Mieszkam w niewielkiej miejscowości a jednak co roku spotykam się z ogromną liczbą porzucanycjh kotów.
Bilans na dzień obecny:
10 stałych rezydentów (wszystkie znalezione)
-kotka z 6 młodymi (2[*] z wycieńczenia)
-kulawy wycieńczony staruszek podrzucony pod mój dom
-dorosły szukający jedzenia po śmierci właścicielki- sąsiadki
-głodny kociak z wiejskiej drogi
-kociak z pola
-kociak z ruchliwej drogi gminnej
1 porzucony na polach skrajnie wychudzony w DS u mnie- zaginął
2 bardzo chore oddane fundacjom (kk i rozległe złamania)
3 dorosłe porzucone na polach:
-1 nie dał się złapać- nast. dnia zaginął
-1 w stanie agonalnym [*]
-1 nie dał się złapać, nast. dnia zniknął, po kilku dniach znaleziony [*]
-1 młody, nie dał się złapać, z kk [*]
1 porzucone "niemowle" przy drodze gminnej- dalszy los nieznany
1 kociak porzucony przy sklepie, dokarmiany- zaginął
1 kociak porzucony przy sklepie z raną ogona, dokarmiany [*]- auto
1 kociak skrajnie wychudzony podrzucony pod mój dom [*]
1 kociak porzucony na przejeździe kolejowym- dalszy los nieznany
1 porzucony przy drodze z Wrocławia do Poznania- dalszy los nieznany
1 podrzucony pod mój dom - DT u mnie
1 kociak z lasu- DT u znajomej dziewczyny
1 znaleziony kociak na złomie (szuka DS/DT)
Do tego dochodzą koty które widują zabite przez auta na drogach (do kilkunastu rocznie) a to tylko w obrębie kilku dróg małej gminy.
Wspomnieć należy też o posesjach które obserwuję, że co roku "produkują" młode, po czym po kilku miesiącach ich nie widuję- co się z nimi dzieje?
Znam np. rodzinę która co roku ma młode i co roku z kk (matka musi być nosicielką).
Do tego dochodzą koty o których okrutnym losie w tej tylko gminie nic nie wiem a takie są na 100% tylko, że nie miały tego szczęścia stanąć na mej drodze.
Po co to piszę?
Bo tyle słyszy się i pisze tu o minusach tabletek hormonalnych dla kotów.
Jak więc zaradzić takiej sytuacji:
Rok rocznie nowe koty, społeczność tej gminy to w 95% ludzie których kot obchodzi tyle tylko by dać mu jeść i mleka jeśli akurat zostało. Jak takim ludziom mówić o sterylkach? Pozostałe 5% albo nie ma kasy albo nie chce sterylizować swoich pupili.
Uważam, że jedynym sposobem jest promowanie tabletek hormonalnych.
Ja dążę do sterylizacji wszystkich podopiecznych ale nie zrobię tego z całym kocim światem, zwłaszcza tą jego częścią która ma właściciela.
Piszę o tym, bo może ktoś jest w takiej samej sytuacji jak ja i nie wiem co z tym zrobić.
Przekalkulujcie to sobie co się opłaca... ewentualna choroba kocicy czy śmierć setki jej dzieci w ciągu całego jej życia?
Tak dla wizualizacji problemu: