nie wiem, czy pasuje mi ta teoria. W kazdym razie jutro idziemy z nimi do weterynarza i moze cos poradzi.

Dzieki za odpowiedz :) Pozdrawiam serdecznie!

Enea

 
Posty: 5
Od: Nie cze 20, 2004 21:57
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon cze 21, 2004 11:08

Nie martw sie jeśli robiłas frontlinem to na pewno pcheł sie pozbędziecie. Jakas pchełka z dywanu wlazła na kotka i tam za jakis czass zdechnie bo on zafrontlinowany, troche to wszystko potrwa, bo pchły sobie spaceruja i nie siedzą cały czas na kocie ale w końcu wszystkie padną. Nie ma sensu dawac następnych srodków bo sie koty przytrują. My mamy 8 kotów. Zdarzyło nam sie totalne zapchlenie, przyniósł pchełki jeden z kolejnych zaadoptowanych piwniczniaków. Miał ich tyle ze po kapieli był cały czerwony, wszystkie z niego powyłaziły. Juz myslałam ze pozbyliśmy sie pcheł ale wkrótce zauważyłam je na innych kotach. Dopiero frontline pomógł, chociaz początkowo tez myslałam ze nie zadziałal, bo znajdywalam jeszcze zywe acz lekko przytumanione, po 3-4 dniach slad po pochłach zaginął bezpowrotnie. Minelo juz pol roku i mamy spokoj. :lol:
"NiechodziOToByCzłowiekMiałKota,TylkoByKotMiałCzłowieka"
Obrazek

RyuChanek i Betix

 
Posty: 2807
Od: Śro lis 05, 2003 11:48
Lokalizacja: Radzionków/Rojca- k/Bytomia- Śląsk

Post » Pon cze 21, 2004 11:59

Eh, dzieki ^^ Troche mi ulzylo. Dzis dostalismy jakis dziwny spray, ale nie wiem, czy w ogole go stosowac. Na razie popsikalam troszeczke ich legowisko - jak sie nie beda tam chcialy klasc - wypiore i kota na pewno nie bede tym pryskac :) No coz, wlasnie zlapalam u Morgany jedna pchle (lazila jej po pyszczku, biedactwo drapalo sie tak, ze myslalam, ze sie zadrapie na smierc). Mam nadzieje, ze znikna wkrotce wszystkie.

8 kotow? Toz to prawdziwa kociarnia! :) Super :) Zawsze chcialam miec kota, ale moja rodzinka nie za bardzo chciala o tym slyszec. Teraz mam swoj dom i mam kota - a nawet dwa - Morganę i Łaciatą (siostry) :]

Enea

 
Posty: 5
Od: Nie cze 20, 2004 21:57
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon cze 21, 2004 14:53

Po Frontline pchły mogą wleźć na kota, ale zdechną. Zadzrają się czasem takie zasuszone gniazdka pchle w domach, piwnicach i czort wie jeszcze gdzie... czekaja tam niejako zhibernowane, aż przejdzie obok nich jedzenie. Pewnie zresztą zauważona pchełka była mała, sucha i zabiedzona.

zosia&ziemowit

 
Posty: 10553
Od: Wto maja 04, 2004 18:30
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon cze 21, 2004 17:58

Szczerze? Wygladala na calkiem zwawa i pokazna bestie. A te... *gulp* gniazdka... *gulp* jak sie tego pozbyc? Nie chce, zeby moje tygryski byly postrzegane przez cokolwiek jako jedzenie. Nie jestem zwolenniczka "chinskiej kuchni" ;]

Enea

 
Posty: 5
Od: Nie cze 20, 2004 21:57
Lokalizacja: Kraków




Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: aassiiaa, Google [Bot] i 513 gości