Więc tak, kot był na Uniwersytecie Przyrodniczym u bardzo dobrego specjalisty (taka przynajmniej ma ten człowiek opinię) na bardzo szczegółowym USG jakąs super głowicą. Nic szczególnego to nie wniosło, poza tym że kot ma dużą śledzionę jak na kota. Poza tym przewód trzustkowy był niewidoczny, ale albo jest bardzo krótki albo kot był najedzony (bo w istocie był) i dlatego nie był widoczny. Chłoniaków nie ma.
Jedyne co zasugerował lekarz wykonujący USG, to że kot mógł najeść się kwiatków, co w istocie miało miejsce, ale nie tak żeby je jadł cały czas. Skubał kilka razy. Gdy to widziałem, wyjąłem mu oczywiście z pyska, ale nie wiem czy wcześniej czegoś nie zjadł. Zasugerowano mi zatrucie kwiatkami.
Obecnie kot jest na 7 dniowej kuracji antybiotykowej. Dostaje też kroplówki z NaCl. Nie wiem na ile hipoteza o kwiatkach jest słuszna...
Jeśli chodzi o onkologa, to nie wiem czy w lecznicy do której chodzę takowy jest, ale wydaje mi się że tak, gdyż to jedna z popularniejszych lecznic w mieście. Dowiem się. Kotem obecnie zajmuje się trzech weterynarzy w tej lecznicy plus jeszcze konsultowany był u czwartego na Uniwersytecie Przyrodniczym. Lamblie też im zasugeruję.
Z kotkiem obecnie jest tak sobie. Wprawdzie je, pije, reaguje na bodźce w postaci zabawek, ale jest też bardzo oslabiony i sporo podsypia.