Późną jesienią, zgarnięty przez forumową koleżankę z bardzo ruchliwej ulicy w centrum miasta, w wyniku jakichś nieporozumień trafił do mnie do łazienki.
Został odrobaczony, odpchlony, a ja o mało się nie zapłakałam, jak go zobaczyłam. Moje koty są wielkie, spaśne...a Wojtuś przypominał raczej wychudzonego szczurka z wielkimi oczami. Wystraszony, zziębnięty, śmierdzący od smaru samochodowego, bo pod samochodem się chronił przed zimnem i deszczem.
Tak wyglądał Wojtuś na początku....



Rozpoczęliśmy doprowadzanie Wojtusia do wyglądu ślicznego burego przytulaka, czyli krótko mówiąc do wyglądu normalnego kota.
Na poczatku bał się, chował do swojej budki, i spał, spał, spał. Nareszcie w cieple, na miękkim posłanku, nareszcie miseczka była pełna.
Pomalutku brzydka sierść Wojtusia odzyskiwała normalny wygląd, przestawała tak bardzo śmierdzieć, Wojtuś odkrywał zabaweczki i przyjemnośc glaskania przez " ludzia ". Coraz śmielej wychodził do mnie na mizianki, pakował się na kolana, nabierał też ciałka.



Nie zamierzałam zakładać mu wątku.
Wojtuś miał byc zaszczepiony, przetestowany, wykastrowany, i miał znaleźć najcudowniejszy Domek na świecie.
Ale jak to często bywa, życie szybciutko zweryfikowało te oczekiwania.
Najpierw przyplątało sie zapalenie oskrzeli. Gorączka, pokasływanie, osowiałość, ból gardła.
Lekarka zaleciła codzienne iniekcje przez tydzień, po tygodniu do kontroli.
Zapalenie zaczęło ustepować. Wojtuś znów zaczał normalnie jeść, bawić się.
Tydzień po kontroli zachowanie Wojtulka znów mnie zaniepokoiło.
Kolejna wizyta u lekarza okazała się tak zwanym " ciosem między oczy ".
Panleukopenia.
Wykryta we wczesnym stadium, dawała możliwość wyleczenia.
Wojtuś natychmiast dostał leki, kroplówki.
W ciągu kilku godzin znalazł się też dawca - ozdrowieniec.
Krew została pobrana, odwirowana, surowica podana Wojtusiowi.
Tak wygladał Wojtuś jeszcze kilka dni temu...


Do dnia dzisiejszego, tj. 2 lutego, koszt leczenia Wojtusia wynosi 626 zł.
A to ledwie początek drogi....
Prosimy o pomoc dla Wojtusia.
Jest w szpitaliku już kilka dni, cały czas dostaje leki dożylnie, kroplówki.
Opieka, leczenie, surowica, pobyt w szpitaliku...to wszystko generuje ogromne koszty.
A jesteśmy dopiero na początku drogi.
On chce żyć, bardzo walczy, jest takim dzielnym malcem.
Ale same nie damy rady, po prostu....
Dlatego w imieniu swoim i Wojtusia bardzo proszę o pomoc.
Jeśli ktoś chciałby pomóc Wojtusiowi, podam na pw numer konta bezpośrednio do lecznicy, gdzie przebywa, wydaje mi się, że to uczciwe, no i nie bedzie nieporozumień.
Zapraszam także na Wojtusiowe bazarki.
viewtopic.php?f=20&t=160230
viewtopic.php?f=20&t=160128
Prosimy...pomóżcie !
Kochani, dzięki Waszym dobrym sercom udało się uratować małego Wojtusia...Dziękujemy ! :1luvu:


Darczyńcy:
W.U.K. - 150 zł.

Anonim - 917 zł 52 gr

M.P. - 30 zł

R.T. - 150 zł

T.K. - 45 zł

A.B. - 100 zł

J.D. - 30 zł

ab. i Miss Stycznia GRANDZIA - 161 zł

Na koniec leczenia Wojtusia pani doktor wystawi zbiorczy rachunek za całe leczenie...ale już teraz wiem, że na moment obecny pieniędzy wystarczy

Kiedy będe znała już całkowite koszty leczenia, zrobie szczegółowe rozliczenie.
Jeszcze raz bardzo, bardzo Wam dziękuję!
