Lidka pisze:A próbowałaś kiedyś sodę oczyszczana do mycia?
Mam teraz na oddziczeniu i rekonwalescencji dwa nasze schroniskowe koty. Na początku sikały byle gdzie. Teraz już opanowały kuwetę ale z zapachem był nie tęgo. Po myciu sodą fajnie się wszystko wymyło. No i nie jest szkodliwa. Ja kupuje w kg opakowaniach i używam teraz do wszystkiego, mycia, odsmaradzania, do pochłaniania zapachów lodówkowych. Polecam. Na dodatek jest tania.
Nie uzywałam sody do paneli i drewna,ale może warto spróbować,bo się z"sikutami"w domu tez wykończę
Zajaczek mi leje do wiklinowych koszyków i gania nasza kaleka kotkę dostał wczoraj łapką na muchy po dupie,co gorsze i Zuczek wczoraj ja napastował i tez łapka zarobił...
Tyle kasy wydałam na Feliwaya do kontaktu i w sprayu ijakby odwrotny skutek jest.Nie wiem...lanie się nasiliło. Wiem,że mam starsze schorowane koty i to na pewno atmosfere podgrzewa,ale umecza mnie z tym sprzataniem
Białaczki sa trzy w mieszkaniu,codziennie narobione poza kuwetami ( w kuwetach tez)..masakra..dzisiaj któras nawaliła przy samym wejściu...dobrze ,ze drzwi otwieram od zewnatrz...
Jeden z moich rezydentów nerkowych jak wracam od białaczek sika..na mnie..normalnie,az głupio to pisac...czuje zapach "intruzów",bo pzreciez i Kropka i Serafcia siedza mi na rekach..zostawiaja zapachy.
Zabrałam Żunia do domu ,zaraziły się maluszki.katarem,majarzut na oczy..normalnie doła mam...W kółko choróbska...juz nawet nie licze ile na jakiego idzie,kupuję co się kończy,leki hurtowo...igły hurtowo,krople hurtowo...Trzeba będzie zamówienie zrobić mokrej..bo się kończy,białaczki za mokra przepadają.Uwielbiaja Bozitę,cosmę,felixa i smille rybna na pewno...Leki się powoli Blondynie kończa,jeszcze na kilka dni jest....Tego musze pilnować jak oka,bo zyje dzięki lekom nasercowym i nie ma trudności z oddychaniem.Trudno człowiekowi oddychać w taka pogode,a co dopiero Blondi.Dzisiaj i ona jest taka 'zdechła'..nawet się poprzytulac nie chciala...zjadała leki,pomiziałam pod bródka,uszka zobaczyłam...jest poprawa,ale jeszcze ma kłopoty...Musielismy troche pzrystopowac z tym lekiem,bo jej bardzo uszy wysuszał,ale znowu jak będzie chłodniej przez tydzień podamy,żeby to juz dobic.Widze,ze ma ulge w uszkach,juz wyglądaja jak uszy,nie slimaki.
No,ale jakos idziemy powolutku:raz lepiej,raz gorzej.Serafinka znowu ma gila,ale na razie bez antybiotyków jest,czyszczę nosek i dostaje leki na podniesienie odporności...I tak to wygląda...
Gryzold pilnuje,żeby pani"zła"nie zapomniała mu jedzenia przyniesc,jak rano pusta miska to włazi na płot i zagląda do okna w kuchni...to znak,że micha pusta...