Żyła 87 lat i chyba kochała koty, bo miała ich 5, które teraz po ich śmierci zostały same.
Na razie zostały w tym mieszkaniu, na razie bo mieszkanie pójdzie do sprzedaży, koty, koty nie.
Koty nie wiedzą co się stało, raptem zabrakło ukochanego opiekuna, rąk, które głaszczą i napełniają miseczki, kolan do których można się przytulić.
Nic nie wiadomo o tych kotach. Nie ma książeczek, nie ma nawet kogo zapytać.
Prawdopodobnie nie widziały weterynarza. Chcemy pomóc w adopcji kotów, ale najpierw trzeba je wysterylizować, zaszczepić, odrobaczyć...
Problemem jest też to, że koty nie są przyzwyczajone do obcych ludzi i boją się, jedynie biała koteczka to całkowity miziak.
Przydałyby się domy tymczasowe, gdzie pojedynczy kot lub w parach uczyłyby się zaufania do ludzi.
Czasu nie ma wiele i raptem może się okazać, że koty muszą zniknąć już, już teraz, a dla nich schron to wyrok, dlatego bardzo prosimy o pomoc i udostępnianie wydarzenia.