Nasze koteczki (2 m-ce) niewiadomo skad (nie wychodza na zewnatrz, prawdopodobnie maz przywlokl na ubraniu ze wsi) zlapaly pchly
Zauwazylam je przez przypadek, bo male cos sie drapaly. Zaaplikowalismy im Frontline (Spot-on), polecony przez sprzedawce przy
lecznicy. Ma ponoc 24-godzinne dzialanie. Minelo bodajze dwa dni, a dzis znalazlam u jednej z nich kolejna pchle. W dodatku zywa.
Sytuacja zaczyna mnie martwic, zwlaszcza, ze maluchy, ktore dotad mialy kosz u nas w pokoju, musielismy ze wzgledu na posciel
przeniesc do innego pomieszczenia i zamknac im dostep do wiekszosci innych pokoi.
Brrr.. pchly. na sama mysl mnie wszystko swedzi. Posprzatalismy i wypralismy wszystko, z czym kociaki mialy stycznosc,
odkurzylismy dywany. Sama juz nie wiem, co jeszcze zrobic. jest straszliwie malo srodkow przeciw pchlom dla kotow, a nasze male
lokatorki wygladaja na straszliwie niezadowolone z przeprowadzki, nie mowiac juz o samym fakcie pchel. Mam kilka pytan. Czy pchly
moga przejsc na ludzi? Jak dlugo zyja takie pozostawione jajeczka? Czy mozna je jakos usunac np. z dywanow? Jak zapobiec inwazji
tego swinstwa w naszym mieszkaniu??
Blagam o pomoc!