Ilse nie zaadoptowała się w stajni, zamieszkała na parapecie, na dworze. Podobno mieszkała tam cztery lata.
Jak ją zobaczyłam, to jej stan był okropny, leciało jej z obu oczu, smarkała na metr wokoło, smarki zielone i czerwone od krwi.
Co miałam zrobić, zabrałam ją. Zawiozłam do weta i dałam imię Ilse.
Chociaż to koteczka, zapach miało niekastrowanego kocura, a to z powodu zatkanych gruczołów okołoodbytowych czarną, cuchnącą masą.
Lekarz stwierdził zaawansowane zapalenie płuc, pchły, wszoły, a w pyszczku masakra. Na dole brakuje zębów, dlatego języczek wypada,
ostre zapalenie dziąseł, ogólnie więcej kamienia, niż zębów, moc nadżerek.
Koteczka mimo tego dzielnie zajada mokre, a czasem nawet bierze się za suche, choć to na pewno sprawia jej ból.
Ilse dzielnie zniosła wizytę u weta, dzielnie przyjmuje tabletki, przytula się i mruczy, niestety leczenie będzie długie i kosztowne, już pierwsza wizyta to 120 zł.
Proszę o pomoc w leczeniu, mamy już w lecznicy naprawdę duże długi.
A może ktoś ma jakąś mokrą karmę, którą mógłby przekazać Ilse, która wsuwa wszystko mokre z prędkością światła ?










Trzy już znalazły nowe właścicielki. Mam nadzieję, że jeszcze komuś się spodobają.... Kotika tak bardzo potrzebuje pomocy....