Hania66 pisze:[*]
Pobiegła do Ekstradycji
Haniu, trudno było się połapać, co było prawdą w opowieściach ich wyeksmitowanej pani, ale najwyraźniej Lokatorka pobiegła do swojej córki lub wnuczki.
Jokot dostał ogromną prośbę o pomoc po kolejnej eksmisji.
Alkoholiczka została wystawiona z mieszkania, w pustym mieszkaniu pozostał "podobno" kot. Służby mundurowe wypięły się na administrację kamienicy.
Z powodu niedogadania się pracowników administracji i zmian na stanowiskach, przez dwa tygodnie nikt nie zajrzał do mieszkania.
Nowa pracownica bardzo się przejęła sprawą, upewniła się, że kot żyje (nie widząc kota, jedynie po znikaniu karmy i przybywaniu kup w starej kuwecie) i szukała pomocy.
Okazuje się, że od października kot był sam w pustym mieszkaniu. W niedzielę udało się wreszcie zgarnąć do klatki-łapki kota-widmo.
Drobniutka, bardzo grzeczna i bardzo przestraszona pingwinka. U weta pozwoliła się "obrabiać" bez żadnych protestów.
Albo nie jest tak młoda jak sąsiedzi wspomnieli, albo choroba alkoholowa zaszkodziła nie tylko jej pani. Trudno zgadywać, co się w jej życiu wydarzyło.
Czekam na wyniki badań, oby wszystkie przejścia nie odbiły się na jej zdrowiu.
I jeszcze jeden zaległy meldunek z interwencji Jokota.
http://tvnwarszawa.tvn24.pl/informacje, ... 90198.htmlhttp://tvnwarszawa.tvn24.pl/informacje, ... 90289.htmlLudzie dostali pomoc, na miejscu pozostała koteczka. Nie mogła się już dostać do zamkniętej przyczepy, pozostała na mrozie, sama.
Pani, która długo pomagała ludziom, tym razem pomogła kotce. Zabrała do weterynarza, "oporządziła". Niestety, test FIV wyszedł dodatni.
Tym sposobem Melba trafiła do mojej fiviarni.
Najlepiej czuje się w upatrzonym kąciku (dlatego zdjęcie - jak widać
). Ale lubi wychodzić na mizianki i barankować, przytulać się, czasem delikatnie zwiedzać otoczeni i poznawać koleżeństwo.
A przy okazji pochwalimy się, jaki posag Melba dostała od swojej wybawicielki.
Drapaczysko full wypas.